Artykuły

Wspomnienie: Alina Bolechowska (12 listopada 1924-16 października 2002)

Była wielką śpiewaczką. Moją przyjaciółką. Znakomitym pedagogiem. Osobą skromną, szlachetną i wrażliwą. Uczynną i bezinteresowną. Dobrą i kochaną. Niemającą w sobie nic z "gwiazdy". Przypominała raczej pensjonarkę niż wielką diwę operową.

Nigdy nie zapomnę Jej pięknego gestu, gdy w maju 1960 r. umarła moja Mama. W dniu pogrzebu przed próbą w Operze Warszawskiej pojawiła się w kościele św. Floriana, aby zaśpiewać w czasie mszy żałobnej "Ave Maria". Nie prosiłem Jej o to. Zrobiła to spontanicznie, z potrzeby serca.

Często o Niej myślę. Zwłaszcza kiedy przechodzę koło dawnego Teatru Rozmaitości przy Marszałkowskiej i Jej domu. Mieszkała parę metrów dalej.

Jej okna wychodziły na Teatr Rozmaitości, który nazywał się wtedy Sceną Muzyczno-Operową. Tam debiutowała w roku 1946. Śpiewała partię Butterfly w operze Pucciniego. Przepięknie. O Jej debiucie zadecydował przypadek. Zachorowała nagle Helena Lipowska, wykonawczyni partii tytułowej. Trzeba było natychmiast zorganizować zastępstwo, aby nie odwoływać przedstawienia. Wybór padł na młodziutką i delikatną śpiewaczkę Alinę Bolechowską. Nie pytając o Jej zgodę, zawieziono Ją do teatru, aby ratowała spektakl. Znała partię Butterfly, ale nigdy jej nie śpiewała. Wiedział o tym tylko dyrygent Olgierd Straszyński i to on zdecydował o wszystkim.

Oczarowała widownię i krytyków muzycznych. Idealnie pasowała do roli. Zarówno pod względem wokalnym, wizualnym, jak i aktorskim. Jej piękny sopran liryczny pieścił ucho melomanów. Byłem na tym przedstawieniu. Cieszyłem się z Jej sukcesu. Znaliśmy się z "Polskiego Radia". Niemal codziennie spotykaliśmy się w studiu przy Myśliwieckiej. Najczęściej w szatni. Witaliśmy się i wymienialiśmy kilka grzecznościowych zdań. Wkrótce się zaprzyjaźniliśmy.

Śpiewu uczyła się u prof. Stanisława Kazury w Konserwatorium Warszawskim. Po niezwykle udanym debiucie została solistką Sceny Muzyczno-Operowej, wchodzącej w skład Miejskich Teatrów Dramatycznych. Jej dyrektorami i odkrywcami byli znakomity bas Kazimierz Poreda i dyrygent Olgierd Straszyński. Od tej chwili śpiewała wszystkie partie sopranowe na Scenie Muzyczno-Operowej, apotem także w Operze Warszawskiej, czyli Romie, i w Teatrze Wielkim. Była Małgorzatą w "Fauście" Gounoda, Anną Page w "Wesołych kumoszkach z Windsoru" Otto Nicolaia, Goplaną i Skierką w operze Władysława Żeleńskiego "Goplana", Tatianą w "Eugeniuszu Onieginie" Czajkowskiego, Mimi w "Cyganerii" Pucciniego, Violettą w "Traviacie" Verdiego, Micaelą w "Carmen" Bizeta, Donną Anną w "Don Juanie" Mozarta, Ifigenią w "Ifigenii w Taurydzie" Glucka, Lią w "Bracie marnotrawnym" Debussy'ego, Kleopatrą w "Juliuszu Cezarze" Haendla, Hanną w "Strasznym dworze" i Hrabiną w "Hrabinie" Moniuszki. Jej niespełnionym marzeniem pozostała Psyche w operze Różyckiego "Eros i Psyche".

Po zakończeniu kariery przez wiele lat była konsultantem wokalnym w Teatrze Wielkim. W roku 1972 została pedagogiem. Uczyła śpiewu w Akademii Muzycznej im. F. Chopina. Jej wychowankowie to wspaniali śpiewacy, których nazwiska liczą się w świecie. Wśród najwybitniejszych znaleźli się: wielka śpiewaczka Ewa Podleś, częściej występująca za granicą niż w Polsce, Dariusz Niemirowicz, który od dawna śpiewa w Niemczech, Jolanta Radek związana z Operą Wiedeńską.

Nie dorobiła się ani pieniędzy, ani sławy, na jaką zasłużyła. Nie umiała chodzić koło swoich spraw. Nigdy o nic nie zabiegała. Nigdy nie przewróciło się jej w głowie. Cenili Ją ci, którzy się znali na muzyce. A wśród nich wielcy dyrygenci, którzy z Nią pracowali. Zwłaszcza Walerian Bierdiajew i Mieczysław Mierzejewski. Zachwycali się Nią. Mówili o Niej w samych superlatywach. Nawet Zdzisław Górzyński, dyrektor Opery Warszawskiej, który początkowo Jej się pozbył, a potem na nowo zaangażował, oświadczył publicznie, że się pomylił i że to Alina Bolechowska była podporą sopranów w jego zespole. Pozostały po Niej tylko nieliczne nagrania operowe na płytach i kolędy.

Ostatni raz wystąpiła w Teatrze Narodowym w roku 1982 w "Śpiewniku domowym" Stanisława Moniuszki u Adama Hanuszkiewicza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji