Artykuły

Smutny karnawał

"Karnawał, czyli pierwsza żona Adama" w reż. Bogdana Cioska w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Ostatnia sztuka Sławomira Mrożka to drobiażdżek, szkic, dość rozpaczliwie rozszerzony przez Bogdana Cioska do rozmiarów pełnoprawnego przedstawienia teatralnego.

Do hotelu prowadzonego przez Impresaria i jego młodego Asystenta przyjeżdżają (jak się okazuje na końcu, z inicjatywy Szatana) Adam, Ewa, stary Goethe i młoda Margherita, biskup, Prometeusz, a także sam Szatan i Lilith, pierwsza żona Adama.

Ta ostatnia jest pomijana w oficjalnym dyskursie biblijnym, za to w nieoficjalnych uznawana - w zależności od epoki i fantazji artystów - za pierwszą femme fatale, niezależną feministyczną buntowniczkę bądź wręcz matkę wampirów.

Zestaw postaci dość nieoczywisty - no bo co ma wspólnego np. Goethe z biskupem albo Prometeusza z Margheritą (z "Fausta", ale bardziej z życia Goethego, który na stare lata zakochiwał się w coraz to młodszych panienkach)? Karnawał też nieoczywisty, bo nie umiejscowiony jak Pan Bóg przykazał w lutym, ale w czerwcu. Letnie okoliczności owego karnawału prowadzą do Szekspirowskiego "Snu nocy letniej" - no i rzeczywiście, głównym tematem "Karnawału" okazuje się seks. A także starość i młodość, zdrada, uwodzenie i kłopoty z potencją.

Niezbyt to wszystko jednak ciekawe - nie bardzo wiadomo, czemu Szatan zwołał ten letni karnawał, czemu chciał skonfrontować ze sobą dwie kobiety głupawego Adama, czemu podsunął apetyczną Margheritę Impresariowi i Asystentowi, po co mu na tym balu Prometeusz i Biskup. Może chciał zamieszać w historii ludzkości, skoro pchnął Ewę w ramiona Asystenta, skutkiem czego (Ewa, opuszczając hotel, jest w ciąży.) być może pochodzimy nie od Adama i Ewy, ale od Ewy i kogoś innego. Cóż, Asystent wygląda na bardziej rozgarniętego niż Adam, może więc nie jest to taka zła ewentualność.

Ten dość wątły tekst Bogdan Ciosek wystawił starannie, próbując dodać mu atrakcyjności ruchem, ale przemarsze Grzegorza Łukawskiego (Prometeusz) krokiem chodziarza czy Barbary Garstki (Margherita), wypinającej pupę i kręcącej rączkami, na dłuższą metę tylko irytowały. Tak jak taneczne nakrywanie stołów w wykonaniu Krzysztofa Piątkowskiego (Asystent), zabawne przy jednym stole, ale przy czterech już niekoniecznie, oraz parady gości zjeżdżających do hotelu. Całe to ministerstwo dziwnych kroków miało chyba za cel wydłużenie spektaklu, bo innego trudno się dopatrzyć.

Aktorzy prezentowali się owszem efektownie, ale jedynie Krzysztof Jędrysek (Goethe) stworzył postać przyciągającą uwagę, niezależnie od tego, że to najlepiej napisana przez Mrożka rola, i jak można się domyślać, osobista. Poczynając od błysku podejrzanie białych zębów i zalotnie ułożonych przerzedzonych włosów, Jędrysek konsekwentnie zbudował postać starego poety u boku młodej dziewczyny, trapiącego się nie tylko problemami z potencją, ale i problemami z artystyczną nieśmiertelnością. Jędrysek jest nieodparcie zabawny i żywiołowy, ale jego lęk przed nieznanym brzmi prawdziwym tonem, zwłaszcza na tle papierowych figurynek zapełniających scenę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji