Dom kobiet
ŻYCIE w sztuce i życie realne Zofii Nałkowskiej byłoby tematem pasjonującego filmu biograficznego, cóż kiedy u nas biografistyka filmowa nie powstaje łatwo. Bardzo z daleka trzyma się od niej współczesne scenariopisarstwo, a wszystko, co dotąd w tym rodzaju powstało, jest autorstwa samych reżyserów. Andrzej Wajda w dokumencie utrwalił szkic do portretu Jarosława Iwaszkiewicza w jego późnych latach, Grzegorz Dubowski w paradokumentalnym obrazie "Tumor Mózgowicz" próbował uchwycić fenomen osobowości Witkacego, piękne szkice o Stanisławie Witkiewiczu i Józefie Kraszewskim w montażowych filmach przedstawili Lucyna Smolińska i Mieczysław Sroka, wreszcie Ludomir Motylski, także w dokumencie montażowym zatytułowanym "Chciała nam o Polsce coś ważnego powiedzieć", przypomniał postać Marii Dąbrowskiej. Podobnie jak Dąbrowska, Zofia Nałkowska pozostawiła stosunkowo obszerny materiał autobiograficzny, przede wszystkim powieść wspomnieniową o domu swego dzieciństwa "Dom nad łąkami", niedokończoną książkę o ojcu, Wacławie Nałkowskim i kilka tomów pamiętników. A poza tym tylu pisarzy już po wojnie odwiedzało jej salon literacki. Była nie tylko pisarką, była także wielką literacką postacią - zanotował we wspomnieniu Jan Kott - Wielką i jednocześnie zawsze trochę śmieszną. Godziła się na tę śmieszność, jakby ją z góry wliczała do ogólnego rachunku. Byłem z Nałkowską razem w Moskwie, w delegacji kulturalnej w roku 1947. Zwiedzaliśmy, nie pamiętam już dobrze, fabrykę traktorów czy też samochodów. Nałkowska włożyła na tę okazję kapelusz z ogromnym piórem i suknię naszywaną dżetami. Budziła zdumienie, pytano, kto jest ta bardzo egzotyczna, starsza pani. Ale już wieczorem tego samego dnia młodziutki rosyjski pisarz, który opiekował się nami, podszedł do mnie i powiedział: - "Ona caryca, ona pierwsza wielka dama, jaką widziałem". I dalej: "Nałkowska to było nie tylko jej własne pisarstwo, to był także dom jej ojca... Żeromski i Reymont, Prus, Świętochowski i Orzeszkowa byli w jej rozmowach żywi... Prus to był dla niej przede wszystkim starszy pan, który zachodził do jej ojca i kiedyś zapomniał rękawiczek czy też kaloszy. Dopiero po śmierci Nałkowskiej nagle zobaczyłem, że jeszcze jedna cała epoka zapadła się i stała się już na zawsze tylko historią literatury. (cit. z "Aloesu")
Zachętą dla realizatora filmu, którego postacią główną byłaby autorka "Granicy" i "Medalionów", powinna być i ta okoliczność, że chyba mamy aktorkę idealnie predestynowaną do tej roli - Krystynę Jandę. Przed kilku laty Janda miała świetne entree w "teatrze miłości" Nałkowskiej, zagrała w "Dniu jego powrotu", a partnerowali młodej wówczas aktorce sam ówczesny rektor PWST Andrzej Łapicki i obecny - Jan Englert. Aktorski sukces tamtego przedstawienia spowodował, jak sądzę, obecną, pomyślaną chyba głównie dla Jandy, nową ekranizację telewizyjną "Domu kobiet". Ale zgodnie z tradycją sceniczną dramatu, wszystkie role to szansa popisu dla wytrawnych aktorek. Tym razem w roli pamiętnej kreacją Marii Dulęby zobaczymy Irenę Laskowską, w pozostałych rolach - Maria Chwalibóg, Krystyna Sienkiewicz, Hanna Stankówna, Joanna Wizmur i in. W aurze wspomnień upływają tym kobietom trzech pokoleń dni powszednie, podobne jeden do drugiego. Na zewnątrz jest ogród, upalne lato, a wszystko dzieje się w willi gdzieś pod miastem. Dramaty każdej z kobiet nie wynikają z sytuacji społecznej, ale osobistej, rodzinnej. W nostalgicznych wspomnieniach powracają dawne przeżycia, postaci mężów, którzy już nie żyją. I dopiero konfrontacja tego wspomnieniowego świata z problemami realnego życia, jakie dociera z pojawieniem się Ewy Łasztówny, burzy spokój domu. Nagle odkryte romanse, a nawet dwie rodziny wyidealizowanego w oczach pań Krzysztofa, nieżyjącego męża Joanny, tworzą melodramatyczny ton opowieści, na której Nałkowska przeprowadzała swój psychologiczny eksperyment, dowodząc bezmiaru niedopowiedzeń wokół ludzi. Człowiek żyje obok drugiego "jak w ciemności". "Każdy fakt robi się wciąż inny niż jest. I naprzód robi się inny na drodze od człowieka do człowieka. A później robi się inny już w nas samych. Podobnie wspomnienia, nie zostają nigdy takie same, one się zmieniają nawet bez naszego udziału". Tak brzmi filozofia sztuki sztandarowej w nurcie "teatru miłości", jaki rozwinęły w okresie międzywojennym kobiece talenty dramatopisarskie: Zofia Nałkowska, Maria Jasnorzewska-Pawlikowska, Maria Mrozowicz-Szczepkowska, Ewa Szelburg-Zarembina, Pola Gojawiczyńska, Maria Kuncewiczowa.
Niezwykły sukces premiery "Domu kobiet" (1930) na reprezentacyjnej scenie stolicy, czyli w szyfmanowskim Teatrze Polskim, wyrażał się aprobatą widowni, uznaniem ludzi teatru, a przede wszystkim samego Szyfmana; zupełnie powściągliwie odnieśli się natomiast do dramatopisarskiego debiutu znanej już powieściopisarki ówcześni luminarze krytyki. Sarkał Boy, przemilczał rzecz Irzykowski. Przeżycia bohaterek wydawały się bowiem przykładem jakiejś psychologicznej dewiacji, którą zaraża jedna drugą aż przez trzy pokolenia kobiet. Ale zarazem mieszkanki owego "Domu kobiet" zostały skomponowane po mistrzowsku, każda z nich wyróżnia się wspaniale wycieniowaną charakterystyką psychologiczną i uczuciową. Dyskretny wątek sensacyjny sztuki dynamizuje akcję bez zdarzeń, którą posuwa naprzód prawie wyłącznie dialog - celny, bez pustych miejsc, wyprowadzony z charakteru i osobowości postaci. Grały w "Domu kobiet" wielkie aktorki od Wandy Siemaszkowej poczynając; Maria Dulęba, Seweryna Broniszówna, Zofia Lindorffówna, Zofia Mrozowska i inne. W nowej inscenizacji, którą dla teatru TV przygotował Piotr Łazarkiewicz, występują dzisiejsze gwiazdy scen i ekranów.