Artykuły

Lepsze są koncerty na trzeźwo...

* Grasz w sztuce "Jeździec burzy" w teatrze Rampa na Targówku. Kiedy znajdujesz czas na aktorstwo?

- Miałem czas w tym roku na takie eksperymenty bo mniej koncertujemy, bardziej skupiamy się na nagraniu kolejnej płyty. Trudno nazwać mój udział w sztuce aktorstwem. To raczej mały epizod. Robię tam takie różne brzydkie rzeczy.

* Możesz zdradzić jedną brzydką?

- Nie no..., kopuluję, pije alkohol, jeszcze śpiewam (śmiech). Gram Vana Morrisona, postać z lat sześćdziesiątych z zespołu Them. Takim znanym utworem tego zespołu była "Gloria", potem śpiewali go również The Doors. T.Love ma w swoim repertuarze tę piosenkę w swojej wersji. Van Morrison był idolem Jima Morrisona. W tej sztuce pojedynkują się, to jest jedyny moment, kiedy Jim mentalnie przegrywa z Vanem. To pojedynek intelektualno-alkoholowy, kto więcej i kto jest mocniejszy.

Kiedy zostałem zaproszony do tego spektaklu, nie wierzyłem, że sprostam zadaniu. Tak zafascynował mnie temat, że nie mogłem odmówić udziału. Na początku podpisałem kontrakt tylko na dwa przedstawienia. Na wszelki wypadek, gdyby to była jakaś kicha to bym się wycofał, ale spektakl jest całkiem w porządku. Jima gra młody chłopak z castingu Marcin Rychcik, bardzo dobrze śpiewa. Nic jest zawodowym aktorem i to jego plus. Resztę obsady poza mną stanowią aktorzy np. Marysia Seweryn.

Dużo w tej sztuce muzyki Doorsów granej na żywo. Publiczność przychodzi do teatru, a reakcje są takie jak na koncercie. Fajna jazda. Gramy sześć spektakli w miesiącu, zawsze są fule. Sztuka odświeżyła teatr na Targówku, który w ostatnim czasie był dość zapomniany.

* Cofnijmy się teraz o prawie dwadzieścia lat do Częstochowy, gdzie zaczynałeś grać jeszcze w liceum z kolegami w zespołach Dzieci śmieci potem Opozycja. Czy już wtedy zdawałeś sobie sprawę, że to jest to co chcesz robić w życiu i jeszcze żeby Ci za to płacili?

- Jak zaczynasz od myślenia o pieniądzach to już na starcie jesteś spalony. Ten zespół, podobnie jak inne zespoły lat osiemdziesiątych, powstawał z pasji i chęci wypowiedzenia się na tematy bieżące. To nie był nawet zespół muzyczny, to był zespół chłopaków, którzy razem uczyli się życia, grania, poznawania różnych rzeczy, używek, kobiet.

T.Love powstał w klasie maturalnej, potem, kiedy zdałem na uniwerek przeniosłem się do Warszawy. Gram już osiemnaście lat, a dopiero od dziesięciu lat utrzymuję się z muzyki. Na początku jeździliśmy pociągiem, każdy koncert był totalnym świętem. Najpierw były próby w Częstochowie, potem gitarzysta dostał się na studia do Warszawy na ASP, perkusista był w Krakowie. Klawiszowiec mieszkał w Opolu, a inny muzyk w Częstochowie. Był taki moment, że los zespołu wisiał na włosku. Uratował T.Love Jarocin. W 1983 roku po Jarocinie nastąpił przełom, zaczęliśmy jeździć z koncertami. Pierwszy raz na dużej scenie wystąpiliśmy w Malborku, wygraliśmy tam festiwal. Tylko dlatego tam zagraliśmy, bo nie dojechał zespół Mech i weszliśmy w zastępstwie na scenę. Od Jarocina zaczęto nas kojarzyć z kapelami niezależnymi. Z tej fali pozostały do dzisiaj m.in. Kult, Dezerter i Armia. Pierwsze nasze kawałki wyemitowała harcerska stacja radiowa. To była lista Pawła Sity, tam istniały takie zespoły jak Tilt, T.Love, Kult. To była połowa lat osiemdziesiątych. Wreszcie przestaliśmy być podziemnym zespołem, dlatego wyrzuciłem z nazwy człon alternatywny.

* W 1988/89 ukazały się dwa pierwsze oficjalne albumy T.Love: "Miejscowi live" i "Wychowanie", a zespół się rozpadł...

- Musiałem w tym czasie wyjechać za granicę do roboty, bo z muzyki żyć się nie dało. Płyty nagraliśmy wcześniej. Wydano je, kiedy mnie już nie było w kraju. Po powrocie do Polski postanowiłem reaktywować zespół. Znalazłem na Żoliborzu Janka Benedka i skład, z którego dziś gra perkusista Jarek Polak, potem doszedł basista Paweł Nazimek i Jacek Perkowski grający na gitarze prowadzącej. Wypuściliśmy płyty "Pocisk miłości" i "King". To był okres nowego T.Love. Potem Janek nas zostawił, a jego miejsce zajął Maciek Majchrzak. Tak zaczął się trzeci okres zespołu, który trwa do dzisiaj.

* Temat Twojej pracy magisterskiej brzmiał: Dzieci rewolucji. Historia zespołu rock'n'rollowego w Polsce w latach 80. Jak do pomysłu pisania na ten temat pracy naukowej odniósł się Twój promotor?

- Ta propozycja wyszła właśnie od mojego promotora. Moim recenzentem był Mirek Pęczak, znany socjolog piszący w Polityce. Przedstawił mój projekt profesorowi Rochowi Sulimie, który się zajmował na moim wydziale folklorem. Byłem dla niego człowiekiem, który mógł opowiedzieć swoim językiem jak się gra w zespole garażowym, łącznie z użyciem słownictwa slangowego. On powiedział: pisz pan tę pracę, dla mnie to będzie materiał źródłowy.

Mniej grzeczną wersję tej pracy udało mi się wydać. Niestety, książki już nie ma w sprzedaży, została wydana w małym nakładzie.

* Nawiązując do lat osiemdziesiątych. To był bardzo trudny politycznie okres, a jednocześnie bardzo płodny dla wszystkich zespołów alternatywnych, które miały realne powody w Polsce do buntowania się przeciwko przytłaczającej rzeczywistości...

- Czasy były specyficzne. Trudno byłoby mi porównać dzisiejszą rzeczywistość, z tamtą. Mamy teraz wolność. Tamte czasy były w pewnym sensie magiczne. Na koncertach ludzie trzymali na rękach magnetofony i nagrywali muzykę, bo nie mogli nigdzie indziej jej posłuchać. Teraz mamy do czynienia z profesjonalnym rynkiem, który działa na tych samych zasadach jak na całym świecie. Publiczność tamtych czasów była znacznie mniej medialna, nie urabiana przez reklamę. Wtedy na naszą muzykę, miała duży wpływ polityka, ale nie chcieliśmy się przypisywać do żadnej partii, chociaż mentalnie byliśmy bardziej po stronie Solidarności. Chcieliśmy przede wszystkim iść własną drogą. Do tej pory mam awersję, nie gramy na żadnych imprezach wyborczych. Mogę zagrać charytatywnie, żeby komuś pomóc, kto potrzebuje kasy, ale nie będę się angażował w jakąś partię, to nie w moim stylu.

Czasy były trudne w kategoriach ekonomicznych i politycznych, natomiast towarzysko były zajebiste. W Warszawie istniało, kilka klubów, w których załoga ludzi się miksowała, były to Hybrydy i Remont.

* Czy mógłbyś rozwinąć swoje wypowiedzi: "Rock staje się powoli muzyką klasyczną..." i "Myślę, że rock jest w sensie tradycyjnym martwy zarówno w Polsce, jak i na świecie".

- Muzyka rockowa staje się klasyczna, bo przestała być niebezpieczna, nikogo nie szokuje. Czasy rewolucji obyczajowej minęły. Sam proces robienia muzyki jest w tej chwili inny. Trudno wymyślić coś czego jeszcze nie było. Przerabia się stare sprawdzone kawałki, wykorzystując jedynie nowoczesne możliwości i zdobycze techniki.

* W tej chwili narkotyki stały się poważnym problemem w Polsce. Jak należy wychowywać dziecko, żeby ustrzec je przed pokusą brania?

- Problemy zaczynają się, kiedy następuje moment dorastania. Jednak już teraz, kiedy dzieci mają po sześć, jedenaście lat należy słuchać co do nas mówią, trzeba mieć dla nich czas. Potem dziecko może nie mieć czasu dla nas. W tych rodzinach, gdzie jest jakaś baza miłości i zaufania łatwiej zauważyć, że nasze dziecko ma problemy. Mam kumpla który jest dominikaninem, mądrym i światłym duchownym Prowadzi zajęcia z młodzieżą która ma problemy z narkotykami. W wieku dorastania ludzie odchodzą w różne klimaty, sekty, satanizm i narkotyki, czasami przez ciekawość, czasami, bo czują się samotni. Jednak jak mają bazę w domu, najczęściej wychodzą z tego.

Teraz narkotyki są powszechnie dostępne, to zakrawa na aferę. Oczywiście ustawa antynarkotykowa jest trochę za mocna. Trzeba pamiętać, że istnieje duża różnica między braniem heroiny a paleniem trawy, chociaż to może być początek końca. Znam za dużo ludzi, którzy już się przenieśli na tamten świat przez narkotyki. Nie będę ściemniał, że nigdy nie próbowałem narkotyków, próbowałem, ale uważam, że to nie było najlepsze rozwiązanie, naprawdę lepsze są koncerty na trzeźwo.

Rozmawiała: Joanna Biegalska

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji