Artykuły

Lublin. Spektakl kobiet z aresztu

Na co dzień nie miały kontaktów ze sztuką, w areszcie zostały aktorkami. Osiem kobiet osadzonych w Areszcie Śledczym w Lublinie wystąpi w spektaklu tanecznym "By było gdyby".

Spektakl przygotowały reżyserka Ula Kijak i choreografka Maga Krauze. - Na próbach zapominałyśmy, gdzie jesteśmy - mówi Julia*, młoda kobieta odsiadująca wyrok w oddziale zamkniętym.

Próby trwały miesiąc, intensywnie, codziennie. Początkowo chętnych do udziału w spektaklu było kilkanaście, pozostało osiem. W wieku od dwudziestu kilku do ponad pięćdziesięciu lat. Za co siedzą? - One wchodzą z carte blanche, dla nas są ważne one, to, co w sobie niosą, natomiast to, za co siedzą, nie ma dla nas żadnego znaczenia. W ogóle nie chciałyśmy wiedzieć i nie wiemy, za co odsiadują wyroki - mówi Maga Krauze, choreografka. Same kobiety w rozmowie z nami też nie chciały mówić, za co zostały skazane. Nieoficjalnie wiemy, że w grę wchodzą m.in. rozbój i przestępstwa gospodarcze (problemy z kredytami).

Na próbach zapominały, że żyją w zamknięciu

Julia* odsiaduje wyrok na oddziale zamkniętym. Gdy opowiada o tym, czym były dla niej próby, ma łzy w oczach. - Nawet pani nie wie, jak dużą odskocznią są dla nas te próby, wyjście z oddziału zamkniętego. Tutaj w ogóle o tym nie myślimy, że tam jest cela, że jesteśmy w tym miejscu, w więzieniu - mówi reporterce TOK FM młoda kobieta, która w spektaklu zagra Ofiarę. Sama wybrała taką rolę. - Chciałam poczuć, jak to jest być ofiarą, tak jak na filmach - wyjaśnia.

Ciężka praca, taniec, kroki i wielkie emocje

Kobiety miały próby codziennie, po kilka godzin, przed południem, ale i po południu. Ciężki wysiłek fizyczny, taniec, kroki. Ale chyba nie to było najtrudniejsze, bo jak same przyznają, najtrudniej było się otworzyć. - Były łzy, wiele razy, gdy na naszych spotkaniach rozmawiałyśmy o tym, co było w naszym życiu - mówi pani Ania, jeszcze trzy lata do odsiadki. Nigdy nie miała do czynienia z teatrem, a życie aktorów znała tylko z filmów. - To coś nowego dla mnie. Ten czas, który tu spędzamy, leci nie wiadomo kiedy - mówi aktorka grająca rolę śpiącej Baletnicy (w spektaklu tańczy walca).

"Część z nich doszła do wniosku, że nie ma już prawa marzyć"

Anna Stępień z lubelskiego Centrum Kultury (Centrum współpracuje przy tym spektaklu z aresztem) też przyznaje, że to "otwieranie się" było trudne. - Bardzo często jedno proste pytanie od reżyserki powodowało płacz albo odmowę dalszej rozmowy. To były tematy osobiste: jak wyglądało twoje dzieciństwo, kontakty z tatą, z mamą, opowiedz o swoich dzieciach, o swoich marzeniach - mówi Stępień. - To pytanie o marzenia było dla nich trudne, miałyśmy wrażenie, że w pewnym momencie pewne osoby doszły do wniosku, że nie mają prawa już mieć żadnych marzeń - dodaje.

Spektakl "By było gdyby" to przedstawienie o marzeniach, pragnieniach, snach - zrobione przez kobiety o kobietach. - Scenariusz dużo się zmienił w stosunku do tego, co sobie na początku założyłyśmy - przyznaje reżyserka Ula Kijak. Pierwszą inspiracją było "Życie jest snem" Calderona, ale miały się też pojawić fragmenty z "Calderona" Pasoliniego, z "Dramatów księżniczek" Elfride Jelinek czy z baśni. Ula Kijak dodaje jednak, że od początku zakładała, że zmian może być wiele. - Kiedy tu przyjechałyśmy, wiedziałyśmy, z jakich tekstów chcemy korzystać, ale też, że trzeba to dostosować do tego, co tu spotkamy. Podchodziłyśmy do tego z choreografką w sposób jak najbardziej otwarty - mówi Kijak.

Co było najtrudniejsze nie dla aktorek, ale dla tych, które odpowiadały za całość? - Najtrudniejsze dla mnie było to, by doprowadzić do sytuacji, żeby one poczuły wspólną odpowiedzialność za ten projekt - mówi Maga Krauze, aktorka i choreografka. Chodziło o przekonanie osadzonych, że w spektaklu ważne jest to, by umiały zareagować, jak jedna zapomni tekstu albo pomyli na scenie kroki w układzie choreograficznym. - Że każda pomyłka ma konsekwencje w następnej scenie, że każdy moment, którego nie ograją na scenie, może się wiązać z tym, że będzie dziura sceniczna - dodaje Maga Krauze. Jak podkreśla, ważne było wyrobienie w nich umiejętności odpowiedzialności za współpartnera.

Jędza: "To ktoś, kim chciałabym być"

Pani Jolanta, 28 lat, ma jeszcze trochę do odsiadki, choć liczy, że wyjdzie wcześniej, bo kara zostanie zawieszona. W spektaklu gra Jędzę. - To jest ktoś, kim chciałabym być, a nie jestem, nie umiem być asertywna, powiedzieć "nie" - mówi pani Jola. Jak dodaje, uwielbiała próby, bo czuła się podczas nich jak na wolności. - Wszystkie jesteśmy tutaj na próbach na równi traktowane, nawet to, że wychodzimy stąd, z oddziału [wyjścia na próby w Centrum Kultury - przyp. red.], to też świadczy, że jakieś zaufanie mają do nas - mówi odtwórczyni roli Jędzy.

To nie jest spektakl dokumentalny

Reżyserka rozmawiała z kobietami o wielu sprawach, musiała do nich dotrzeć, poznać, otworzyć. Od początku wiedziała jednak na pewno, że nie chce robić spektaklu dokumentalnego. - Wiedziałam, że nie po to tu jestem, by odzierać te kobiety z ich historii i wykorzystywać ją, by pokazać ją widzom. Chciałam się skupić na tej granicy pomiędzy tym, co jest rzeczywiste, a tym, co jest wyobrażone - mówi reżyserka.

Spektakl pod obstawą strażników więziennych

Spektakl ma mieć premierę dziś i jutro wieczorem (poniedziałek i wtorek 23 i 24 września) w ramach cyklu wydarzeń związanych z otwarciem po kilkuletnim remoncie lubelskiego Centrum Kultury. I na próbach, i na spektaklach byli i będą więzienni strażnicy. - Tu mamy, jak w każdym areszcie, różne kategorie osób osadzonych. Kilka kobiet odsiaduje wyroki w oddziałach zamkniętych, dlatego będą chodzić za nimi strażnicy, nie ma wyjścia. Będziemy te spektakle zabezpieczać - mówi pułkownik Bogusław Woźnica. Chodzi o to, by którejś z kobiet nie skusiła np. możliwość ucieczki.

Kim są reżyserka i choreografka?

Ula Kijak - reżyserka, debiutowała w 2004 roku spektaklem "Szczur" na podstawie opowiadania Witolda Gombrowicza w Teatrze Miejskim w Gdyni jako najmłodszy wówczas reżyser w Polsce. Wcześniej przez 12 lat zajmowała się tańcem współczesnym jako tancerka i choreografka. Jej spektakle były prezentowane m.in. w ramach Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego MALTA w Poznaniu, Opolskich Konfrontacji Teatralnych "Klasyka Polska", Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Konfrontacje Teatralne w Lublinie. Od 2009 roku pracuje jako asystentka prof. Waldemara Śmigasiewicza na Wydziale Reżyserii Akademii Teatralnej w Warszawie, gdzie pracuje nad doktoratem.

Maga Krauze - choreografka, studiowała na wydziale aktorskim w Krakowskiej Szkole Teatralnej oraz Teatrze Fizycznym N.Y Dana Safera. Absolwentka Studium Terapii przez Sztukę w Krakowie. Obecnie w trakcie kształcenia się w kierunku choreoterapii. Od 2009 roku współpracuje na stałe z Teatrem Polskim w Bielsku-Białej. Zawodowo związana jest głównie z projektami teatralnymi poza granicami kraju.

*Imię na prośbę osadzonej zostało zmienione

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji