Artykuły

Z Koszalina natrętni Natręci

W piątek, 9 bm., zobaczy­liśmy na małym ekranie "Na­trętów" Józefa Bielawskiego w inscenizacji Bałtyckiego Teatru Dramatycznego z Kosza­lina. Sztukę tę zaprezentowano nam w ramach II Telewi­zyjnego Festiwalu Teatrów Dramatycznych. Niestety, obu­dzono Bielawskiego. Wbrew przestrogom oświeceniowych mistrzów:

Tu leży Bielawski. Szanujcie

Tę ciszę.

Bo jak się obudzi, komedię

napisze.

I faktycznie - trzeba przy­znać - impreza ta wypadła bardzo niefortunnie. Było to co najmniej wielkie nieporo­zumienie. Inscenizacja "Natrę­tów" chybiona była bowiem zarówno pod względem teatralnym jak i telewizyjnym. Tłu­maczono nam przed spektak­lem, że inspiracją tego przed­sięwzięcia była 200 rocznica powstania "Natrętów" i jed­nocześnie początków istnienia sceny narodowej. Chwalebna to rzecz w narodzie - kult dla tradycji, ale pod warunkiem, że kult ten nie będzie ślepy. Niestety twórcy inscenizacji zdawali się o tym nie pamię­tać. Natrętni byli ci telewizyj­ni "Natręci" z Koszalina. Je­dyną ich racją istnienia była owa cyfra 200. Słaby, nie­atrakcyjny literacko i teatral­nie tekst "położyli" do reszty aktorzy i reżyser. Nie tylko tekstowi, ich grze także za­brakło dobrego nerwu kome­diowego. W efekcie ta komedia nie była wcale zabawna. Smu­ciła nieumiejętnością doboru odpowiedniego repertuaru, iry­towała słabością gry aktorów.

Nieruchawość postaci udzie­liła się także telewizyjnym kamerom. Widowisko było więc w sumie straszliwie sta­tyczne. Jak na ironię, poka­zano nam "Natrętów" po bar­dzo dobrej, interesującej "Mo­jej drodze do Polski" Teatru im. S. Jaracza z Olsztyna. Trudno o dwie bardziej od­mienne, kontrastujące ze so­bą inscenizacje. Współczesność i dawność, atrakcyjność tema­tu i ujęcia - nudziarstwo. Tam - wnikanie do głębi ludzkiej psychiki, szczerość, naturalność, tu - nadęte moralizatorstwo, sztuczność, czczość frazesów anno domini 1765, podawanych w dodatku z bardzo poślednim kunsztem. Inscenizacja teatru olsztyńskie­go znakomicie nadawała się na mały ekran, stwarzała licz­ne okazje do telewizyjnych zbliżeń. "Natręci" byli zdecy­dowanie antytelewizyjni. Ka­mery stały jak zamrożone. Ale nie mogło przecież być ina­czej. "Natręci" nie nadają się już dzisiaj na scenę teatralną, a tym bardziej na ekran tele­wizyjny, który niedostatki tekstu Bielawskiego ukazuje jak przez szkło powiększają­ce. Oglądając taki spektakl nie można nie zadać pytania - po co? Przecież sprawy, o których mowa w "Natrętach" nikogo nie są w stanie dziś wzruszyć. A sposób ich przed­stawienia i dla współczesnych Bielawskiemu nie był zado­walający.

Jedno tylko można dodać na pocieszenie. No cóż, uczy­my się na własnych błędach.

Inscenizacja Bałtyckiego Te­atru Dramatycznego z Kosza­lina powinna być przestrogą dla teatrów, a przede wszystkim dla telewizji. Ponadto te­atry biorące udział w festiwa­lu winny pamiętać na przy­szłość, że przymiotnik "tele­wizyjny" w nazwie imprezy zobowiązuje do czegoś, że sta­ranniej należy dobierać re­pertuar i sposób jego prezen­tacji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji