Artykuły

Czego młodzież szuka w teatrze

Niektórzy dyrektorzy teatrów są przekonani, że podstawą re­pertuaru powinny być lektury szkolne: widownia jest zapewnio­na, bo większość szkół na spe­ktakle uczniów zapędzi. Ponie­działkowy spektakl "Lotu nad ku­kułczym gniazdem" w ramach cyklu "Lubelska Premiera Teatral­na" może zachwiać tym przeko­naniem. Kesey nie wszedł jesz­cze do kanonu lektur, a na go­ścinnym przedstawieniu aktorów Teatru Nowego z Poznania widow­nię wypełnili głównie licealiści. I nikt ich do tego nie przymuszał!

Widocznie młodzież spragniona jest dobrej sztuki, a "Pan Jowialski", "Kopciuszek" czy "Ania z Zielone­go Wzgórza" nie potrafią zaspokoić ich estetycznych potrzeb. Przyszła do teatru zwabiona legendą powie­ści Keseya (a dla niektórych i filmu Milosa Formana), bo przecież nie dla aktorów - gwiazd wśród nich nie było.

I nie zawiodła się. Amerykańska adaptacja, reżyseria, scenografia, a nawet muzyka stanowiły gwarancję solidnej (i sprawdzonej) ramy. Od­twórcy głównych ról: Daniela Po­pławska (siostra Ratched), Janusz Andrzejewski (Randle McMurphy) i Ildefons Stachowiak (wódz Bromden) wraz z całym zespołem (może z wyjątkiem przesadnej Antoniny Choroszy jako Sandry) nie mogli tu wiele zepsuć. I nie zepsuli. Wręcz przeciwnie - stworzyli dobre przed­stawienie, czego dowodem była żywa reakcja młodej (czytaj: zazwy­czaj wymagającej) publiczności.

Mimo iż fabułę młodzież znała z lektury powieści, (co było słychać w foyer podczas antraktu), rozwój akcji śledziła w napięciu i żywioło­wo wyrażała swe emocje. Momen­tami wydawało się, że rozmywają się granice fikcji, a widownia i scena (wbrew przyjętej w spektaklu kon­wencji) stanowią jedno. Zwłaszcza w scenie kluczowej, kiedy w pół­mroku wódz Bromden rozpacza nad utraconą wolnością, a wchodzący McMurphy przywraca mu nadzieję i wiarę w siebie.

Po zakończeniu spektaklu publi­czność nagrodziła aktorów oklaska­mi na stojąco.

Rozglądając się po sali ze smut­kiem stwierdziłem, że w tłumie było niewielu reprezentantów średniego pokolenia. Podobno tacy do teatru nie chodzą. A przecież to właśnie oni na przełomie lat 70. i 80. żywo przeżywali film Formana (powieść była niedostępna) jako przedstawie­nie systemu, w którym przyszło im żyć. W dzisiejszym młodym poko­leniu powieść Keseya wywołuje in­ne konotacje. To pokolenie nie my­śli o polityce, ale o własnej przy­szłości, której nie zbuduje bez silnej osobowości i przebojowości - takiej jaką reprezentuje niezłomny i nie­ustraszony kowboj McMurphy.

Dlatego młodzież do teatru na "Pa­na Jowialskiego" ani, "Anię z Zielone­go Wzgórza" nie przyjdzie. Chyba, że ktoś zmusi ją do tego siłą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji