Artykuły

Łódź. Historie z cynamonem w Teatrze Muzycznym

Teatr Muzyczny kończy przygotowania do pierwszej w tym sezonie premiery. Nie będzie to ani musical, ani operetka, czyli kanoniczne gatunki niejako przypisane zespołowi z ulicy Północnej.

Podobnie jak na początku poprzedniego sezonu ujrzymy efekt kooperacji z krakowską Grupą Rafała Kmity. Jej szef zapewnia jednak, że "Aj, waj! czyli historie z cynamonem" nie będą tym razem spektaklem stricte kabaretowym.

- Tu najważniejsza będzie nostalgia. Pojawią się elementy satyryczne, ale chcę, by ludzie którzy wyjdą z teatru mieli choć kawałek serca rozgrzany dla tej kultury - mówi Rafał Kmita, człowiek-orkiestra. Nie tylko napisał scenariusz, który teraz reżyseruje, przygotował też scenografię i czuwa nad stroną wizualną.

Już 25 września (premiera odbędzie się dwa dni później) po raz pierwszy scena "Muzycznego" zmieni się w stary strych pełen przedmiotów, których właściciele odeszli, pozostawiwszy w nich cząstkę siebie i pełnej niezwykłości kultury żydowskiej.

Na strychu pojawią się aktorzy, którzy bawiąc się przedmiotami, przywoływać będą elementy nieistniejącego już świata.

W wersji kameralnej, z udziałem pięciu aktorów, "Aj, waj..." powstało w 2003 roku i do dziś doczekało się ponad 350 wystawień, m.in. cyklicznie było prezentowane w Teatrze Stu w Krakowie i w warszawskim Teatrze na Woli. Było także w Łodzi. W 2006 roku grane w ramach Letniej Sceny Forum zdobyło nagrodę publiczności.

W czerwcu 2013 roku po wizycie w Krakowie spektaklem zachwycał się Michael Handelzalts, recenzent najstarszego, opiniotwórczego izraelskiego dziennika "Haaretz". Handelzalts najpierw zaznaczył, że nie zgadza się dominującą w Izraelu opinią, że Polacy podnoszą odpowiedzialność za los polskich Żydów podczas II wojny światowej, że "z miłością, a nawet zachwytem, odnoszą się do wszystkiego, co żydowskie". W innym miejscu trafnie zauważa: "Dobrą rzeczą jest to, że nikt nie śmieje się z Żydów, ale z nimi".

Aby zachować wierność żydowskiej obyczajowości i religii Kmita spędził trzy lata studiując kulturę żydowską - od lekcji jidysz począwszy, przez literaturę, po kulinaria - systematycznie stołował się w knajpach żydowskich na Kazimierzu, jedząc kugel i czulent.

- Chciałem poczuć te szczególne smaki, mnóstwo słuchałem także muzyki Żydów sefardyjskich i aszkenazyjskich, ale główną inspiracją była dla mnie literatura - mówi Kmita. - Mnóstwo nauczyłem się od Żydów jeśli chodzi o komizm, będzie to zatem też spektakl o moim odczuwaniu tej kultury.

"Aj, waj..." będzie premierą nie tylko od strony poszerzonej inscenizacji, ale też pod kątem orkiestracji muzyki Bolesława Rawskiego, nagrodzonej w 2005 roku na Festiwalu Komedii "Talia". Wykona ją Orkiestra Teatru Muzycznego.

- Trzy miesiące pracowałem, by uzyskać brzmienie, o które mi chodziło - zdradza Bolesław Rawski. Kmitę poznał w 2002 roku, gdy pracował nad muzyką do "Rewizora" w krakowskiej "Bagateli" i jak przyznaje, do tamtej pory nie interesował się kabaretem, jego pasją był teatr dramatyczny. - Wtedy nie znałem jeszcze intelektualnej siły Rafała i przekazu umieszczonego w tekstach. A to są teksty warsztatowo i stylistycznie bardzo dobrze napisane, porównywane do poezji Jeremiego Przyboru. Dzięki pracy w teatrze jestem wrażliwy na słowo i gdyby w tych tekstach nie było ważnego przekazu, nie byłoby mojej muzyki.

Jak dodaje kompozytor, jego stylizacje muzyki żydowskiej będą wzbogacone o elementy bałkańskie, walca jazzowego, polirytmii i polimetrii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji