Artykuły

Sopot stolicą teatru dokumentalnego

II Festiwal teatru dokumentalnego Sopot Non-Fiction. Podsumowuje Piotr Wyszomirski w Gazecie Świętojańskiej.

Roman Pawłowski i Adam Nalepa, kuratorzy drugiej rezydencji artystycznej i festiwalu teatru dokumentalnego Sopot Non Fiction, przygotowali ciekawą, różnorodną i wymagającą propozycję. W finale wszyscy chętni mogli zapoznać się z efektami blisko tygodniowych warsztatów ośmiu zespołów, które zaprezentowały swe propozycje na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże w Sopocie. Wśród uczestników warsztatów można było odnaleźć nazwiska wielu uznanych już twórców polskiego teatru i młodych, początkujących adeptów. Do Sopotu przybyła m.in. silna reprezentacja z Bydgoszczy(Paweł Łysak, Artur Pałyga i Paweł Sztarbowski), z Poznania Remigiusz Brzyk i Piotr Kruszczyński, z Wrocławia Marcin Pempuś i Andrzej Kłak, ponadto Michał Walczak i liczna reprezentacja miejscowych, głównie aktorów Teatru Wybrzeże (m.in. Dorota Androsz, Sylwia Góra Weber, Justyna Bartoszewicz czy Marek Tynda). W sumie około 50. artystów, głównie 30-40 latków.

- Mamy ambicję i cichą nadzieję, że Sopot Non-Fiction stanie się platformą dla wszystkich twórców pragnących eksperymentować czy szukać inspiracji w materiałach dokumentalnych, w faktach. I to już zaczyna się dziać - projekty zainicjowane w zeszłorocznej rezydencji znalazły swoją kontynuację: "Niewierni" Piotra Ratajczaka mieli premierę w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie, Wojtek Klemm w Teatrze Polskiego Radia zrobił słuchowisko pt. "Rodziny, których nie ma" według tekstu Michała Pabiana - powiedział Roman Pawłowski.

Wiadomo już, że co najmniej dwa projekty zaprezentowane podczas tegorocznej rezydencji będą miały zapewnioną realizacje. Są to "Strach i nędza III Rzeczypospolitej" w Teatrze Polskim w Bydgoszczy i "Gorączka czerwcowej nocy" Teatrze Nowym w Poznaniu.

W tegorocznym programie sopockiej imprezy można było zobaczyć "Niewiernych" i premierę "Nord-Ost", czy posłuchać wykładu dr Joanny Puzyny-Chojki pt. "Dokument w świecie symulakrów". Były też czytania non fiction, słuchowisko i spotkania.

Sylwia Góra Weber jako Olga, Magdalena Boć jako Tamara i Justyna Bartoszewicz jako Zura stworzyły klimat do dyskusji nad relatywizmem historycznym, opartym na personalnym doświadczeniu. Strata, jakiej doznały, połączyła je na tyle, że są w stanie ze sobą rozmawiać, nie stawiają ocen za wyznawanie tej czy innej filozofii, choć nadal posiadają umiejętność realnej oceny faktów. Każda z aktorek dokonała scenicznie psychologicznej analizy postaci, odsłoniła złożoność emocji poszczególnych kobiet, posługując się ograniczonymi środkami, chcąc zachować "czystość" gatunku, jakim jest teatr dokumentalny.

Czy teatr oparty na dokumencie powinien tylko "towarzyszyć" wydarzeniom, czy jednak zabrać głos w sprawie? Jestem za teatrem zaangażowanym w sprawę, gdzie prawda osiągnięta jest również poprzez wyraźne stanowisko wobec problemu. "Nord-Ost" Adama Nalepy jest na dobrej drodze, aby być ważnym głosem w ważnych sprawach, których wielu nie chce poruszać ze względu na wygodę i poprawność polityczną w teatrze, gdzie zaangażowanie i odwaga są rzadkością.

Po raz pierwszy głównym tematem spektaklu była apostazja. W relacjach siedmiu osób, które pochodzą głównie z małych miejscowości, poznajemy studium ciągle niezwykłego przypadku, jakim jest wystąpienie z kościoła, z religii. W Polsce, a szczególnie w małej miejscowości, to decyzja wręcz transgresyjna, akt odwagi lub rozpaczy. Różne są jej przyczyny, ale wszystkie historie pokazują jednoznacznie, że wystąpienie z kościoła nie jest wyzwoleniem całkowitym, pozostaje głęboka rysa w psychice postaci-to "Niewierni" Piotra Ratajczaka według scenariusza Piotra Rowickiego, których widzowie mogli zobaczyć na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże. W porównaniu z premierą BOTO, propozycja krakowska jest bogatsza w środki wyrazu - jest scenografia, są rekwizyty, dużo znaczącej dramaturgicznie muzyki. U Nalepy były tylko: czarny prostopadłościan sceny i beatbox(na marginesie:do dopracowania albo całkowitej rezygnacji). O teatrze dokumentalnym na przykładzie obu przedstawień można powiedzieć na pewno dwie rzeczy: jest potrzebny i niewystarczający. Nierzadko z pewnością ważność tematów powoduje, że sztuka broni się sama, ale programowa rezygnacja z metafory, umowności i wielu środków wyrazu nie przekonuje mnie do końca. Teatr dokumentalny ma wiele rozwinięć, tak wiele, że można mówić wręcz o nazbyt pojemnym gatunku, szczególnie, gdy przyjmiemy tak szerokie jego rozumienie, jak Roman Pawłowski, który za przykłady teatru dokumentalnego, w szerokim rozumieniu, uważa "Wesele" i "Dziady"*. Rozważania nad zawartością dokumentu w teatrze dokumentalnym zasługują na osobne potraktowanie, dla mnie po prostu najciekawszy w teatrze dokumentalnym jest pełnoformatowy spektakl, który za inspirację wybiera fakty, choć małe i oszczędne też może zachwycić.

Dzięki aktywistom z BOTO, z niezastąpionym prezesem Weberem Tomaszem w roli człowieka-orkiestry, Sopot staje się stolicą polskiego teatru dokumentalnego i powoli jednym z ciekawszych miejsc eksperymentu artystycznego. Co jeszcze ważne w kontekście tej kolejnej, udanej, sopockiej imprezy, to umiejętne promowanie lokalnych artystów i animatorów. Takie myślenie, mniej eksponuje polityków, ale w ogólnej i dłuższej perspektywie jest szlachetniejsze, bardziej wartościowe i skuteczniejsze. Warto od Sopotu uczyć się zrównoważonej promocji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji