Artykuły

Tragiczny monolog

Łódzki Teatr Nowy przywiózł dla widzów warszawskich sztukę autora "Czekania na Godota" pt. "Radosne dni". Beckett jest autorem, który pogardza przyjętą dotychczas konwencją teatru, polegającą na dialogu, zawiązywaniu i rozwiązywaniu konfliktu. "Radosne dni" jeszcze w większym stopniu, niż inne jego sztuki, nie są podobne do tego, co przyzwyczailiśmy się wiązać ze sztuką teatralną. Jest to jeden wielki monolog kobiety zakopanej w piasku pustyni i z chwili na chwilę coraz głębiej się w nim pogrążającej. Położenie tej kobiety imieniem Winnie, zarówno jak to z czego się ona zwierza, symbolizuje życie człowieka tragicznie wyobcowanego ze świata. Życie żony, która straciła kontakt z jedyną jej bliską istotą - mężem. Nie rozumieją się wzajemnie, nawet przestają się zauważać i słyszeć. Winnie prowadzi na pozór takie życie, jak wszyscy ludzie: budzi się rano na dźwięk przeraźliwego dzwonka, czyści zęby, czesze się, wieczorem zasypia, ale prawdziwego życia nie znajduje ani w sobie (mimo nadludziach wysiłków, jakie czyni w tym kierunku), ani w świecie zewnętrznym. Wbita w ziemię, unieruchomiona, odcięta od świata, może tylko snuć wspomnienia i niekiedy się skarżyć.

Tytuł "Radosne dni" naładowany jest gryzącą ironią. Kobieta bowiem, która symbolizuje los ludzki, jest w gruncie rzeczy optymistyczną istotą i stara się nawet w najtragiczniejszej sytuacji odnajdywać jakiś cień radości i zadowolenia z objawów życia, jakie do niej docierają. Ten optymizm to jej forma walki z ogarniającym ją złem.

W oczach naszych zapada się jednak coraz głębiej. Nie ma dla niej żadnego ratunku, piasek stanie się jej grobem.

Po zakończeniu tego niezwykłego widowiska, utkanego z alegorii i symbolów, widz pozostaje pod wrażeniem beznadziejności losu człowieczego.

Sztuka aktorska w tym widowisku skupia się na jednej wielkiej roli Winnie, wygłaszającej swój olbrzymi tragiczny monolog. Rola to najeżona olbrzymimi trudnościami. Wymaga bowiem od aktorki z jednej strony jakiejś potocznej "zwyczajności" w wygłaszaniu powszednich, wspólnych dla wszystkich ludzi prawd, a z drugiej wyczucia tragizmu, tym straszniejszego, że rozciągniętego na cały ród ludzki. Rolę tę zagrała Bohdana Majda ze świadomością subtelności monologu, z trafnym podkreślaniem przechodzenia od nastroju do nastroju. Nie jej winą było to, że widzów ogarniało niekiedy przygnębiające znużenie.

Tadeusz Minc w roli męża Winnie Williego ukazuje się tylko na chwilę w zakończeniu. Robi niesamowite wrażenie.

Przekład Mary i Adama Tarnów brzmi znakomicie.

Oryginalna scenografia jest dziełem Henri Poulaina.

Nasz pierwszy kontakt z Teatrem Nowym z Łodzi był interesujący. Czekamy teraz na drugi, przywieziony spektakl: "Indyka" Mrożka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji