Artykuły

Prapremiery. Odsłona druga

Podobno pomiędzy Bydgoszczą a Toruniem panuje odwieczna rywalizacja i zazdrość. Gdyby przełożyć to na teatr, to Festiwal Prapremier stworzył możliwośc skonfrontowania bydgoskiej "Plasteliny" z toruńskim "Ja" - dla e-teatru pisze z Bydgoszczy Paweł Sztarbowski.

Ze spokojnym sumieniem trzeba przyznać, że "Plastelina" wychodzi z tego porównania zwycięsko pod każdym względem. Z bardzo prostego powodu - jest dobrze wyreżyserowana i zagrana, a do tego próbuje coś ważnego powiedzieć o świecie.

Natomiast pokazywane drugiego dnia festiwalu toruńskie przedstawienie na podstawie tekstów Iwana Wyrypajewa w reżyserii Wiktora Ryżakowa okazało się właściwie pod każdym względem nieudane. Irytowała przede wszystkim akademickość całego przedsięwzięcia. To napuszenie, zadumane miny i radosne rozbieganie w podskokach i podrygach przypominały trochę niedobre dyplomy w szkołach teatralnych, gdzie wszelkie niedostatki nadrabia się natchnionym zadęciem.

Tekst Wyrypajewa z pewnością jest bardzo trudnym materiałem. Nie ma w nim tradycyjnej linii fabularnej. Można określić go jako rodzaj udramatyzowanej impresji. Pięć głosów ma stworzyć jedno "ja". By z tego pokawałkowania powstała jakaś całość, potrzeba precyzyjnego współdziałania całego zespołu. I tego w toruńskim spektaklu zabrakło. Podobno przedstawienie w dużej mierze oparte jest na improwizacji. Na konferencji prasowej twórcy zdradzili, że tekst był pisany specjalnie dla nich i dopasowany do ich warunków. Reżyser wymagał skrajnej naturalności, nie pozwalał aktorom grać. Mieli być sobą i w ten sposób stworzyć zbiorowe "ja". Brzmi to bardzo ciekawie, ale niestety nic z tego nie ma w przedstawieniu, a nawet wręcz przeciwnie - naturalność i wyjście poza granie to ostatnia rzecz o jakiej można w tym przypadku mówić. Jedynie Jarosławowi Felczykowskiemu udaje się osiągnąć pewien rodzaj szczerego, niezmanierowanego bycia sobą w zadanej roli. Dzieje się tak dzięki temu, że potrafi znaleźć wobec niej dystans, tak jakby uczestniczył w jakiejś niecodziennej zabawie, ktora sprawia mu ogromną radość. Niestety nie znajduje partnerów, którzy pozwoliliby mu te wątki rozbudować. A właśnie dowcip i zabawa są podstawą tego tekstu. Jeśli się to pominie, pozostaje jedynie patos i nuda. Sytuacji nie ratują nawet przepiękne malowidła, wymazywane palcami na ubielonych szybkach.

Irkuck, o którym ciągle mówi się w sztuce pozostał dla widzów jakimś odległym miastem na Syberii. Szkoda, bo powinno chyba wynikać z tego przedstawienia, że każdy z nas ma taki Irkuck obok siebie i szuka w nim swojego miejsca.

Jako pokaz pozakonkursowy pokazywano "Carmen funebre" Pawła Szkotaka. Przedstawienie powstało jako odpowiedź na wojnę w Bośni, dlatego decyzja o włączeniu go do festiwalu wydawała się co najmniej zaskakująca. Okazało się jednak, że niektóre tematy się nie starzeją, a przedstawienie Szkotaka nadal jest aktualne, gdyż nie jest doraźne i nie odwołuje się do Bośni konkretnie. Orgia cierpień, gwałtów i morderstw kojarzyć się może zarówno z Oświęcimiem, jak i ze znęcaniem się amerykańskich żołnierzy nad uwięzionymi Irakijczykami. Bo o tym jest ten spektakl - o bezsensownym uwikłaniu pojedynczego człowieka w machinę wojenną. Ten bezsens odczuwają przecież także Polacy odgórnie uwikłani w wojnę, a szczególnie żołnierze wysłani do Iraku, którzy wracają stamtąd okaleczeni na całe życie. Spektakl Teatru Biuro Podróży pokazuje niszczycielską moc tej machiny. Człowiek w tej walce z góry skazany jest na porażkę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji