Artykuły

Jeździec burzy. Płyta raczej tylko dla wtajemniczonych

Jeśli ktoś uważnie przyglądał się plakatom na warszawskich słupach ogłoszeniowych - wie. Nie wtajemniczonym zaś wyjaśnię, że "Jeździec burzy" to tytuł widowiska muzycznego wystawianego na scenie stołecznego Teatru Rampa. Musicalu, którego centralną postacią jest, jak łatwo się domyślić, Jim Morrison. Zresztą nie trzeba się nawet domyślać, bo wprost mówi o tym podtytuł tej sztuki.

Spektaklu nie widziałem i to stanowi pewien problem. Bo recenzowany album stanowi tego spektaklu dopełnienie. Albo pamiątkę dla tych, którzy byli i widzieli. Na płycie znalazły się głównie teksty mówione. Monologi wygłaszane przez bohaterów lub fragmenty dialogów. Zbyt urywane, by tworzyć jakąś zwartą historię. Koncepcja była chyba taka, aby przedstawić w ten sposób pojawiające się w sztuce postaci. Tę specyficzną mozaikę uzupełnia muzyka The Doors. Ledwie pięć kompozycji, co trochę dziwi, zważywszy fakt, iż niby obcujemy ze "ścieżką dźwiękową" musicalu. Piosenki te, co już nie dziwi, są opracowane w sposób możliwie najbliższy wersjom oryginalnym. I trzeba przyznać, że wokalista Marcin Rychcik całkiem zgrabnie wciela się w rolę Jego Jaszczurczej Wysokości. Jedynie dodatkowe nagranie "Not To Touch The Earth XXI" doczekało się nieortodoksyjnej aranżacji (w stylu techno!). To najbardziej zaskakujący fragment tego albumu, ale nie uważam, by było to miłe zaskoczenie.

Najogólniej mówiąc, materiał umieszczony na tej płycie sprawia wrażenie słuchowiska. A ze słuchowiskami zazwyczaj jest tak, że po jednym wysłuchaniu nie ma potrzeby do nich wracać. Podejrzewam, że trudno będzie więc trafić z tą płytą do serc i kieszeni osób, którym na przedstawienie Jeźdźca burzy nie było po drodze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji