Gdańsk. Gala Stand-up Comedy w Parlamencie
Koniec udawania wiejskiej baby w kalesonach naciągniętych pod pachy i parodiowania Wałęsy - polski kabaret wreszcie zyskał nowe oblicze. Czołowi standuperzy wystąpią w Gdańsku już w najbliższą niedzielę, 13 października.
W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy na polskiej scenie kabaretowej wydarzyło się coś bardzo ważnego - to wydarzenie, zaplanowana na niedzielę, 13 października, gala stand-upu, będzie na to najlepszym dowodem. Na scenie stanie wówczas cała polska czołówka sceny stand-upowej: Antoni Syrek-Dąbrowski, Abelard Giza, Kacper Ruciński, Karol Kopiec, Katarzyna Piasecka, Rafał Rutkowski i Tomasz Jachimek, będą kpili z wszystkiego i wszystkich, nie wyłączając publiczności, samych siebie, a może i papieża, będą używać brzydkich wyrazów, będą sprawiać, że widzowie popłaczą się ze śmiechu.
To wszystko wyraz niemal rewolucyjnej zmiany, która - wreszcie - zaszła na rodzimej scenie kabaretowej. Przeżywała ona permanentny kryzys od 1989 roku, kiedy zupełnie straciła sens formuła aluzyjnego wyśmiewania się z komunistycznej władzy. Polski kabaret najpierw pogubił się zupełnie, nie umiejąc znaleźć nowej strategii rozśmieszania widzów, potem, kiedy na scenę wkroczyło nowe pokolenie, symbolicznie związane z Zieloną Górą, gdzie powstało prawdziwe zagłębie nowych grup kabaretowych, odbudował się pod względem ilości aktywnych wykonawców i ich popularności, ale niestety żerował na raczej niskich instynktach, prezentując poziom bliski niekiedy niemal koszar. I tylko czasem pojawiały się wyjątki w postaci dość wyrafinowanego pod względem intelektualnym, mocno zaprawionego absurdem, humoru grupy Mumio, ale średnia polskiego kabaretu w ostatnich dwóch dekadach to parodiowanie tych najłatwiejszych do sparodiowania polityków albo udawanie prostej, wiejskiej kobiety w kalesonach naciągniętych pod pachy.
I kiedy wydawało się już, że kabaret skazany jest na wieczne brodzenie w tej smutnej niszy, nagle pojawiło się zupełnie nowe pokolenie: artyści zupełnie oderwani od politycznej doraźności - jednego z przekleństw polskiego kabaretu ostatnich lat, artyści, którzy zamiast oglądać najróżniejsze "skecze męczące" na festiwalach i festiwalikach w Zielonej Górze, pilnie śledzili na youtubie, co działo się na scenie kabaretowej w Stanach Zjednoczonych. A tam wrzało: popularna od dekad konwencja stand-upu, właśnie m.in. za sprawą rozwoju internetu nabrała wiatru w żagle i stała się zjawiskiem niezwykle ważnym i wpływowym.
W Nowym Jorku codziennie trafić można w którymś z klubów na "comedy show" - czasem taki, w którym nieoczekiwanie na scenie pojawia się któraś z wielkich gwiazd tej konwencji, takich jak Eugene Mirman czy Reggie Watts, rubryka z zapowiedziami tego typu występów ma w tygodniowych informatorach kulturalnych miejsce równe teatrowi i koncertom, a najważniejsi artyści wywodzący się z tego nurtu z powodzeniem przenikają do świata filmu i robią tam wielką karierę: tak jak choćby Zach Galifianakis, gwiazda cyklu "Kas Vegas", czy Sarah Silverman. Amerykański stand-up jest bezkompromisowy, apolityczny, mocno odwołujący się do kultury i popkultury, niegrzeczny - chętnie balansujący na granicy politycznej i obyczajowej poprawności.
I nagle okazało się, że młodzi polscy artyści kabaretowi też tak potrafią i że to śmieszy polską publiczność - niekoniecznie tę samą, która do tej pory przychodziła na występy kabaretowe, a raczej tę, która z poczucia żenady omijała je szerokim łukiem. Nagle okazało się, że pojawiła się cała grupa tego typu artystów, że zaczęło się tworzyć całe środowisko - punkt ciężkości symbolicznie przeniósł się z Zielonej Góry do Gdańska i Warszawy. Niedzielną imprezę w klubie Parlament potraktować można jako mocną manifestację tego właśnie środowiska, symboliczne podniesienie ręki: jesteśmy obecni i mamy coś do powiedzenia. Warto tego posłuchać, bo naprawdę jest się z czego śmiać.
Gala Stand-up Comedy, niedziela, 13 października, godz. 21, klub Parlament, Gdańsk, ul. Św. Ducha 2, biley: 45 zł.
