Artykuły

Wiedźma polskiego teatru

Studio wystawia pierwszą sztukę Doroty Masłowskiej. Ukazał się też wywiad rzeka "Dusza światowa" - pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.

Debiutancką sztukę pisarki "Dwóch biednych Rumunów mówiących po polsku" reżyseruje w stołecznym Teatrze Studio Agnieszka Glińska.

- Uwielbiam ten tekst - powiedziała "Rz". - Jest śmieszny, przewrotny i przerażający. Faktura sztuki stanowi dla teatru prawdziwe wyzwanie. Słowo to tkanka podstawowa, jednocześnie mamy bogactwo znaczeń i sensów: kto jest dla kogo "Rumunem" i dlaczego?

Paw królowej

Masłowska napisała gorzką tragikomedię o młodych Polakach: aktorze grającym księdza w telenoweli i samotnej matce. Możemy się dopatrzyć współczesnej ciężarnej Matki Boskiej, Józefa, Jezusa, ale pokazanych w realiach erozji polskiej religijności. Dla wielu Polaków jedynym księdzem, z którym utrzymują kontakt, jest przecież ten z telewizyjnego serialu. Autorce udało się też skonfrontować nasze poczucie wyższości wobec imigrantów z kompleksami wobec Zachodu.

Sztuka skrzy się od dramaturgicznych pomysłów i zaskakujących zwrotów akcji. To wschodnioeuropejski film drogi z suspensem. Bohaterowie porywają samochód, rozdają pieniądze, myślą, mówią, działają pod wpływem narkotyków. Masłowska znakomicie portretuje mutacje obyczajów i języka. Bawi się nowomową. Uczyniła z niej siłę napędową dialogów.

Decyzja o premierze w warszawskim Studio zapadła "z marszu" tuż przed wakacjami. Nie dziwi: Masłowska, jeśli nie liczyć bardziej płodnego Pawła Demirskiego, pozostaje najbardziej gorącą współczesną autorką teatralną w Polsce. "Między nami dobrze jest" w inscenizacji Grzegorza Jarzyny w TR Warszawa od lat cieszy się powodzeniem. To dramat o polskim rozdarciu między tradycją a nowoczesnością, z którego rodzi się społeczeństwo z karykaturą marzeń o wielkości i normalności. Mamy groteskowy obraz narodu niemającego prawa istnieć poza wirtualnym światem mitów, snobizmów i paranoi.

Przebojem poprzedniego sezonu stała się inscenizacja powieści Masłowskiej "Paw królowej" w Starym Teatrze w Krakowie. Paweł Świątek wyreżyserował rewelacyjny spektakl w konwencji rapowej ballady ze świata warszawskiej ćwierćinteligencji, opanowanej obsesją zrobienia kariery.

- Kiedy zaczęłam pisać dla teatru, zrozumiałam, że dobrze zrobione przedstawienie działa mocniej niż wszystkie inne sztuki. Trzęsie mózgiem, drapie serce grabiami. Pokochałam to również jako widz - mówiła Dorota Masłowska w wywiadzie dla "Rz".

Nie od początku było to oczywiste, nie miała bowiem teatralnych doświadczeń.

- Teatr kojarzył mi się z poszarzałą, przepoconą baletką. Bardziej cywilizowaną odmianą cyrku, ale jednak sztuką drugiego sortu. Wynikało to pewnie z faktu, że jestem z małego miasta i czar sceny był mi kompletnie nieznany. Kiedy dostałam zamówienie z TR Warszawa, przyjęłam je, nie zdając sobie sprawy, że mogę nie umieć napisać sztuki - mówiła. - Zwróciłam się do kolegi, który studiował teatrologię, żeby mi szybko powiedział, jak się pisze dramat. Napisał, że bohaterowie nie mogą mówić tego, co myślą, akcja z każdym zdaniem musi postępować do przodu, całość ma spinać klamra łącząca początek z końcem. Myślę, że te zasady były raczej losowe, mógł podać inne i okazałyby się przy porządkowaniu chaosu równie praktyczne.

Morska konstytucja

O porządkowaniu chaosu, czasami nieświadomym, będącym erupcją podświadomości, Dorota Masłowska opowiada w "Duszy światowej", w wydanej właśnie rozmowie rzece przeprowadzonej przez Agnieszkę Drotkiewicz. Zapytana o najnowszą powieść "Kochanie, zabiłam nasze koty" odpowiedziała:

- Moja praca pisarska w dużej mierze bazuje na spontaniczności, gwałtowności, na wydobywaniu z siebie treści nieświadomych, na razie jeszcze nie mam do nich klucza, nie jestem pewna, jaką mają wymowę i symbolikę.

Pisarka, tłumacząc silną obecność motywu morza w tej powieści, powraca do swojego dzieciństwa: - Jestem wręcz karmicznie związana z morzem: mój ojciec jest marynarzem, mój dziadek był marynarzem, tak samo jak bracia mojej mamy (...). A szary Bałtyk, to szare niebo nad nim, zanurzanie się w lodowatość morza i totalna melancholia (...) to jest moja konstytucja.

Doszło do tego, że Masłowska postanowiła kupić nad Bałtykiem dom: - Spędziłam zeszłe lato jako osoba dzika, kołacząca się po lasach, polach i plażach - na pewno uważam to zanurzenie się w przyrodę za coś niesamowitego, czego nie potrafię zastąpić leżeniem nad basenem.

Teatr poszukujący

Błyskotliwa "Dusza światowa" (Wydawnictwo Literackie) składa się z rozdziałów poświęconych Ameryce, serialom, płci, polityce. Pisarka od początku protestowała przeciwko zawłaszczaniu jej przez partyjne i medialne opcje.

- Gdyby istniał program komputerowy służący do wyliczeń i określania światopoglądu za pomocą ścisłych parametrów, to podejrzewam, że mój profil wypadłby na lewicowy - tłumaczy. - Nie chcę jednak, żeby jakikolwiek ośrodek zagarniał moją lewicowość, nie chcę zamawiać tam prenumeraty poglądów. Jako osoba aspirująca do wolności osobistej upatruję jej również w byciu otwartą, w byciu konserwatywną, nie przyjmuję poglądów w zestawie.

Masłowska w intrygujący, socjologizujący sposób wypowiada się na temat ostatniej dekady. Dostało się zarówno hipsterom, jak i twórcom "poszukującego teatru": - Niby wszystko jest bardzo lewicowe, a tak naprawdę po prostu skrajnie elitarne, nonszalanckie, hermetyczne - kompletnie niedemokratyczne granie na nosie zwykłym ludziom (...). Bywają ekscesy, które może w tym kraju zrozumieć garstka zapaleńców.

W maju odbędzie się w Studio prapremiera nowej sztuki Doroty Masłowskiej.

- Marzyłam o takiej historii dla dzieci - mądrej, śmiesznej i cudownie abstrakcyjnej - mówi Agnieszka Glińska. - Tytuł jeszcze się zmienia. Ostatnia wersja to "Jak zostałam wiedźmą?". To sztuka autobiograficzna dla dorosłych i dzieci.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji