Lalkowy epos rycerski
"Baśń o rycerzu Gotfrydzie" w kieleckim Teatrze Kubuś w reż. Ireny Dragan. Recenzja Karoliny Kępczyk w Gazecie Wyborczej-Kielce.
Premiera w Teatrze Kubuś podobała się dzieciom, ale niektóre trochę się nudziły.
Po osiemnastu latach od premiery na deski Teatru Lalki i Aktora Kubuś wraca "Baśń o rycerzu Gotfrydzie" autorstwa Haliny Górskiej. Niedzielny spektakl, choć zagrany bez tempa, wypadł przyzwoicie.
Jest to lalkowy epos rycerski. Źródeł tej klasycznej baśni można doszukać się w średniowieczu. Jak pisze w "Dziejach teatru lalek" Henryk Jurkowski, są świadectwa, że średniowieczne lalki prezentowały repertuar właśnie o tematyce rycerskiej.
Klimat spektaklu tworzą przepiękne lalki Alicji Kuryło - marionety sycylijskie w stylizowanych kostiumach. Zwracają uwagę: dworskie fanfary i skomponowana na flet, mandolinę i lutnię muzyka Zbigniewa Jeżewskiego.
Spektakl zagrany jest w ciekawej konwencji. Para trubadurów (Dorota Anyż, Adam Błoniarz) opowiada balladę o Gotfrydzie - "rycerzu prawym i mężnym". Z wdziękiem i lekkością prowadzi spektakl, łącząc dwa akty przedstawienia widowiskowymi i lirycznymi piosenkami o miłości.
Tytułowym bohaterem sztuki jest dobry i wrażliwy pasterz Gotfryd (Michał Olszewski). Aktor, dzięki prostej interpretacji tekstu oraz godnej podziwu animacji
marionety, pokazuje widzowi metamorfozę głównego bohatera.
Do współczesnego widza nie przemawia jednak średniowieczny charakter przedstawienia. Trudno jest ustalić odbiorcę "Baśni". Dzieci reagowały chwilami żywiołowo, ale czasami były wyraźnie znudzone.
Jak przystało w teatrze lalki i aktora, atutem widowiska są marionety sycylijskie i lalkarze. Aktorzy zagrali ten spektakl bez fajerwerków, ale przyzwoicie. Każdemu towarzyszyła widoczna na scenie premierowa trema, co w konsekwencji powodowało dłużyzny i brak tempa przedstawienia. Ważniejsze jest jednak to, że aktorzy będąc sobą, z finezją pokazali kontrastowe charaktery postaci (świetna etiuda aktorska dworskich lekarzy prowadzonych przez Andrzeja Skorodnia i Adama Błoniarza).