Artykuły

'Anarchistka' mało buntownicza

"Anarchistka" w reż. Tomasza Szczepanka w Teatrze Studio w Warszawie. Pisze MG w portalu kulturaonline.pl.

Temat tożsamości i tego czy, jeśli jesteśmy źli to już do końca, jest dziś bardzo aktualny. Może nie tyle dziś co zawsze był, teraz dopiero zaczynamy to rozumieć i zadawać więcej pytań. Czy ludzie się zmieniają? To jedno z najbardziej nurtujących dla psychologów pytań. Czy przestępca może się zmienić? To z kolei jedno z najtrudniejszych pytań jakie zadaje sobie wymiar sprawiedliwości, bo przecież jeśli nie może to jaki sens ma kara?

Najnowsza sztuka uhonorowanego nagrodą Pulitzera Davida Mameta "Anarchistka" zadaje właśnie te pytania. Dramaturg wykorzystał historię Kathy Boudin, amerykańskiej buntowniczki, rewolucjonistki, członkini lewicowego ruchu Weather Underground, która została skazana na 25 lat do dożywocia za zabicie dwójki policjantów podczas włamania.

Ruch, w którym działała Boudin dziś zostałby zapewne nazwany organizacją terrorystyczną. Jego członkowie, działając pod hasłem wycofania wojsk amerykańskich z Wietnamu i Laosu, organizowali uliczne demonstracje kończące się rozruchami, ale także nie wahali się używać siły i przemocy (np. bombardując Pentagon), wierzyli w skrajnie lewicowe poglądy, mówiące, że jednostka jako taka nie posiada niczego i nawet jej życie należy do społeczeństwa, w związku z tym można je odebrać w imię dobra ogółu.

Kathy Boudin pochodziła z zamożnej rodziny i była kobietą dobrze wykształconą, zresztą jak wielu członków WU. Po zabójstwie policjantów trafiła do więzienia, w którym przeżyła, jak twierdzi, przemianę duchową i odnalazła Boga. Po trzeciej prośbie o ułaskawienie została zwolniona z więzienia, a obecnie jest wykładowcą na Uniwersytecie Columbia.

Mamet skupia się na jednym zagadnieniu z życiorysu Boudin. Zadaje on pytanie czy ta kobieta rzeczywiście się zmieniła. Nie jest ono bezpodstawne. Nasuwa się szereg pytań, na które być może nie znajdziemy odpowiedzi nawet po wielokrotnym przemyśleniu sztuki. Czy Boudin nie była osobą na tyle inteligentną, żeby oszukać sędziego i społeczeństwo twierdząc, że się zmieniła? Jakim człowiekiem była naprawdę? Czy rzeczywiście wierzyła w to co głosiła? Czy się zmieniła czy może użyła podstępu, żeby wywinąć się karze?

Autor wybiera bardzo ciekawy moment na zadanie tych pytań i pytań o dążenie do wolności w ogóle. Jaką cenę jesteśmy w stanie zapłacić za wolność? Ile jesteśmy w stanie oddać z siebie za wolność? Mamet pokazuje Kathy w czasie drugiej rozmowy z Ann, sędzią, która ma zdecydować o jej dalszym losie. Ann zna Kathy, nie wierzy w jej przemianę, nie chce jej wypuścić, nawet mimo śmiertelnej choroby jej ojca. Więźniarka używa różnych argumentów, żeby uzyskać wolność. Jest to istna walka o życie, ostatnia deska ratunku. Ostatecznie, kiedy widzi, że nic nie uda jej się ugrać mówi, że następczyni Ann (która idzie na emeryturę) uwolni ją na pewno, bo nie będzie aż tak podejrzliwa. Sztuka kończy się pozostaniem Kathy w więzieniu, jednak jej słowa sprawdzają się. Boudin wyszła na wolność podczas kolejnej rozmowy z nową już sędziną.

Dramat Mameta rzeczywiście daje do myślenia. Retoryka pytań i odpowiedzi jest na tyle wieloznaczna i porusza się przy tym ciągle w konwencji pewnej gry, że samemu trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie czy się wierzy Kathy czy też nie.

Tomasz Szczepanek w swojej "Anarchistce" w Teatrze Studio traci to napięcie. Polski widz nie zna historii Kathy Boudin, więc skupić musi się na czymś innym niż realność postaci, choć dramat można na pewnym poziomie zaliczyć do rodzaju sztuki dokumentu. Widz nie musi znać idei ruchu WU, nie musi orientować się w historii najnowszej USA, jednak w przypadku tego wystawienia, jeśli tego nie zna nie do końca może zrozumieć sens spektaklu, co jest słabym punktem sztuki. Reżyser chcą pokazać cały wachlarz i przekrój możliwości relacji między bohaterkami traci rozpęd i napięcie związane z walką między nimi. Wygląda to trochę tak jakby sam nie mógł się do końca zdecydować, a nie jakby wiedział, ale nie chciał powiedzieć, zmuszając widza do myślenia.

Na scenie mamy dwie kobiety, z których każda chce przejrzeć tę drugą, każda dąży do tego, żeby mieć rację. Tekst dramatu nie jest łatwy. Zawiera wiele odniesień do filozofii i myśli XX-wiecznej. Jeśli widz ma coś z tego zrozumieć dialog powinien być prowadzony w silnej opozycji dwóch postaci. Obie aktorki grają mocne charaktery, jednak nie są one dość wyraziste.

Ann (Jadwiga Jankowska-Cieślak) stara się zrozumieć Kathy, dlatego czyta jej książkę i listy, w pewien sposób jej zazdrości. Kathy (Dorota Landowska) trudno przejrzeć, nie do końca widać tę walkę o wolność. Choć mówi o tym jak desperacko chce wyjść z więzienia i podaje wiele powodów, nie widać w niej buntowniczki. Landowska jest dość statyczna w swej roli, jakby więzienie nie dotyczyło jej bohaterki.

Uniwersalizm tej historii polega po pierwsze na przypomnieniu realnej postaci, a z drugiej na pytaniu o tożsamość i zmianę oraz wszechogarniające kłamstwo, z którego ciężko wyłuskać prawdę. Reżyser jednak nie do końca wykorzystał możliwości obu aktorek i potencjał emocjonalny jaki niesie tekst Mameta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji