Kandydat na idola
Przyjechałem z Muranowa. W sumie niedaleko stąd. O rany, ale mi się trzęsie noga - przedstawiał się jeden z kandydatów. Od dawna na deskach teatru Rampa nie było widać takiej tremy. Kiedy schodził ze sceny, dostał brawa.
Wczoraj odbył się tam casting na odtwórcę głównej roli w sztuce Arkadiusza Jakubika "Jeździec burzy" o życiu legendarnego wokalisty The Doors Jima Morrisona. W foyer zaroiło się od młodych gniewnych. Długie kręcone włosy, spodnie-dzwony, pociągłe twarze. Przyszło 30 osób.
- Wolałbym zagrać rolę w sztuce o Beatlesach. No, ale znajomi mówią, że jestem trochę podobny do Morrisona, to przyszedłem - mówił oczekujący na swoją kolej Marcin. Wcześniej brał udział w musicalu "Metro". Grał też w zespołach rockowych, ale nie był wokalistą.
Inny kandydat, 19-letni Piotr, studiuje dziennikarstwo. Casting traktuje jak zabawę. Nie wiąże przyszłości z karierą sceniczną. - Jak się uda, to dobrze. Będzie co wpisać w życiorys - mówi.
Na przesłuchania zgłosili się też zawodowi aktorzy. Dla nich casting to nie pierwszyzna. - Przyszedłem tu zaśpiewać. Na szczęście niedawno dostałem etat, więc nie jestem spięty - mówił Jacek, jeden z aktorów. Tłumaczy, że coraz trudniej jest dostać pracę w teatrze i coraz więcej aktorów szuka jej na castingach.
Kiedy w foyer trwała wojna nerwów, na scenie prezentowali się kolejni kandydaci. Gra toczyła się o wysoką stawkę, bo choć teoretycznie Morrisonem ma być Robert Gawliński, a wyłoniony w castingu kandydat - jego dublerem, nic nie jest jeszcze do końca ustalone.
Na przesłuchaniu trzeba było zaśpiewać "Light my Fire" albo "Break on Through", a po piosence wygłosić półtoraminutową kwestię Jima Morrisona do publiczności.
- Jesteście hipisami? Jesteście wolnymi ludźmi? O taaak... Nie ma tu agresji, walki o władzę, jest tylko MIŁOŚĆ! Zwykła pieprzona miłość! - krzyczeli kandydaci na idola. Według reżysera nie byli przekonujący.
Przygotowujący musical Arkadiusz Jakubik wymaga od kandydatów dużych możliwości wokalnych i świetnej gry aktorskiej. - Odtwórca musi mieć jeszcze to "coś", co sprawi, że w publiczności zapali się czerwone światełko - mówił reżyser. - Jak dotąd zgłosiło się sporo dobrze przygotowanych ludzi, ale prawdziwej osobowości jeszcze nie znalazłem.
Reżyser zapewnił, że wczorajszy casting nie jest ostatni: - Dziś chciałbym znaleźć trzy osoby, które mogłyby być poddane dalszym eliminacjom.