Zamek Sinobrodego i Więzień (fragm.)
Niestrudzony w uwspółcześnianiu stołecznej sceny operowej Bohdan Wodiczko wybrał, zestawił (w ramach jednego wieczoru) i wystawił - po raz pierwszy w Polsce - dwa dzieła znane już połowie Europy: dramat liryczny Bartoka ,,Zamek Sinobrodego" i operę Dallapiccoli "Więzień".
Wybór nader słuszny; na liście najciekawszych oper XX wieku ,,Zamek Sinobrodego" zajmuje jedno z pierwszych miejsc, a "Więzień" nie niżej niż piętnaste. Zestawienie, z punktu widzenia cech zbieżnych - nadzwyczaj trafne; te dwie w różnym czasie i różnych stylach muzycznych napisane opery łączą ogólne cechy formalne, pokrewny klimat emocjonalny, a nawet zupełnie konkretne analogie tematyczne - obie operują tymi samymi motywami uwięzienia, samotności i oszukanych nadziei. Wystawienie - bardzo staranne, ale w połowie tylko udane.
"Dobrą połową" wieczoru był "Zamek Sinobrodego", co jest wspólną zasługą wszystkich realizatorów i wykonawców z parą solistów - Krystyna Szostek-Radkową (Judyta) i Edmundem Kossowskim (Sinobrody) - na czele. Podziwialiśmy u tych dwojga i śpiew, i grę aktorską, i zaskakującą - jak na nasze warunki - nieskazitelną dykcję. Uwolnieni od rozwiązywania zagadek "o czym też oni mogą teraz śpiewać" i uciekania się do nieodzownego programu, mogliśmy skupić całą uwagę na niezwykłej akcji dramatu. Właściwie trudno tu mówić o akcji w ścisłym znaczeniu; "Zamek Sinobrodego" jest jakąś antyoperą i dlatego zapewne w roku 1911 (data powstania dzieła) uznano, iż nie nadaje się do wystawienia. Dziś wiemy, że jest to niepowtarzalny ewenement, jedyny w całej literaturze operowej przykład - zastosowanych na tę skalę założeń "teatru wyobraźni". Dlatego tak ważne są tu światła, padające z boku na scenę po otwarciu kolejnych drzwi; kolor, zasięg i nasilenie tych świateł jest ściśle związane z barwą, obsadą instrumentalną i dynamiką orkiestry. Zróżnicowanie ich i synchronizacja z jej brzmieniem pozostawiały, niestety, wiele do życzenia, nie mówiąc o gafie, jaką popełnił elektryk, zamieniając światła katowni(czerwone) i zbrojowni (rdzawe). Ale jest to jedyny minus inscenizacji "Zamku". Dopracowanie świateł pozwoli uznać ją za znakomitą.