Artykuły

Piękna Lucynda

Dawno już nie oglądaliśmy w Poznaniu tak pysznej kome­dii. "Piękna Lucynda" napisana przez zmarłego przed 20 laty Mariana Hemara doczekała się polskiej prapremiery na deskach Teatru Nowego. Historia tego utworu jest niezwykła. Najpierw Józef Bielawski za namową króla Stanisława Augusta przerobił krotochwilę Moliera, która pod tytułem "Natręci" wystawiona została na inaugurację polskiej sceny narodowej w 1765 roku. Dwieście lat później motyw natrętów przeszkadzających w mi­łosnej schadzce pary zakochanych wykorzystał Marian Hemar, prezentując w londyńskim Ognisku Polskim swoją najnowszą komedię - "Piękna Lucynda".

PRZEDSTAWIENIE to uwa­żane jest za największe osiągnięcie teatru emigra­cyjnego, grano je 50 razy, a w głównych rolach wystąpili Wła­da Majewska i Henryk Vogelfender - "Tońko" z Wesołej Lwowskiej Fali. Dokonując swo­bodnej przeróbki sztuki Bielawskiego - Hemar wykorzystał i temat i okoliczności jej wysta­wienia, inscenizując "teatr w teatrze". Historia Lucyndy opo­wiedziana jest z perspektywy do­świadczeń teatru i kabaretu okresu międzywojennego. Pasti­sze i trawestacje, łączenie języ­ka potocznego i poezji, piosen­ki, dowcipy językowe i sytuacyj­ne, aluzje i cytaty, przenikanie się planów czasowych stwarza­ją preteksty do eksplozji na­stroju radości i zabawy.

Lekkość i humor tej komedii wy­magają wielkiego kunsztu aktorskie­go. Intuicja reżyserska Eugeniusza Korina pozwoliła mu doskonale do­stroić temperamenty aktorów do ról. I tak w postać guwernantki-ciotki Utciszewskiej doskonale wcieliła się Daniela Popławska. Praca nad krea­cją tej postaci była szczególnie od­powiedzialna, gdyż wśród premiero­wej widowni znajdowała się aktorka, dla której Marian Hemar spe­cjalnie tę rolę napisał - Włada Ma­jewska. Daniela Popławska jeszcze raz zademonstrowała swój nieprzeciętny wdzięk i wielką skalę swego niepo­spolitego talentu.

Zabawę w teatr animują trzy muzy - Talia, Melpomena i Terpsychora. Pojawiają się nie­spodziewanie, unosząc się nad sceną, kierują rozwojem wypad­ków. Nie wiem, czy gdziekolwiek w Polsce istnieje teatr, w którym znaleźć można trzy tak rewelacyjne, dojrzałe aktorki. Kaja Nogajówna, Sława Kwaś­niewska i Krystyna Feldman stworzyły niezapomniane krea­cje swoim kunsztem, wrażliwo­ścią na efekt komiczny, odwoły­waniem się do rozmaitych kon­wencji i stereotypów, poczuciem humoru prostotą i umiejętnością śmiania się z siebie. Ich każdorazowe pojawienie się na scenie powodowało lawinę śmie­chu. Szczególnie podbiła widow­nię Krystyna Feldman - aktor­ka, która w tym roku obchodzi 55-lecie pracy artystycznej. I ja­ko Terpsychora, i jako służąca Zuzanna, i w roli chłopaka do posług - Wawrzonka świetnie nawiązywała kontakt z widza­mi, bawiła się własną rolą, zbie­rając zasłużone brawa.

Mariusz Sabiniewicz (hrabia Adam) może nieco przerysował postać, kreu­jąc mimozowatego, nadmiernie sub­telnego lirycznego kochanka. Maria Rybarczyk (Lucynda), moja ulubiona aktorka, pełna temperamentu i umiejętności kreowania żartu sytua­cyjnego tworzy z Danielą Popławską znakomicie uzupełniający się duet. Bardzo dobre wrażenie zrobił także debiutujący na poznańskiej scenie Janusz Andrzejewski (Poufalski). Podobają się również odtwórcy po­zostałych ról - Witold Dębicki (Faworski), Aleksander Machalica (Skarbnik), Paweł Binkowski (Wietrznikowski), Waldemar Szczepaniak (Sufler) oraz pojawiająca się w nie­oczekiwanych momentach "złota mło­dzież" - Zbigniew Grochal i Miro­sław Kropielnicki.

Subtelna, skromna scenografia, kontrastująca z wyrafinowanymi kostiumami z epoki zaprojekto­wała Irena Biegańska. Dobrze się stało, że Eugeniusz Korin przygotował tę sztukę, przypo­minając znów talent Hemara i przewidując sukces tego przed­stawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji