Artykuły

"Kwartet dla czterech aktorów" i "Sny o Schäfferze"

Nie jestem dramatopisarzem, jestem kompozytorem. Napisałem aż dziesięć książek o muzyce, wszystkie o nowej muzyce, wszystkie o tym, co mnie zawsze najbardziej obchodziło. Ale nie jestem pisarzem. Nie ma i nie było w dziejach muzyki kompozytora, który by wydał przed pięćdziesiątym rokiem życia tyle prac o nowej muzyce, ale nie z tego jestem dumny. Zaszczyt przynosi mi to, że jako pierwszy przełamałem granice muzyki, pisząc utwory dla aktorów, takie jak "Kwartet".

A stało się to zupełnie przypadkowo. Adam Kaczyński, szef zespołu MW2 (przed 17 laty oznaczało to ,,młodzi wykonawcy muzyki współczesnej") miał do dyspozycji kilku muzyków, zdawał sobie jednak sprawę z tego, że takich zespołów jest (czy: powstanie) dużo. Do muzyków dokooptował balerinę i kilku aktorów. Aktorzy - Bogusław Kierc, Janusz Peszek i Mikołaj Grabowski - okazali się cudowni. Obok kompozycji zespołu zacząłem od 1963 roku pisać również utwory dla aktorów, zawsze oparte na temacie muzycznym ("Audiencje I-V"), niekiedy wykraczające poza muzykę (np. "Scenariusz dla nie istniejącego, ale możliwego aktora instrumentalnego"). Interesowała mnie muzyka - więc były to utwory-wykłady, ale interesowały mnie też możliwości aktorskie - stąd elementy tekstowe, wizualne, sny, surrealizm scen i bardzo realne dialogi. Pewne sądy o muzyce jako sztuce idealnej (nie na darmo Tomasz Mann posłużył się w "Doktorze Faustusie" właśnie kompozytorem, i to kompozytorem-odkrywcą) nadają się znakomicie do przekazania właśnie w ramach bezpośredniego kontaktu (aktorzy i publiczność), kontaktu polegającego na wtargnięciu do świadomości słuchacza i pobudzeniu go w stopniu w muzyce nie spotykanym. Bo normalny odbiorca muzyczny siedzi na sali koncertowej, słucha i marzy. Słuchający nowej muzyki elektronicznej ludzie wpatrują się tępo w kolumny głośnikowe, które emitują piękno, ale są niewzruszone jak skalne głazy. l gdzież tu mówić o humanistycznej roli muzyki! Sam jestem autorem wielu kompozycji elektronicznych i uważam, że powinno się ich słuchać w małym gronie, w ciemności, w niczym nie zamąconym spokoju. W utworach dla aktorów - rzecz ma się inaczej. Oto autor ma szansę przemówienia do ludzi, przemówienie językiem sztuki (jeszcze), ale już zrozumiałym. Zrozumiałym - to mało; dającym coś do myślenia. Z uprawiania sztuki muszą wyrastać myśli. Wściekam się, gdy w autobiografiach autorzy przekazują nam w ilości nie do zapamiętania różne drobiazgi z życia, ale - żadnej myśli, lub kilka zaledwie. Jak to - powiadam - tyle przeżył i nie ma nam nic do przekazania? Czy nigdy nie zastanawiał się, po co uprawia to swoje rzemiosło (jakie by ono nie było: sztuka, wojna, leczenie, filozofia).

Heidegger powiada, że interesujemy się artystą tylko dlatego, że tworzy dzieła. Potencjalni artyści mogą mieć tylko zasięg lokalny, jak małe stacje prywatne. Dzieło wynosi człowieka, jednocześnie go poniżając. W końcu wolimy dzieło od autora, autorem interesujemy się - na początku przynajmniej - z powodu dzieła. Ale jeśli - jak to jest w nowej muzyce - dzieło jest hermetyczne, nie dla wszystkich dostępne, wówczas autor musi kiedyś przemówić. Ja czynię to za pomocą aktorów.

W moich utworach aktor (czy: aktorzy) nie mają za zadanie popisywać się umiejętnościami muzycznymi: śpiew należy tu do wyjątkowej rzadkości, gra na instrumentach wprowadzana jest raczej z uwagi na jej walory wizualne. Aktorzy są na ogół uosobieniem samego kompozytora, mówią niejako za niego, wnoszą na scenę (czy estradę) jego pasje, zajmują jego stanowisko etyczne i estetyczne, stanowią alter ego autora. "Kwartet dla czterech aktorów" powstał w 1966. Kompozycja ta - widnieje ona w katalogu dzieł muzycznych, podobnie jak "Sny o Schäfferze" Ioneski - oparta jest na scenariuszu i składa się z 25 scen muzycznych, niemuzycznych, dialogowych, parateatralnych i wizualnych. Utwór ten wykracza poza muzykę już od czwartej sceny, by czasem do niej powracać (w końcu jest to kompozycja muzyczna).

Głównym tematem "Kwartetu" - tu już cytuję Jadwigę Hodor, autorkę pierwszej książki na mój temat (Glasgow 1975, "Bogusław Schäffer and His Music") - jest niemożność pogodzenia sztuki z życiem; życie i związane z nim mechaniczne myślenie przekreśla sensowny kontakt ze sztuką, umożliwia tylko zainteresowanie namiastkowe, takie, jakie wywołuje krótka notatka w prasie, gdy rzecz idzie o przywiązanie do sztuki, o rzeczywistą potrzebę sztuki. "W jednej ze scen "Kwartetu" - pisze J. Hodor - aktorzy naśladują kwartet smyczkowy (zabawna imitacja zespołowej gry kwartetowej; wizualny punktualizm "muzyki" jest tu potraktowany ironicznie). Cały utwór pomyślany został jako kwartet czterech indywidualności (każdy aktor ma np. inną pasję - mecze, alkohol, karty, dziewczyny), czterech, rzec by można, indywiduów, ale osobliwie do siebie podobnych. Kompozytor dotyka tu sprawy identyczności i identyfikacji, sprawy nieprzydatności charakteru (pesymistyczna w wymowie scena, w której wszyscy ulegają osobnikowi najmniej ciekawemu), sprawy rozdźwięku między wygłaszanymi sądami a nie mającymi w nich pokrycia osobistymi praktykami, w sumie sprawy społeczno-etycznej, która w sztuce - zdaniem autora - znajduje swoje parodystyczne wyolbrzymienie ("w sztuce wszystko jest umowne, sztuka pozwala na największe nadużycia, w sztuce wszystko jest - czy też może być - podejrzane"). "Kwartet dla czterech aktorów" ma cechy moralitetu rebours; śmiech, który wywołuje - rodzi podejrzenie, że autor nabija się z audytorium (nad "Kwartetem", zda się, czuwa duch Gogola)".

Jeden z największych twórców teatru absurdu, Eugene Ionesco pisze obok sztuk krótkie powieści i eseje o sztuce, które raczej były wypowiedziami na temat własny niż o twórczości innych. Ale ważną pozycję stanowią w jego dorobku "Dzienniki" ("Journal en miettes", wyd. Mercure de France, Paryż 1967). W "Dziennikach" obok myśli i notatek sporo miejsca zajmują odrębne fragmenty prozą, a wśród nich trzyczęściowy fragment, który sam autor określił jako "Trzy sny o Schäfferze". Jest to mikrodramat w postaci tryptyku nowelistycznego, rzecz ujęta genialnie w trzech obrazach. Za każdym razem autor opisuje barwnie i sugestywnie sytuację wyjściową, starając się jak najplastyczniej oddać scenerię opisywanego zajścia, jak gdyby chodziło o scenariusz dla filmu.

Są to sny o człowieku władczym, który w różnych warunkach swojego zmiennego życia chciał dominować nad innymi. Człowiekiem tym jest Schäffer. Obce językowi francuskiemu nazwisko (Francuzi znają tylko alzacką formę tego nazwiska: Schaeffer) i wiele szczegółów wskazuje na transpozycję w śnie wyimaginowanego obrazu polskiego kompozytora, czyli autora tych słów. W czasie koncertów w Paryżu zespół MW2 występował w jednym z teatrzyków, jest pewne, że francuski pisarz widział i słyszał kompozycję "TIS MW2", opartą na "Snach Marii Dunin" (z "Pałuby" Irzykowskiego), że miał okazję zapoznać się z tekstem Irzykowskiego, który dałem przetłumaczyć na francuski i osobno wydrukować w jednej z drukarni polskich), a który miał służyć francuskiemu odbiorcy do zorientowania się w gmatwaninie muzyki, ruchu i akcji. "Trzy sny o Schäfferze" są jakby odpowiedzią snem na sen (o takiej złożonej technice Ionesco pisze zresztą w kilku miejscach swoich notatek), odpowiedzią bardzo intrygującą, gdyż stanowi ona transpozycję doznań i domniemań na teren nierzeczywistego opowiadania o Schäfferze.

Wkrótce zwrócono mi uwagę na ów charakterystyczny tekst Ioneski. Pewien człowiek zwrócił się do mnie z prośbą o muzyczny autograf, przysłał kopię tekstu Ioneski i sugerował, iż jest to wspaniały materiał na utwór sceniczny.

Oczywiście już podczas lektury tekstu uderzyła mnie idealnie wymierzona dramaturgia owych "Trzech snów" i po kilku projektach (jeden z nich był przedstawiony próbnie przez Mikołaja Grabowskiego jako kompozycja sceniczna dla aktora w Krakowie i w Warszawie u J. Szajny) skomponowałem utwór sceniczny, któremu nadałem tytuł "Sny o Schäfferze" (1972).

Oba utwory - "Kwartet dla czterech aktorów" i "Sny" - powierzam Mikołajowi Grabowskiemu do realizacji w teatrze. Znakomity wykonawca "Audiencji II dla aktora" i bogaty w pomysłach reżyser jest jak mało kto predystynowany do urzeczywistnienia tych utworów na scenie.

Bogusław Schäffer

Kraków, dnia 30 stycznia 1979

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji