Artykuły

Trzeba robić, aby żyć

"Requiemaszyna" w reż. Marty Górnickiej z Instytutu Teatralnego w Warszawie na XII Festiwalu Prapremier w Bydgoszczy. Pisze Ewelina Szczepanik w serwisie Teatr dla Was.

Umieszczenie "Requiemaszyny" w repertuarze Festiwalu Prapremier jest wyborem tyleż przewidywalnym, co zaskakującym. Spektakl powstał bowiem w Instytucie Teatralnym, który nie jest przecież teatrem instytucjonalnym, a samej produkcji bliżej raczej do miana eksperymentu scenicznego, może nawet offu - jest to propozycja zasadniczo odmienna od wszystkich innych przedstawień, zaprezentowanych w ramach festiwalu. Z drugiej strony, sukces "Requiemaszyny" w kraju i za granicą jest wystarczającą rekomendacją dla dzieła Marty Górnickiej.

Na scenie kilkanaście zwykłych podestów, ustawionych na kształt schodów, za nimi biała płachta ekranu, a na nich - dwudziestu ośmiu aktorów różnej płci i w różnym wieku, w ogóle do siebie nie podobnych; każdy w innym kostiumie. Ta odmienność jest myląca - od pierwszej do ostatniej chwili aktorzy mówią równocześnie, z rzadka pozwalając sobie na frazy wypowiadane pojedynczo czy mówienie w indywidualnym tempie. Po kilkunastu minutach wszyscy obecni na scenie zlewają się w jedną masę, jednogłośną, jednomyślną, egalitarną w jakiś straszliwy sposób.

Aktorzy nieustannie, jak mantrę, powtarzają słowa gorzkie i okrutne. To kolaż poezji Broniewskiego ("Polak, katolik, alkoholik"), haseł reklamowych, artykułów wyciętych z prasy. Wyłania się z niego obraz rozpaczy robotnika, współcześnie członka najniższej warstwy społecznej, głodnego, ubogiego, skoncentrowanego wyłącznie na przetrwaniu. Obraz to przeraźliwie ponury; zaskakującym jest fakt, iż teksty Broniewskiego, napisane kilkadziesiąt lat temu i w zupełnie innej sytuacji gospodarczej i politycznej, są tak aktualne w drugiej dekadzie XXI wieku, w momencie rozkwitu kapitalizmu. Współczesne niewolnictwo bezpłatnych praktyk, głodowe stawki za ciężką pracę, walka o utrzymanie stanowiska i jedynego źródła dochodu Ci anonimowi robotnicy, wykrzykujący swoje bolesne: "nie interesuje mnie to", w istocie pragną zmian. I dlatego wykonują swoje requiem dla systemu.

Monotonna chwilami rytmizacja, skandowanie sylaby po sylabie, ruchy mechaniczne jak u robotów - widz ma wrażenie, że znalazł się wśród automatów. Tymi robotami stali się dawno ludzie, wpisani w kapitalistyczny system zależności, manifestujący swą rozpacz krótkimi, prostymi słowami: "nie mam za co jeść i pić, trzeba robić, aby żyć". Chór w pewien sposób kontestuje więc rzeczywistość, wznosząc protest, a równocześnie mechanizacja, powtarzalność gestów, słów, nawet sposobów ekspresji przekonuje nas o tym, że to droga donikąd; a na końcu będzie tylko oskarżycielska cisza.

Głos zbiorowości zastąpiony - a może raczej uzupełniony - zostaje jednak ciałem. Ciałem zbędnym, bo trzeba je karmić i poić, ciałem nieatrakcyjnym, bo w świecie robotników liczą się praca i zarobki, ciałem traktowanym instrumentalnie, jako narzędzie pracy. Ruchy i gesty aktorów, mimika towarzysząca modulowaniu głosu, ogromna praca kolektywna wzmacniają to poczucie zbiorowości, nowoczesnego chóru, który objawić się musi w sytuacji, gdy głos jednostki jest niewystarczający.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji