Artykuły

W narodowej malignie

"Kordian" Słowackiego w inscenizacji Jana Englerta jest nowym, ważnym kluczem do teatru romantycznego

Jan Englert dokonał w teatrze telewizji rzeczy artystycznie niezwyczajnej. Czyniąc malignę rannego bohatera osią teatralnej narracji "Kordiana", amorficzny dramat romantyczny scalił w jednolity przewód sceniczny. I jeszcze: nie tylko przełożył dramat na teatr, a teatr na telewizję, ale - bagatela! - zaproponował oryginalną i współcześnie nośną estetykę telewizyjną dla romantycznego kreacjonizmu.

Spektakl otwiera scena koronacyjna. W tłumie na placu Zamkowym kręcą się Garbus-Mefisto-Doktor, Nieznajomy, spojrzenia co chwilę zatrzymują się na Grzegorzu i małym Kordianie. Po koronacji tłum rozlewa się po Starówce. Witold Adamik - znakomicie, jak cały spektakl - podgląda i filmuje grupki w uliczkach i zaułkach.

I dopiero teraz początek: "Zabił się młody". Swój pierwszy, hamletyczny monolog Kordian rozważa w pałacowym parku, w - jak koronacja - znów autentycznym plenerze. Czy dla kreacjonizmu romantycznego wiersza sposobny jest - tak mu przecież przeciwny - naturalizm filmowanej natury? Tak! - rozstrzyga to już za chwilę monolog o Kazimierzu, którym Grzegorz usiłuje zbudzić w Kordianie patriotyczny żar. Gustaw Holoubek jest w tym mistrzowskim monologu wielki... prostotą. Jakże pięknie nie poetyzuje poezji i tą zwyczajnością bez pozy kształtuje prawdę właśnie poetycką! Naturalizm pleneru nie odstaje od kreacjonizmu frazy Holoubka; obydwa plany oddają jakby naturalną wielowarstwowość zdarzenia.

Już w scenach młodzieńczych Michał Żebrowski zapowiada bardzo obiecującego Kordiana. Sprawnie mówiony i rytmizowany wiersz, na razie tyle. Na razie, bowiem to tylko liryczny plan bohatera, acz w interpretacji młodziutkiego aktora już przekonywający autentyzmem wyznań. Kiedy w finale rozmowy z Laurą rzuca jej jedno słowo: "Oszalał", bez patosu, z bolesną zwyczajnością - nadzieja na nieprzeciętną rolę rośnie.

- "Nieszczęście! Panicz się zastrzelił" -woła Grzegorz, biegnąc przez park ku ciału Kordiana. Całą bowiem scenę samobójstwa Englert widzom pokazuje. Już niosą Kordiana. Już oto umarł Gustaw, narodził się Konrad - zastrzelił się kochanek kobiety, rodzi się kochanek ojczyzny.

I teraz dopiero z półmiksów i przenikań pojawia się "Przygotowanie" - jakby w roztrzaskanej głowie Kordiana.

Wichry i bełkot wód, wkomponowane w piękną, pełną przestrzeni muzykę Jerzego Satanowskiego. Tutaj wszystko jest kreacją - i dźwięk, i jawnie teatralna j scenografia Janusza Sosnowskiego, i kostiumy Ireny Biegańskiej. Przygotowanie majaczy w rozbitej czaszce romantycznego młodzieńca na miarę i kształt jego wyobrażeń.

Niema kameralna scena - kluczowa dla inscenizacji Englerta: ranny Kordian z czołem obwiązanym białą chustą leży w łóżku; służąca i Grzegorz pielęgnują niedoszłego samobójcę. Przeżył więc. Tak jednoznaczne dopowiedzenie - zdawałoby się, nie na miejscu w teatrze romantycznym - w teatrze telewizji lirycznym obrazem zapewnia logikę i ciągłość narracji. A w reżyserskiej interpretacji Jana Englerta scena ta znaczy też wiele więcej: cały oto dramat Słowackiego przetoczy się przed oczyma Kordiana - w gorączce i malignie romantycznego bohatera. Na poły realne sceny z Violettą i papieżem to projekcja wizji Kordiana. Oto ranny spojrzał na kielich wody u wezgłowia i - znowu -zaczyna w malignie monolog na Mont Blanc. I już tam stoi, w zbliżeniu zrazu, bez tła, pośród prześwietleń i mgieł. Całe Alpy, cały romantyczny dekor nie istnieje; po co? - ludzka twarz wystarczy. To jest właśnie przekład telewizyjny. Na Mont Blanc już nie ma wątpliwości: tym Kordianem Żebrowski pięknie wchodzi w polski teatr. Bez śladu patosu, jako romantyczny bohater w dzisiejszej skali wrażliwości i objawiania emocji. Monolog prowadzi od lekkiego muskania uczuć po wybuch namiętności, z których wyprowadza skupioną refleksję. Kreacjonistyczna, acz trzymana w aktorskich cuglach ekspresja - jakby obrócona do wnętrza.

Na "Oto Polska. Działaj teraz" Anioła z jak gdyby wizyjnej rzeźby gotyckiej - "Polacy!" - woła Kordian i...w malignie spada z łóżka. Grzegorz z trudem dźwiga rannego; Kordian - Winkelried rzuca się na las włóczni, w gorączce plączą się obrazy Przygotowania. I już, śród półmiksów, spiskowi schodzą się do podziemi katedry. Starzec, co krew cara bierze na swą głowę (Ignacy Machowski), przeważa szalę. Szpieg stacza się ze schodów; wyjmując mu tajne raporty, Kordian nurza ręce we krwi. Prezes, Andrzej Łapicki, podaje mu białą chust-kę. Na zbliżeniu ręce Kordiana spływają krwią - oto dokonała się inicjacja.

- "Puszczajcie mnie, puszczajcie! Jam carów morderca" - Kordian w gorączce rzuca się na łóżku i oto już widzi sam siebie, jak w mundurze idzie przez komnaty zamkowe. Przedziera się przez Strach, Imaginację, przez majak Laury. "Jezus Maryja!" - krzyczy w łóżku zlany potem, i znów prze ku sypialni cara. Komnaty i korytarze są ciemne a prześwietlone, fantasmagoryczne, pełne wizji, korowodów, w których każdy niesie trumnę. A w trumnach szkielety. A za oknami i w zamkowych korytarzach nocne pochody. To nie jest tautologia. To wizja poetycka przełożona w malignie Kordiana na wielowarstwową narrację telewizyjną. Znów "Jezus Maryja!" - woła Kordian szamocząc się w pościeli. I znowu Zamek - car wychodzi z sypialni. I już kadr przy łóżku Kordiana: na jego pytanie Ktoś ty jest?, spokojna odpowiedź: Jestem zapaleńcem - u wezgłowia rannego siada Doktor. Wcześniej był to Garbus, Mefisto - wciąż ta sama twarz Władysława Kowalskiego. Przy łóżku Kordiana wiedzie z nim całą scenę w domu wariatów. Gdzież oni - pyta w jej finale Kordian i w jego narodowej malignie pojawiają się: car i Konstanty. Za chwilę ranny ujrzy swój własny skok przez bagnety - plac Saski jest realny, skok, w przenikaniach, wizyjny. Relacje jawy i imaginacji zacieśniają się, stają się nierozdzielne.

Wielka scena cara i Konstantego jest w pełni realistyczna. Kiedy grana jest tak wirtuozowsko, jak ją grają Jan Englert i Mariusz Benoit, nie trzeba wierzyć podręcznikom, widać po prostu: to jedna z największych scen psychologicznych dramaturgii romantycznej. Kiedy wiersz zdaje się naturalnym sposobem rozmowy, a postaci cieleśnie wiarygodne, równie naturalna staje się wizyjność istnienia. Warstwa wyobrażeń i reminiscencji, w której przywołana dialogiem koronowanych zjawia się młodziutka Angielka i potem jej gnijący w szafie trup. Kto widzi trupa? Konstanty, car? Może Kordian, który cara i Konstantego ogląda w swych gorączkowych wizjach...

Car podpisał ułaskawienie. Z rąk Konstantego odbiera je adiutant o... znanej już Kordianowi twarzy Mefista-Doktora. Spowiednik (Zbigniew Zapasiewicz) przy łożu rannego ma także twarz znajomą - wcześniej w malignie jawił się jako papież. Spowiedź odbywa się przy łożu - ale równocześnie jakby i w celi śmierci, gdzie podchorąży Kordian oczekuje egzekucji. W tym ostatnim monologu Żebrowski jest wstrząsający. Wstrząsający dynamiką wewnętrzną, siłą wyrazu i powściągliwością. W celi śmierci się to odbywa, ale i w łożu - bo właśnie przy nim Grzegorz opowiada rannemu bajkę o Janku, co psom szył buty. Englert ostro tnie monolog Grzegorza i jego fragmenty tasuje z sekwencjami finału. Grzegorz - i cela: - Na jaką idę śmierć? - Na rozstrzelanie. Maligna. Grzegorz przy łożu rannego - i Kordian przed plutonem egzekucyjnym. Maligna. Grzegorz prawi bajkę - i już gna adiutant z ułaskawieniem; czy zdąży? A Grzegorz prawi. Na jego miejscu pojawia się Archanioł z Mont Blanc. Maligna. I nagle kadr czarno-biały: to Zamek Królewski... płonie w Powstaniu Warszawskim. Maligna trwa.

Zamykające narodową malignę Kordiana i Kordiana dokumentalne kadry filmowe płonącego Zamku nie są żadnym tam przez Englerta "dopisywaniem" czy "uwspółcześnianiem" romantycznego dramatu. Wypływają z tej narracji w sposób logiczny i swą nagłą oczywistością - wstrząsają. Zdumiewająco oto mieszczą się i porażają ciągłością losu i jednolitością naszego myślenia o narodzie i jednostce we wciąż żywych kategoriach romantycznych. W narodowej malignie. Ad infinitum...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji