Warszawa. Cielecka w Gazeta Cafe
W pełnym skupieniu, na niewielkim ekranie w naszej redakcyjnej klubokawiarni oglądaliśmy w poniedziałek nowy film o powstaniu warszawskim - "Był sobie dzieciak". Przed pokazem naszymi gośćmi w Gazeta Cafe byli reżyser Leszek Wosiewicz oraz aktorzy: Magdalena Cielecka i Rafał Fudalej.
Leszek Wosiewicz nie ukrywał, że to jeden z najważniejszych jego filmów, który "robił całe życie", wielokrotnie go przemontowywał. Powstały dwie wersje. Z pierwszą "Taniec śmierci..." jeździł po festiwalach, ta druga "Był sobie dzieciak" weszła właśnie na ekrany kin. Powstanie warszawskie oglądamy oczami Marka (Rafał Fudalej), młodego poety, który, szukając ojca, spotyka na swojej drodze fascynującą kobietę - Irenę (Magdalena Cielecka), oskarżoną o to, że jest volksdeutschką.
Reżyser, już pisząc scenariusz, miał przed oczami właśnie Magdalenę Cielecką.
- Czy czuje się, że to rola skrojona na miarę? Czy na taką postać właśnie pani czekała? - pytał prowadzący spotkanie Remigiusz Grzela.
- Role przychodzą do nas albo nas mijają, nie jest tak, że aktor ma przygotowany swój biznesplan i może w pełni o tym decydować. Choć na pewno po tylu latach w zawodzie mam swój aktorski dekalog, według którego wybieram propozycje, projekty w które się angażuję - tłumaczyła Magdalena Cielecka. - Irena to rola interesująca przez swoją niejednoznaczność, konflikt wewnętrzny, niemalże jak z tragedii antycznej. Jest Niemką wśród Polaków w powstaniu warszawskim, każdy jej wybór skazany jest więc na niepowodzenie.
Zdjęcia do filmu kręcone były w Warszawie m.in. w starej fabryczce na Krowiej na Pradze-Północ. - To był ostatni moment, aby to historyczne miejsce wykorzystać w filmie, dziś stoi tam już apartamentowiec - opowiadał reżyser. I dodał: - Podziwiałem Magdę, która w tych niełatwych, powstańczych warunkach, w tych filmowych ruinach, dawała sobie świetnie radę, okazała się fantastycznym "grotołazem".
