Artykuły

O Kurka wodna!

Ciechanowski TEATR EXODUS już po raz siódmy bierze Witkacego za rogi

O "Kurka Wodna"!

Inscenizacja "Kurki Wodnej" to prawdziwe wyzwanie. Nawet dla TEATRU EXODUS, który z Witkacym ma do czynienia od ponad 7 lat. Niewiele było wystawień tej sztuki od czasu jej powstania w 1921 roku. Wspominamy bardzo dobrą inscenizację Tadeusza Kantora sprzed 40 lat, ale mamy też w pamięci "średnią" interpretację Jana Englerta w Teatrze Narodowym kilka lat temu. Na Witkacym każdy się może "wyłożyć". Tym bardziej chylę czoło przed ciechanowskim teatrem.

O co chodzi w "Kurce Wodnej"? Uważam, że każdy widz powinien sam sobie odpowiedzieć na to pytanie, szczególnie po obejrzeniu tak ekspresyjnej, ale i sugestywnej interpretacji tego dzieła. Materiały promujące sztukę proponują "bezsens", jako słowo-klucz do jej zrozumienia. Ja jednak uważam, że interpretacja Katarzyny Dąbrowskiej ocieka strachem. Strachem o niepewność przyszłości świata, o utratę stabilizacji, standardów, do których jesteśmy przyzwyczajeni. W jednej ze scen bohaterowie przedstawienia w harmonii zasiadają do wspólnego posiłku przy stole. Nagle gasną światła i widzimy ich w innej rzeczywistości. Atakują siebie w scenerii mało przyjaznego światła z lamp stroboskopowych. Nawet Afrosja Opupiejkina i Tadzio przestają być sobą aż do włączenia kojącego kolorowego światła. Kojącego ale nieprawdziwego! Bo co jest prawdziwe? W miarę spokojny świat przy żółto-czerwonym świetle, czy galopujące szaleństwo w rytm migających stroboskopów. Wykorzystanie, w scenach z użyciem lamp stroboskopowych, utworu "Enter Sandman" legendarnej amerykańskiej kapeli Metallica potwierdza moje spostrzeżenia dotyczące strachu, jako motywu przewodniego exodusowskiej inscenizacji "Kurki Wodnej". Sandman, czyli Piaskowy Dziadek to postać baśniowa, której amerykańskie dzieci boją się jak my wodnika, strzygi lub do niedawna czarnej wołgi.

W świecie Witkacego widzianym oczami Katarzyny Dąbrowskiej nic nie jest pewne. W każdej chwili mogą zgasnąć światła, a z głośników popłynie muzyka Metallicy. I wszystko będzie inne, nieprzewidywalne. To przeżyli Amerykanie we wrześniu 2001, mieszkańcy południowej Azji podczas tsunami, a nawet wystawcy gołębi w chorzowskiej hali. Nic nie jest dane raz na zawsze. Rosjanie mogą zakręcić kurki z ropą i gazem, na świecie może dojść do dekoniunktury i anarchii, do wyczerpania zasobów i drastycznego ocieplenia klimatu. Czasami wszyscy o tym myślimy z przerażeniem.

Co zatem w inscenizacji było pewne? Tylko słowa Opupiejkiny, granej przez podziwianą przeze mnie od dawna Bożenę Zagórską-Arumińską. To ona wykonując tak prozaiczną czynność jak obieranie ziemniaków, krótkimi poleceniami wtłaczała postacie dramatu w sztywny reżim wcześniej ustalonego scenopisu. Brawo!

Brawa również dla Anny Goszczyńskiej grającej tytułową rolę. Kurka Wodna to "osoba niewiadomego pochodzenia". Daje się zastrzelić, przyciąga mężczyzn. Ale w moim przekonaniu w Edgarze Wałporze nie budzi tyle pożądania, co pragnienia poznania nieodgadnionego. Czegoś, co może się stać, jeśli on przekroczy próg niemożliwości, jeśli tylko naciśnie cyngiel. Wówczas wszystko stanie się inne. Trudna i kluczowa rola zagrana perfekcyjnie.

Brawa dla Katarzyny Dąbrowskiej. Często czytałem prozę Witkacego. Kiedy moi koledzy zachwycali się kolejnymi szpiegowskimi książkami autorów takich jak Alistair MacLean czy Frederic Forshythe, ja czytałem "Pożegnanie jesieni" uważając, ażeby dochodząc do końca zdania zapamiętać, co było na jego początku. Jak to można oddać na scenie??? A jednak można. I to z jakim skutkiem!

"Kurka Wodna" to też krzyk za tym, co odchodzi czy odeszło. Sceniczny strój Wojciecha Wałpora nie pozwala zapomnieć o toczącej się gdzieś w tle rewolucji. A rewolucja zmieniła wszystko. Ja reprezentuję pokolenie początku lat 70-tych minionego stulecia. Wychowaliśmy się w systemie komunistycznym, pamiętając kartki, talony, puste półki, obywatelskie komitety kolejkowe i ocet na sklepowych półkach. W życie zawodowe wkroczyliśmy w okresie przemian, obecnie funkcjonujemy w ramach Unii Europejskiej. My też przeżyliśmy rewolucję. Czasami irracjonalnie tęsknimy za tamtymi czasami, ale chyba tylko dlatego, że byliśmy młodzi i nie dźwigaliśmy za sobą brzemienia odpowiedzialności. I do dziś boimy się czasami tego, co nowe.

Gratuluję TEATROWI EXODUS inscenizacji tak trudnej sztuki. Gratuluję aktorom, podziwiam reżyserię, scenografię, dobór muzyki i światła. Ale przede wszystkim doceniam subtelny przekaz pozwalający na swobodną interpretację dzieła.

P.S.

A mógłbym napisać, że antynomia jedności i wielkości stanowi podstawę ontologii Witkacego. Lecz przecież nie o to chodzi

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji