Artykuły

Surfowanie po Krainie Czarów

"Ala ma sen" w reż. Pawła Passiniego w neTTheatre w Lublinie. Pisze Andrzej Z. Kowalczyk w Polsce Dzienniku Łódzkim.

Obszerne fragmenty przedstawienia były prezentowane wcześniej i zapewne ów sprawdzian musiał dać reżyserowi do myślenia, skoro intensywne prace nad szlifowaniem ostatecznego kształtu spektaklu trwały do ostatniej chwili przed premierą. Nie odpowiedział jednak na wszystkie pytania, w tym to zasadnicze: dla kogo owa realizacja jest przeznaczona? Pewności co do tego nie dała także premiera, do czego zresztą reżyser uczciwie i otwarcie się przyznał.

Czy jednak pytanie o adresata spektaklu rzeczywiście jest takie ważne? W tym przypadku - tak. Przyjęło się bowiem uznawać, że stworzone przez Lewisa Carrolla opowieści o przygodach małej Alicji zawierają w sobie dwie książki- jedną dla dzieci, drugą zaś dla dorosłych. Zatem rzeczą podstawową dla twórcy jest zadecydowanie, komu tę historię chce opowiedzieć. Mam wrażenie, iż Passini chciał zadowolić obydwie grupy potencjalnych odbiorców, czego skutkiem jest to, iż obie znajdą w spektaklu coś dla siebie, ale żadna nie może się czuć w pełni usatysfakcjonowana. Dla dzieci, zwłaszcza tych młodszych, realizacja ta może się okazać za trudna (np. fragment z Calderona w oryginale), dla widza dorosłego zaś zbyt powierzchowna. Przypominająca surfowanie po powierzchni dwóch słynnych powieści Carrolla, podczas gdy osobiście oczekiwałbym raczej "zanurkowania" w ich głąb. Zabawy logicznymi paradoksami i warstwą językową, którą tak świetnie przełożył na język polski Maciej Słomczyński (a miejscami także Robert Stiller). Tego w spektaklu bardzo mi brakowało. Aż w nadmiarze za to mieliśmy wizualnych efektów, które - owszem - dobrze kreowały alternatywną rzeczywistość sennego marzenia, ale ich nagromadzenie sprawiało, iż fragmenty dialogów, jakie znalazły się w adaptacji, były wyraźnie przykrywane przez technologię.

Ale oczywiście spektakl ma też mocne strony, których przemilczeć nie można. Przede wszystkim znakomitą muzykę autorstwa Passiniego i Marcina "Kabata" Kowalczyka (uwaga: nie jesteśmy spokrewnieni!) oraz ruch sceniczny, którego nie powstydziłby się niejeden spektakl z festiwali teatrów tańca.

(...)

Jak zatem generalnie ocenić realizację Passiniego? Położywszy na szalach zalety i mankamenty spektaklu można rzec, iż przypomina choinkową bombkę. Wygląda ładnie i miło się nań patrzy, ale lepiej nie sprawdzać, co jest w środku.

***

Całość w Polsce Kurierze Lubelskim.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji