Artykuły

Oswoić chorobę

"Gry ekstremalne" w reż. Joanny Grabowieckiej w Teatrze Dramatyczny w Warszawie. Scena na Woli. Pisze Jacek Wakar w Dzienniku Gazecie Prawnej.

"Gry ekstremalne" w warszawskim Teatrze Na Woli trudno traktować jako pełnoprawne przedstawienie. Zdecydowanie lepiej jako projekt o bardzo szlachetnych intencjach.

Ewa Gawlikowska-Wolff była studentką Szkoły Dramatu Tadeusza Słobodzianka. Gdy zachorowała, postanowiła zapisać w sztuce swoje przeżycia z tego najtrudniejszego czasu. Sądząc po spektaklu Joanny Grabowieckiej, zdążyła napisać niewiele. Kiedy przegrała walkę z nowotworem, jej historię zdecydowała się opowiedzieć Elżbieta Chowaniec, znana dotychczas z bardzo udanej skądinąd "Gardenii".

Na "Gry ekstremalne" składają się zatem niejako dwa utwory. W pierwszym, pisanym przez samą Ewę Gawlikowską-Wolff, spotykamy niejaką Julię (Anna Corajska), która w rozkwicie sil zostaje zderzona z wiadomością o śmiertelnym wyroku. Ten fragment wybrzmiewa mocno przede wszystkim dzięki znakomitej roli Gorajskiej, która akcentuje strach przed chorobą, bunt przeciw niej oraz próby zagłuszania świadomości, chociażby śmiechem. Trochę przeszkadzają aktorce pomysły reżyserującej spektakl Joanny Grabowieckiej. Ona bowiem, bojąc się zawierzyć samej opowieści, próbuje uatrakcyjnić ją wątpliwymi sposobami. Tu dołoży absurdalny taniec, tam wizualizacje, skutecznie odciągając uwagę widzów od najważniejszego.

Potem historia Julii się urywa, a my otrzymujemy szereg monologów o Ewie, pisanych jak rozumiem przez Elżbietę Chowaniec. Jedne są przejmujące - choćby ojca (Henryk Niebudek) albo kapelana szpitalnego, odprowadzającego chorych na tamtą stronę (Janusz R. Nowicki), inne zdecydowanie słabsze. Generalnie przeszkadza mi, że aktorzy Teatru Dramatycznego recytują je matowym głosem, jakby chcieli pokazać, jak solennie wykuli je na pamięć. A już kompletnie rozbijają napięcie dwa występy Agnieszki Lucyi. Śpiewa bardzo ładnie, tyle że jej piosenki są z zupełnie innego świata. Kompletnie nie rozumiem, po co w historii bezlitosnej i nieubłaganej takie ozdobniki

Autorzy "Gier ekstremalnych" postanowili niczego Ewie Gawlikowskiej nie dopisywać, a tylko zderzyć jej tekst z relacjami innych. Trochę żałuję, że nie wybrali innej drogi, bo chętnie zobaczyłbym, jak Anna Gorajska mierzy się z kolejnymi etapami swojej ekstremalnie trudnej roli. A tak z dwóch nieprzystających do siebie tekstów Joanna Grabowiecka nie potrafiła zlepić przedstawienia, więc dość trudno jest mówić o teatrze. Być może jednak nie to jest w tym przypadku najważniejsze. Publiczność słucha "Gier ekstremalnych" w absolutnym skupieniu, ktoś ociera łzę, podczas oklasków kilka osób wstaje. Może więc projekt Teatru Dramatycznego osiąga swój cel? Może pal licho teatr, skoro dotyka się tym razem spraw od niego po wielokroć ważniejszych. Może...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji