Artykuły

Klęska pysznego Balthazara

Od dawna już przyzwyczaiła nas Warszawska Opera Ka­meralna do tego, że w jej skromnych murach zetknąć się można z najdawniejszymi zabytkami operowego ga­tunku, jak też z przywróco­nymi do życia w wyniku tro­skliwych poszukiwań wcze­snymi dziełami polskiego te­atru muzycznego.

Podziwialiśmy za jej spra­wą świetne festiwale dzieł Mozarta, a ostat­nio także - Rossiniego. Teraz jednak, na 40-lecie swej działal­ności, zaskoczyła WOK swoich wiernych bywalców czymś od­miennym, bo... Festiwalem Oper Współczesnych.

Czy jednak naprawdę zasko­czyła? Chyba nie tak całkiem, bo przecież współczesny nurt był i dawniej obecny w wielo­stronnej działalności tej sceny, a niektóre dzieła na niej właśnie po raz pierwszy się pojawiały. Przypomnijmy tu choćby cie­kawy utwór Augustyna Blocha pt. "Z gwiazdą w Cudobudzie", "Ariadnę" Elżbiety Sikory czy "Prometeusza" Bernadetty Matuszczak. Obecny festiwal wyróżnia się na tym tle w szcze­gólny sposób - przynosi bo­wiem dzieła znanych i spraw­dzonych już w tym muzycznym gatunku kompozytorów, po­wstałe na specjalne zamówie­nie dyrekcji WOK, a dwa z nich w jego właśnie ramach mają swoje prapremiery.

Zainaugurowała ów festiwal dwuaktowa opera Zygmunta Krauzego "Balthazar", oparta na tle dramatu Stanisława Wy­spiańskiego "Daniel", a więc podejmująca temat biblijny, dotyczący czasu poprzedzają­cego upadek starożytnego im­perium Babilonu. Temat to daleki pozornie od współcze­sności, a jednak niosący pro­blemy, które i dziś nie straciły swojej aktualności: pycha wła­dzy, upokorzenie zniewolo­nych i ich tęsknota do wolno­ści - czyż nie znamy tego ze współczesnych jak najbardziej doświadczeń? Przy tym zaś dramatyczna treść sztuki Wy­spiańskiego znakomicie nada­je się do rozwinięcia w widowi­sku operowym (wiemy zresztą, że pisząc "Daniela" poeta nasz o operze właśnie myślał).

Muzyka Zygmunta Krauzego, utrzymana w charakterystycz­nym dla tego twórcy stylu - umiarkowanie nowoczesna, a chwilami bliska nawet trady­cyjnej tonalności, niesie jednak w sobie duży ładunek drama­tycznego napięcia, a przy tym otwiera rozległe i wdzięczne pole przed odtwórcami głównych so­lowych partii. Potrafił to pięknie wykorzystać śpiewający tytuło­wą partię Andrzej Klimczak, który - znany dotąd głównie ze świetnych kreacji komediowych - okazał się tu także znakomi­tym tragikiem, jak również Le­szek Świdziński w wymagającej wielkiej rozpiętości skali tenoro­wego głosu partii biblijnego pro­roka Daniela, oraz Marta Boberska jako postać o potrójnym, nie całkiem zresztą wyraźnie zary­sowanym obliczu. Świetnie brzmią też w tej operze potężne partie chóralne, doskonale wy­konane przez zespól WOK pod dyrekcją Rubena Silvy.

Powracający do współpracy z Warszawską Operą Kameralną reżyser Ryszard Peryt, zarazem autor libretta, wyraziście zaryso­wał pierwsze sceny opery, w ekspresjonistycznym po trosze du­chu eksponując gwałtowne emocje protagonistów, a przede wszystkim tytułowego, nega­tywnego zresztą bohatera. W dalszym jednak toku dzieła, tam gdzie muzyka staje się naj­ciekawsza, przejmujący dramat zawisa jakby w próżni: nie do­chodzi do bezpośredniego star­cia proroka ze złowrogim a pysz­nym władcą; nie dostrzegamy więc i momentu wyjaśniania przezeń królowi znaczenia ta­jemniczych słów wypisanych niewidzialną ręką na ścianie pa­łacu. Także i scena śmierci grzesznego króla przechodzi bez silniejszego wrażenia i w rezulta­cie potężne w akcie I napięcie w finale przedstawienia rozmy­wa się. Tym niemniej jest to spektakl - jak i samo dzieło - pod wielu względami frapujący, a pyszne kostiumy projektu An­drzeja Sadowskiego wydatnie dodają mu blasku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji