Artykuły

"Mishima"

Nic dziwnego, że ta inscenizacja ANDRZEJA WAJDY została "na pniu" zaproszona na różne festiwale i różne pokazy na świecie. Także i do Japonii. Bo przecież to bardzo ciekawe, w jaki sposób jeden z największych reżyserów filmowych świata dostrzega kulturę tak odległą, tak egzotyczna, i tak jednak "zamkniętą" dla świata w swoich najbardziej klasycznych konwencjach, a przez to wciąż niepokojącą, tajemniczą, choć wiadomo, że trzeba się dla niej "urodzić Japończykiem".

A tu przecież chodzi również o klasyczne konwencje, tym razem TEATRU NO, w które wpisane zostały treści współczesne - ale ten "zabieg" został dokonany przez współczesnego, niekonwencjonalnego pisarza, choć tradycyjnego i konwencjonalnego Japończyka (popełnił samobójstwo przez harakiri). jakim był głośny pisarz YUKIO MI-SHIMA.

Jego nazwisko stanowi tytuł inscenizacji. A więc wiadomo, że będzie chodziło o niego. Że z tych czterech zaledwie jednoaktówek-obrazów powinien się wyłonić jego "portret". Że w tym mieszaniu konwencji z nie-konwencją, tradycyjnego schematu z nietradycyinym pulsowaniem emocji powinno się odczuć jego... ,,ducha", jego "świat".

Czy był on jednak obecny?

Nie wiem!

Gdy patrzyłam na piękne stylizowane kostiumy KRYSTYNY ZACHWATOWICZ, w jakie ubrała ona aktorów, gdy widziałam jak kunsztownie wycyzelował Wajda układ plastyczny obrazów scenicznych, że wyglądały jak przeniesione z drzeworytów japońskich lub z haftów na jedwabiu - to brakowało mi na scenie najmocniej... języka japońskiego. A więc i japońskich aktorów.

A gdy słuchałam tego, co do mnie nasi aktorzy mówili - to marzyłam, aby ubrać ich "normalnie", albo wręcz jednakowo, bo wtedy nie "przeszkadzałaby" mi stylizacja kostiumu i na własne oczy mogłabym zobaczyć, czy treść niepokojów i opowieści Mishimy, jego emocje i "strachy" są "moje", a więc ponadczasowe, ponadgeograficzne, ponadkulturowe.

Ale gdyby zgodzić się na tę "bezkostiumowość", to co wtedy zrobić z najpiękniejszym pomysłem całej inscenizacji, czyli z fascynującym, japońskim ogródkiem (najefektowniejsza część piękne i scenografii ZACHWATOWICZ), obecnym przez cały czas trwania spektaklu na planie sceny? Ogródkiem, zmieniającym się tak, jak zmieniają się pory roku? Albo raczej... zmienianym przez tajemnicze, czarne postacie, w stylizowanych, niemal samurajskich, czarnych kaftanach. Postacie ingerują w ogródek między kolejnymi odsłonami zmieniają drzewka, posypują je śniegiem. I wtedy myślałam nawet, czy nie można by rozegrać "wszystkiego" nad tym ogródkiem, w takich właśnie czarnych postaciach, na tle takiej jak była, jasnej i gładkiej kotary? Ja wiem, byłoby to coś innego: może niczym japoński teatr cieni? Który, z całej inscenizacji zgodziłby się tylko z tą znakomitą, obecną przez cały czas na scenie muzyką "japońską" STANISŁAWA RADWANA, na japońskich rozegraną instrumentach.

Wszystko więc mogłoby być "punktem wyjścia" dla sposobów patrzenia na Japonię. Ale równocześnie wszystkie te sposoby miałyby te sama słabość: istnienie w świecie AKCESORIÓW. Często trudno nawet przeskoczyć do egzotycznych kultur właśnie dlatego, że wiążą oczy i ręce, przeszkadzają, a równocześnie fascynują akcesoria. Rekwizyty, detale. Ale dzięki nim właśnie, lub "poprzez nie" akurat musi się myśleć o tym, jaka jest, i czy rzeczywiście istnieje szansa na dotarcie "ze świata" do zamkniętej, egzotycznej kultury. I na ile to dotarcie pomniejsza obecny w każdej kulturze margines jej własnej tajemnicy.

Przy okazji "MISHIMY" WAJDY też cały czas nie opuszcza nas to pytanie. I to jest chyba najważniejsze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji