Dzika kaczka, czyli początek sezonu
Jeśli obawiacie się Państwo pójść na przedstawienie do Teatru im. J. Słowackiego z powodu pyłu i kurzu, rzekomo krążących tam w powietrzu, a będących pozostałością po pracach budowlanych, to zapewniam Was, że obawy są nieuzasadnione.
15 września Teatr im. J. Słowackiego otworzył krakowski sezon teatralny na mniejszej sali, w "Miniaturze" sztuką "Dzika kaczka" Henryka Ibsena. Budynek jest ładnie wykończony, a w eleganckim teatralnym foyer są dywany i lustra. Zapewne z chęci zagospodarowania atrakcyjnej przestrzeni autorka spektaklu - Julia Wernio - kazała odegrać początek sztuki na korytarzu. Całe szczęście, nie trwało to zbyt długo i gdy widzowie zdążyli się już zmęczyć oglądaniem teatru na stojąco otworzyły się drzwi widowni.
Na scenie zobaczyliśmy wnętrze niezamożnego mieszkania połączonego z fotograficznym atelier. Antyczny stół i kredens wyglądały zwyczajnie, natomiast ogromna plansza przedstawiająca jesienny pejzaż zapowiadała rzeczy niecodzienne.
Sztuka Henryka Ibsena, wybitnego norweskiego dramaturga z ubiegłego wieku, łączy w sobie zwykłość z tajemniczością. Obie te rzeczy w wydaniu dziewiętnastowiecznym są dla nas mało przekonywające. Młoda reżyserka spektaklu, absolwentka reżyserii krakowskiej PWST, nie znalazła koncepcji na uwspółcześnienie realizmu Ibsena. Rozumiemy myśl spektaklu i zawartą w nim krytykę "zbawców" chorych na idealistyczną gorączkę, gotowych do naprawiania, zwłaszcza cudzego życia, lecz próba ich portretowania stała się nie zamierzoną karykaturą.
Czy rzeczywiście jedynym sposobem na skompromitowanie negatywnych postaci; Gregersa Werle (Franciszka Muła) i Hjalmara Ekdala (Leszek Zdybał) jest powierzenie ich ról najgorzej grającym aktorom? Przecież tradycyjnie odegrany spektakl jest zawsze materiałem dla dobrych ról aktorskich. Na szczęście w dobrej formie jest nadal Wojciech Ziętarski (w roli Werlego), energiczna, mocna Urszula Popiel (Gina Ekdal), interesujący Feliks Szajnert (Relling), Stanisław Banaś (Molvik) i zwłaszcza Andrzej Kruczyński w roli starego Ekdala.
Przypominało to sprawny, opierający się na rzetelnym rzemiośle teatr - to jest dobrą prognozą na rozpoczęcie sezonu. Zdaje się, że o takim teatrze marzyła Julia Wernio, lecz z jakichś powodów tego zamiaru nie urzeczywistniła.