Artykuły

Plastelinowy świat

"Plastelina" w reż. Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze Polskim w Bydgoszczy na IV Festiwalu Prapremier. Recenzja Anity Chmary w Gazecie Pomorskiej.

W czasie trwającego właśnie w Bydgoszczy Festiwalu Prapremier oglądaliśmy spektakl gospodarzy, bydgoskiego zespołu Teatru Polskiego. "Plastelinę" Wasilija Sigariewa w reż. Grzegorza Wiśniewskiego ze wszech miar zobaczyć trzeba.

Bydgoski Teatr Polski przyzwyczaił już nas, że spektakle tu powstające są dobre. Ze względu na zespół, który gra świetnie, ze względu na niebanalny dobór sztuk i z powodu reżyserów, którzy tworzą swoje inscenizacje z pasją. W bydgoskiej "Plastelinie" mamy też jeszcze rewelacyjną scenografię.

"Plastelina" święci triumfy popularności - dramat dawno przekroczył granice Rosji, trafił do najlepszych teatrów, które prezentują go na międzynarodowych festiwalach. W Polsce dotąd nikt tego tekstu nie wystawił, bo wiążą się z nim pewne problemy.

To, co przeżywa główny bohater Maks, samotny nastolatek, lepiący figurki z plasteliny, nie należy do rzeczy przyjemnych. Pobicia są tu najmniej dotkliwymi doświadczeniami. Weźmy choćby początek, sztuka zaczyna się sceną składania do trumny. Jest też gwałt na dwóch głównych bohaterach. I to już kłopot - dla reżysera i dla aktorów, bo trzeba to pokazać, ale jednak uniknąć dosłowności, i dla widzów - bo trzeba jakoś poradzić sobie z ciężarem tych scen. Grzegorzowi Wiśniewskiemu zależało, by opowiedzieć tę historię tak, by była w miarę subtelna, by wiele pozostawić wyobraźni widzów. I to się udało.

Po drugie dramat Sigariewa przypomina scenariusz filmowy. Jest zaopatrzony w olbrzymie didaskalia, których nawet w filmie zrealizować by się nie dało. Bo jak na przykład pokazać przechodzącego ulicą kota, który się uśmiecha? Trzeba było z wielu rzeczy zrezygnować, wyłuskać samą historię. I to także się udało.

Wydaje się, że największy problem mieli aktorzy. Granie "Plasteliny" wymaga odwagi - mnóstwo tu scen kontrowersyjnych oraz niebezpiecznych emocji, po których nie można się ot tak, prześlizgnąć. Bohaterowie są jak plastelinowe figurki - wystarczy jakiś palec, który przyciśnie tu i tam. I już ktoś staje się zupełnie kimś innym lub po prostu - znika. Czy może się obronić? W świecie Sigariewa niestety nie.

Nie brak tu także nagości, która często wiąże się z bezradnością lub śmiercią. Jeśli jakaś postać zjawia się na scenie naga, to albo już nie żyje, albo właśnie ulega temu, co ją spotyka. Dlatego o próbach do tego spektaklu aktorzy mówią, że nie należały do najłatwiejszych. Reżyser natomiast podkreśla, że takiej chęci współpracy i otwartości spodziewałby się jeszcze tylko w warszawskich "Rozmaitościach".

Mówiąc o bydgoskiej "Plastelinie" nie sposób pominąć też scenografii Magdaleny Gajewskiej. To ruchome, "żywe" ściany. Mogą się przybliżać albo oddalać, mogą też zmieniać kształt. Uzyskany efekt jest niezwykły. To nie tylko przestrzeń, w której rzeczy się dzieją. To także obraz tego, co dzieje się w głowie bohaterów. Kiedy Maks myśli o śmierci, ściany zbliżają się niebezpiecznie. Pulsująca muzyka i szybko obracający się wentylator dają wrażenie, że zaraz się stanie to, do czego sztuka zmierza nieuchronnie...

A jak naprawdę się to skończy? To trzeba zobaczyć osobiście. Mamy taką szansę, bo sztuka będzie grana także po zakończeniu festiwalu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji