Artykuły

"Melodramat"? - melodramat

Janusz Warmiński: "Melodramat. Sztuka w 3 aktach" Reżyseria: Zdzisław Tobiasz. Dekoracje: Lech Zahorski. Kostiumy: Michelle Zahorska. Premiera w Teatrze "Ateneum".

"Melodramat" wywołuje gwałtowne dyskusje. Są tacy. którzy go bronią i tacy, którzy chcieliby sztukę unicestwić. Obok mnie siedziała w czasie przedstawienia para, która cały czas świetnie się bawiła. Słuchałem co mówili w przerwach i w szatni i spróbowałem to zapisać. Oddajmy więc raz głos tzw. szarym widzom, którzy stale wypełniają po brzegi skromną salę teatru Ateneum w czasie przedstawień "Melodramatu". Dlaczego? Może ta rozmowa rzuci na to pewne światło.

On: Co za melodramat...

Ona: No to co? Nie podoba ci się?

On: E, nawet niektóra rzeczy całkiem dobre, ale mówią takim językiem, że się im wcale nie wierzy.

Ona: Co mówią, to mówią, pewno, że to nieprawda. Ale co robią? Nie poleciałbyś na taką babkę, jak ta Renata? Tylko mi tu nie opowiadaj, bo ci i tak nie uwierzę.

On: Nie, pewno. To się zdarza. A ty byś się nie puściła z takim Chojnowskim?

Ona: Bardzo przystojny mężczyzna. I jaki zdolny...

On: No, widzisz. Tylko autor jest dla niego bardzo niesprawiedliwy i to mi się właśnie nie podoba. Cały trzeci akt, to zupełna bzdura. Przecież ten Paweł, to najporządniejszy człowiek w całym towarzystwie i najsympatyczniejszy. Przez 10 lat haruje jak koń, kieruje poważną instytucją, wygrywa największe konkursy architektoniczne i żyje jak mnich z nudną żoną. Potem włazi prawie na niego młoda i ładna dziewczyna. To co miał zrobić? Wyrzucić ją na siłę? Pocałowali się, pokochali się, pojechali na wakacje do Kazimierza i koniec. Facet wcale nie chce zrywać z żoną, pisze do niej czułe listy i zachowuje się możliwie taktownie. Przez dwa akty jest wszystko w porządku. Mówią sztucznie, ale działają prawdziwie. A w teatrze to bardzo ważne. Ale co się dzieje w trzecim akcie, to niech ręka boska broni. Autor zupełnie się zaplatał. Z porządnego człowieka, któremu się noga powinęła, robi szwarccharaktera. Po pierwsze facetka jest w ciąży. No, powiedzmy, to się zdarza. Ale żeby nie umieć sobie z tym poradzić, w to nigdy nie uwierzę. Tym bardziej, że forsa nie grała u Chojnowskiego roli. Przecież wygrał Konkurs. W dodatku autor każe mu wyrzucić z pracy Renatę i postąpić jak absolutny kretyn. A potem ta groźba usunięcia z partii i te tragedie, to przecież wszystko nieprawda.

Ona: Wiesz, że ty masz chyba racje. Łobuz to on był, ten pan dyrektor, ale sympatyczny. Ja bym mu przebaczyła na miejscu Ewy. Tylko, że to nie jest sztuka dla mężów. Trzeba do tego teatru prowadzić kobiety, żeby zobaczyły, jak nie należy postępować. Przecież ta Ewa to zupełna, idiotka. Zaniedbuje męża, nie widzi, że Inna baba się do niego przystawia, a kiedy ma pod ręką sympatycznego faceta, który się w niej kocha na zabój od lat, zachowuje się jak dziewica orleańska. Gdzie on takie zobaczył, ten Warmiński. W końcu zaś, kiedy skruszony Paweł chce z nią nadal zostać, a ten drugi zachowuje się jak tchórz, ta kretynka odchodzi i rzuca zdolnego, przystojnego człowieka na stanowisku, i o co? O jeden wakacyjny flirt! Znam wielkie partyjniaczki, co gorsze rzeczy swym mężom przebaczają, jeśli tylko romans się kończy.

On: No, więc widzisz, że to głupi melodramat. Owszem, był tu materiał na prawdziwy dramat. Ale po to potrzebni byli ludzie z prawdziwego zdarzenia, a nie takie makiety, jak choćby ten inżynier Wroncki. Wielki bohater i szlachetniak. Kocha się w kobiecie przez przeszło 10 lat, a kiedy ma pierwszą okazję, by jej pomóc, żeniąc się z nią w trudnej dla niej chwili, zmywa się jak niepyszny, lękając się chyba partyjnych konsekwencji, że odebrał żonę przyjacielowi. Bardzo szlachetny, tylko że dla siebie.

Ona: To samo ten młody Widecki. Latał za tą Renatą do nieprzytomności, pchał się tam, gdzie go nie było trzeba, ale jak dziewczyna chciała wyjść za niego za mąż, to się cofnął, bo była w ciąży z Innym. Swoją drogą gdzie on znalazł takie naiwne dzieci, ten Warmiński. Dziewczyna, która chce i musi wyjść za mąż opowiada swemu narzeczonemu, że jest w ciąży z innym, a inżynier ze skończoną warszawską politechniką zachowuje się, jak uczeń 9-tej klasy!

On: A więc miałem rację. To sztuka niewiele warta.

Ona: Ale pogadaliśmy sobie ciekawie o dość ważnych sprawach. A przy tym ten Kałuskl jest taki męski. Bardzo mi się podobał.

On: A Sarnawska pikantna. Rozumiem tego Chojnowskiego. Szczególnie w spodniach bardzo dobrze wygląda. Taka chłopięca, a jednocześnie pociągająca. Szydłowska robi co może, rusza się bardzo ładnie i świetnie nosi suknie, ale przeciw autorowi nic nie poradzi. I dekoracje Zahorskiego bardzo oryginalne i pomysłowe.

Ona: A kostiumy tej Francuzki, co ją Zahorski przywiózł z Paryża jeszcze lepsze. Cały czas myślałam, jakby je narysować dla mojej krawcowej. Dawniej przed wojną jak była sztuka, współczesna. to pisali po prostu: toalety z firmy Bogusław Herse, plac Dąbrowskiego itp. Szło się po prostu następnego dnia i kupowało tam najlepsze modele. A dziś piszą w programie: kostiumy Michelle Zahorska. Jakie to kostiumy. Po prostu dobre dychy. A może ta Zahorska jest krawcową. Trzeba będzie się dowiedzieć. Widać od razu paryski sznyt. Tylko pewnie bardzo droga.

On: No, już dobrze, dobrze. Ledwie mi starczy na tę twoją. Widać, że ta sztuka nie jest nie tylko dla mężów, ale także dla żon. Rozbudza jakieś niezdrowe zachcianki.

Ona: Już ty mi nic nie mów o zachciankach. Po tej sztuce to ja ci będę uważniej patrzeć na palce. A propos, wiesz trzeba na to koniecznie posłać Zosię i Jurka. Może im to co pomoże.

On: Aha, masz rację, dla nich melodramat w sam raz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji