Podczas tegorocznej Nocy Poezji chcemy przypomnieć pokolenie '68
BRONISŁAW MAJ, w Dzienniku Polskim nie tylko o jutrzejszym spektaklu, w którym zabrzmi na Rynku poezja Stanisława Barańczaka
W czasie poprzednich Nocy Poezji pastiszowałeś Mickiewicza i Słowackiego lub łączyłeś w zabawie Wyspiańskiego z Gałczyńskim; teraz na Rynku Głównym zabrzmią na poważnie wiersze Stanisława Barańczaka...
- Tamte dwa przedstawienia były rzeczywiście żartobliwe, to będzie, mam nadzieję, przejmujące - jak przejmująca jest wielka poezja Barańczaka.
Skąd wybór tego poety?
- Mija 45 lat od jego debiutu książkowego, czyli tomu "Korekta twarzy" z 1968 roku, w ogóle ów rok jest dla jego pokolenia bardzo ważny. I dlatego zaprosiliśmy też Stanisława Stabrę, przedstawiciela grupy Teraz, dlatego są poeci z grupy Tylicz... To ci, którzy wówczas objawili swój talent.
To wspólny mianownik tegorocznej, trzeciej już, Nocy Poezji?
- Tak, chcemy przypomnieć pokolenie '68 - ze Stanisławem Barańczakiem na czele, jak i Stanisławem Stabrą, z którym spotkanie odbędzie się w Klubie pod Jaszczurami, miejscu legendarnym w Krakowie dla tej formacji...
Pewnie też nieprzypadkowo Grupa Tylicz spotka się, o godz. 21.45, w Klubie Dziennikarzy "Pod Gruszką", wszak większość jej członków uprawiała przez lata właśnie ten zawód.
- Tak było. Jest i drugi bohater tej Nocy - Julian Tuwim, którego rok właśnie obchodzimy; w grudniu minie 60 lat od śmierci poety. Ale generalnie przedstawimy polską poezję dzisiaj. Na jednym biegunie będzie to twórczość Urszuli Kozioł, z którą spotkanie poprowadzi Andrzej Franaszek, na drugim - debiutanci, którzy nie opublikowali jeszcze ani litery. Zatem klasycy, ale i ci, którzy będą decydować być może o przyszłości naszej poezji, w tym dwoje młodych - moim zdaniem, znakomicie rokujących - Dominika Słowik i Konrad Hetel, z którymi spotkanie sam poprowadzę. Niech ta Noc staje się taką instytucją jak niegdyś poważne pisma literackie, w których debiut otwierał drogę kolejnym poetom.
Wróćmy do Barańczaka, którego wiersze zabrzmią w piątek o godz. 20.30 na Rynku.
- Ułożyłem scenariusz z jego wierszy poczynając od najwcześniejszych z tomu "Jednym tchem" i poematu "Sztuczne oddychanie", a kończąc na ostatnich tomach "Chirurgiczna precyzja" i "Podróż zimowa". Ich bohaterem jest - jak w poemacie Barańczaka "Sztuczne oddychanie" - moralitetowy everyman, czyli każdy z nas, komu przydarzają się egzystencjalne przygody. Bo nawet wtedy, kiedy Barańczak osadza swój świat poetycki w konkretnej rzeczywistości PRL-u, to jednocześnie potrafi, i to jest cecha wielkiej poezji, sprawić, że te bardzo zanurzone w konkrecie doświadczenia nabierają wymiaru uniwersalnego. To wielka metafizyczna poezja, mówiąca o naszym losie, o naszej niezwykłej zachwycającej i przerażającej przygodzie. Mówi w sposób pełen pasji, miłości do człowieka i głębokiego współodczuwania z tym nieznanym człowiekiem.
A jednocześnie jest niesamowicie cudownie wyrafinowana językowo. Jeśli ktoś jest mistrzem mowy polskiej, to jest nim właśnie Stanisław Barańczak.
Nie boisz się, że tak gęsta od metafor, prezentowana w plenerze liryka w pełni nie wybrzmi?
- Miałem świadomość, że niektóre wiersze mogą być za trudne, i z takich z bólem zrezygnowałem wybierając te, które, jestem o tym przekonany, dadzą się usłyszeć i zrozumieć w takich okolicznościach. Przecież niektóre z fragmentów "Sztucznego oddychania" noszą podtytuł "piosenka" i są to istotnie rymowane piosenki o świadomie uproszczonym języku, co nie znaczy, że uproszczonym sensie.
Przypomnijmy, że już na początku lat 70. z poezji Barańczaka korzystał Teatr Ósmego Dnia.
- To też mnie uspokaja. U nas przedstawią tę poezję wybitni aktorzy: Anna Dymna, Ewa Kaim, Krzysztof Globisz i Szymon Kuśmider, a towarzyszyć im będą artyści Teatru KTO.
A czemu nie sięgnąłeś po żartobliwą, purnonsensową twórczość Barańczaka - jak "Pegaz zdębiał", "Biografioły"?
- Nawet myśleliśmy o tym z reżyserem Jerzym Zoniem, zrezygnowaliśmy jednak, gdyż ostatnio Barańczak tłumacz, chyba największy - pewnie dzięki jego mozartowskiemu słuchowi językowemu - jakiego w ogóle polska literatura miała, jak i Barańczak, jak on to sam nazywa, autor poezji niepoważnej, zaczyna w powszechnym odbiorze troszkę przesłaniać Barańczaka wielkiego, metafizycznego poetę. Zresztą przypomnimy tego dnia i spektakl w Operze Krakowskiej, wyreżyserowany przez Żuka Opalskiego - "Podróż zimowa" z pieśniami Schuberta, do których teksty stworzył właśnie Barańczak.
Przy okazji z radością informuję, że wydawnictwo a5 Krystyny i Ryszarda Krynickich ofiarowało na tę Noc kilkadziesiąt wydanych przez siebie książek Stanisława Barańczaka - "Podróż zimową", "Wiersze zebrane", jak i antologię angielskiej poezji metafizycznej.
Będą one rozdawane w trakcie rozmaitych spotkań.
Spektaklowi na Rynku także będzie towarzyszyła muzyka...
- Ewa Kornecka, wspaniała krakowska kompozytorka, skomponowała specjalnie pieśni, jak i muzykę towarzyszącą innym scenom.
A poeta Bronisław Maj coś nowego w najbliższym czasie przedstawi?
- Nie. Bronisław Maj jest poetą niepiszącym, tak jak są niepijący alkoholicy. Co nie znaczy, że dzisiaj wieczorem czegoś nie napiszę. Choć pewnie nie, ale wykluczyć tego, niestety, nie można...