Artykuły

Sąd nad gubernatorem

Sąd odbywa się w Teatrze Kameralnym. Taką bowiem formułę inscenizacyjną wymyślił dla "Śmierci gubernatora" Kruczkowskiego, reżyser spektaklu. Bogusław Litwiniec. Zatem scena jest salą sądową, widownia zaś publicznością, na procesie, gdzie osądza się człowieka sprawującego władzę, który kazał strzelać do demonstrantów.

Przedstawienie - proces prowadzą narratorzy. Oni aranżują akcję, nawet w dosłownym sensie - ustawiając dekoracje, wprowadzając postaci. Oni sami w tej akcji uczestniczą. Sala sądowa raz jest salonem, raz gabinetem Gubernatora, wreszcie parkiem czy cmentarzem. Ale cały czas idzie o to, aby dramat Gubernatora rozgrywał się pośród osądzających go ludzi.

Ten inscenizacyjny klucz, nawet zgrabnie pomyślany jest jednak trochę formalny Gubernatora, a właściwie to, co ta postać symbolizuje osądził sam Kruczkowski podczas trzech aktów swojej sztuki. Zabieg sceniczny tego osądu nie zmienia, nie służy też jakiejś interpretacyjnej nowości. Nie sądzę też, aby inscenizatorowi udało się tym sposobem bardziej zainteresować widza Kruczkowskiego tekstem. Pisał ten autor sztuki jednak lepsze.

Granie na widowni, schodzenie z krzesła, to już wszystko w teatrze było, ale to nie zarzut. Natomiast częstowanie piwem nie jest w najlepszym stylu poza tym, że zupełnie z innego kabaretu.

Formuła inscenizacyjna, aczkolwiek dość atrakcyjna sama w sobie, zaważyła mocno i w sumie niekorzystnie na aktorskiej stronie spektaklu. Obronną ręką wyszli obaj narratorzy - Zygmunt Bielawski i Józef Skwark. Natomiast większość pozostałych ról, ustawionych na zasadzie "zeznań świadków" wypadła delikatnie mówiąc - bezbarwnie. Scena z Więźniem (Jerzy Grałek) - jedna z ważniejszych w sztuce zabrzmiała mimo wszystko zbyt patetycznie. Obrazy zaś salonowo-cmentarne wyglądały wyjątkowo sztucznie. Trudno tu wyważać winę, ale w "Śmierci Gubernatora" grali zaprawdę dobrzy aktorzy.

Wypada coś powiedzieć o roli tytułowej. Wypadła poprawnie, bez specjalnych uchybień, ale także bez jakichś cech, które pozwoliłyby ją zapamiętać. Eliasz Kuziemski miewał jednak ciekawsze propozycje.

Dobra była scenografia: skrzynia zmieniająca swoje funkcje, od biurka po sarkofag, rozsuwane ławy, stanowiące mocny akcent kolorystyczny.

Nie była niestety jakimś szczególnie mocnym akcentem kończącego się teatralnego sezonu "Śmierć gubernatora", na co znów aż tak bardzo nie liczyliśmy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji