Artykuły

Idźcie do teatru, zachęca Wojciech Koronkiewicz

Pogoda za oknem cudowna. Nic tylko ganiać po parku, napełniać kieszenie kasztanami i układać bukiety z kolorowych liści. Że dziecinada? Mark Twain powiadał, że starzejemy się wówczas, gdy omijamy kałużę, zamiast radośnie do niej wskoczyć Ale nie o kałużach dziś będzie, nie o kasztanach i kolorowych liściach. Oto przygotowano nam pełen stół smakowitości. Nam miłośnikom kultury i sztuki. Teatromanom i bibliofilom - pisze w Gazecie Wyborczej - Białystok.

W Teatrze Lalek grają już "Jaśniepanienkę". Na scenie Ryszard Doliński podobno polewa wódeczkę do kufli, a publiczność umiera z zachwytu. Miałem kilka razy zaszczyt widzieć Ryszarda Wielkiego przy tej czynności i rzeczywiście takie chwile pamięta się potem przez lata. W te pędy biegnę więc do kasy teatru z pytaniem o najbliższy spektakl.

Lekcja nalewania gorzałki. Czyli jak to się robi u lalkarzy

Ciekawe wieści nadchodzą tez z Akademii Teatralnej. Studenci IV roku pod wodzą Pawła Aignera szykują na egzamin z piosenki aktorskiej spektakl "Błękitny ekspres". Będzie 20 przedwojennych szlagierów i muzyka na żywo. Fortepian, kontrabas, perkusja. Widzieliście może w BTL-u spektakl "Texas Jim"? Reżyserował właśnie Paweł Szalony. Czy podobne wariactwo zobaczymy też na deskach szkolnych przy Sienkiewicza? Doczekać się nie mogę!

No i od czwartku festiwal literacki! W nowo powstałej knajpce kulturalnej na rogu Sienkiewicza i Warszawskiej. Wcisnąłem się ostatnio tam bez zaproszenia na imprezę zamkniętą. Wszystko po to, aby sprawdzić, jaką energię wyzwala to miejsce. I zaprawdę powiadam Wam, fajne klimaty tam panują, bo choć nie miałem krawata, nikt nikogo za drzwi nie wyrzucał, a kiedy się ekspres popsuł, w zanadrzu mieli słoik kawy fusiastej. O parkiecie nic zaś nie wspomnę, tyle tylko, że tańczyłem do białego rana. Kobiety zaś mdlały w mych ramionach. Czytelnik puka się już zapewne w czoło, że o kulturze miałem pisać i festiwalu literackim, a tymczasem przechwalam się birbanctwem. A tak! Tak się składa bowiem, że tradycje literackie Białegostoku silnie są ostatnio związane z kultem Dionizosa. I najnowsza książka Jana Kamińskiego jest owej tradycji ukoronowaniem. I zaprawdę powiadam Wam, że jeśli ktoś w czwartek po promocji "Czasu budzika" nie zajdzie wieczorem do jednej z białostockich knajpek - niech lepiej od razu zajmie się książeczkami - kolorowankami.

Nie będę się rozpisywał szczegółowo nad programem, bo jest on dostępny w wielu miejscach. Powiem tylko, że z księgarń znikają książki autorów, którzy wezmą udział w festiwalu. Znak to wiadomy, że łowcy autografów ostrzą już sobie zęby. Znam i ja to upodobanie. Książka z autografem staje się ciekawsza. Ostatnio Tomasz, właściciel antykwariatu, pokazywał przedwojenne wydanie Idioty Dostojewskiego. Najbardziej wzruszyła nas pieczątka szpitala przeciwgruźliczego. Pakuję więc do plecaka gruzińskie opowieści Mellera, architektoniczne cuda Filipa Springera, Wasielewskiego zamkniętego na ciasnej wyspie. Nie czytałem jeszcze Miecika jadącego pociągiem do Moskwy.

W drodze do księgarni zajrzę też do Opery. Podobno mają nowego kucharza. Słyszałem, że robi prawdziwe czary-mary. Zaprawdę powiadam wam - jesień zapowiada się ciekawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji