Artykuły

Sen z wyrzutami sumienia

"Cieśnina duchów. Manitoba" w reż. Joanny Zdrady w Teatrze im. Siemaszkowej w Rzeszowie. Pisze Janek Niemaszek w Super Nowościach.

Wichura, zamieć. Wyobraźnia podpowiada, że dwu starszych panów, wracających z sympozjum naukowego, którym zepsuł się samochód, brnąc po śniegu dociera do opuszczonej chaty gdzieś tam na bezdrożach prowincji Manitoba w Kanadzie. Tu mogą się ogrzać, przeczekać nawałnicę, wezwać pomoc i...odprawić swoistą spowiedź. Dziwnym zbiegiem okoliczności nasi bohaterowie to duchowny prawosławny, Ukrainiec z obywatelstwem kanadyjskim i polski naukowiec, też od lat mieszkający w Kanadzie. Są przyjaciółmi, ale łączy ich też bagaż okrutnych przeżyć wojennych związanych z wydarzeniami roku 1943 na Wołyniu. Wtedy byli wrogami, wtedy zabijali w odwecie. Te fakty zostawmy jednak hi: słorykom. Dziś zostały im wspomnienia, a te wojenne, jak w twórczości Różewicza, mogą być traumą na życie całe...Przy szklaneczce whisky, oj, dużo tego wypijają, szczególnie pop, w dialogu, ale też i głównie sennych obrazach, jawią im się "duchy przeszłości". Podczas czystek etnicznych obaj stracili bliskich i obaj byli katami. Autorem tej tragedii, formą swą nawiązującej do greckiej klasycznej, jest Stanisław Brejdygant, który gra też jedną z głównych ról. W pierwszym akcie dialog snuje się dość ospałe. Może jednak skłaniać do refleksji. Ożywiają go sceny interludiów tanecznych w "wykonaniu duchów", jak odczytałem przodków Indian, prawowitych mieszkańców Manitoby. Symbol to, przenośnia? Z pewnością. Zasypiającym nad szklanką whisky raz po raz jawią się też onirycznie postaci zabitych, trupy po prostu. Reżyser i scenograf w jednej osobie Joanna Zdrada dyskretnie, acz widocznie (dobry efekt) to przedstawia. Akt I kończy sygnał SOS przez gadające po angielsku CB-radio. By uwolnić niefrasobliwych staruszków na odsiecz udają się ich wnuki. To już akt II, znacznie lepszy, bardziej dynamiczny. Dziwnym zbiegiem okoliczności są to wnuk Polaka i wnuczka Ukraińca. Oni urodzili się już tu, w świecie wolnym. Przekonywająca para aktorów Magdalena Kozikowska-Pieńko i Michał Chołka. To współczesne pokolenie ludzi, którzy chcą żyć, być i kochać. Są zresztą po słowie. No i tu dowiadują się o "niechlubnej przeszłości" swych dziadków. Szok to dla nich ogromny. Ponieważ w klasycznej tragedii musi być katharsis (oczyszczenie), Brejdygant unicestwia młodych. Wybucha turystyczna butla gazowa. No i giną tedy młodzi, którzy przyjechali uratować starych. Powtórka z historii? Niezałatwione do końca sprawy? Oto jest pytanie! Piękna, symboliczna i malarska scena finałowa z chórem starocerkiewnym (brawo). Przyszli małżonkowie przechodzą mimo siebie. Nie spotkają się nawet w absolucie? Bardzo wyrazistą postać stworzył w tym spektaklu grający gościnnie Edward Linde-Lubaszenko. Normalny, prawdziwy, filmowy bym rzeki. Każda kwestia, nawet sceniczny szept, dociera do ostatniego rzędu. Stanisław Brejdygant nie zawsze natomiast jest słyszalny. A może tak ma być" w tym utworze, który sprawnie bardzo zrealizowała Joanna Zdrada, coraz częściej pojawiająca się na afiszach teatralnej Polski. Rzecz warta obejrzenia, refleksji i początku sezonu teatralnego, którzy tu w Rzeszowie otwarli pospołu dyrektor teatru Remigiusz Caban i prezes ZASP-u Olgierd Łukaszewicz. Do zobaczenia w teatrze...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji