Artykuły

Iwona umarła

Na premierze "Iwo­ny, księżniczki Burgunda" Zygmunta Krauzego, przerobio­nej na coś w rodzaju opery z muzyką, która to premiera odbyła się w Teatrze Narodowym podczas Warszawskiej Jesieni, grupa młodych recenzentów głośno bu­czała. Czy miała rację? To prawda, że spektakl nie rzuca na kolana, ale buczenie to też chyba zbyt wiele. Nie bardzo jednak wiadomo, po co było coś takiego robić? W adaptacji dramatu Gombrowicza, dokonanej przez Grzegorza Jarzynę wraz z kompozytorem, znikła gombrowiczowska cienkość i gryząca ironia, zostało tylko to, co najbardziej trywialne, dodatkowo jeszcze utrywialnione (dopisana nieudana scena erotyczna między Królem a Królową). Nic więc dziwnego, że kompozytor za tą trywialnością poszedł. Jest to muzyczka lekka, łatwa i przyjemna - po prostu muzyka teatralna, trudno tę formę nazwać operą. Nieźle spisują się tu soliści, zwłaszcza Artur Ruciński (Szambelan) i Piotr Łykowski (Cyryl). Kinga Preis broni się w roli tytułowej, choć warta była lepszego kontekstu. Marek Weiss-Grzesiński wyreżyserował rzecz w estetyce nowoczesności sprzed lat, bez wielkich ekstrawagancji. Koniec spektaklu jest sztucznie ucięty: kurtyna spada już w momencie, gdy książę Filip po zadławieniu się Iwony pyta "Umarła?". No właśnie - umarła, i co z tego?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji