Kolekcjonerstwo
Każde wspomnienie jest cenne dla osoby, do której należy. Opowiedziane, zapisane, pokazane - może być cenne też dla innych. Bywa, że staje się dziełem sztuki
Blixa Bargeld zbiera po świecie wspomnienia. Ludzie wypełniają ankiety z pięćdziesięcioma pytaniami - o wspomnienia najwcześniejsze, najcenniejsze, związane z naturą, erotyką, religią, snami; o smaki, zapachy, kolory, pory dnia czy roku. Pytani są też o to, czy są to wspomnienia autentyczne, czy też przejęte z opowiadań innych; o to, czy już opowiadało się je komuś, czy ten ktoś reagował. Z tych wspomnień coś się układa. Co? Obraz ludzkich losów z różnych lat i różnych miast? Nie - Bargeld zdaje sobie sprawę z tego, że nie jest to możliwe; ankieta ma zbyt mały zasięg i nie jest reprezentatywna.
Rozpisane na szóstkę brodzących w suchych liściach aktorów krakowskie wspomnienia, pokazane w Starym Teatrze, złożyły się na ponadgodzinny wieczór. Wieczór był przyjemny, czasami zabawny, czasami zaskakujący, czasami wzruszający - bo takie były wspomnienia. Ułożone - według pytań ankiety - w bloki, wiązały się ze sobą lub kontrastowały. Każdy z aktorów nabierał w miarę trwania spektaklu jakiegoś charakteru, ale ważniejsze wydawało się tutaj muzyczne zestrojenie głosów niż tworzenie postaci. Również zestrojenie z rytmem poddawanym przez Bargelda i dwóch muzyków. No i kakofonia polskich piosenek (oj, jak mizerną mieliśmy muzykę!) przedzielająca poszczególne bloki wspomnień. Ilustracja muzyczna dość banalna - czyżby nikt nie słuchał nic innego? A Ewa Kolasińska mówiła wyraźnie o Pink Floyd i "Schodach do nieba"... Prawdę mówiąc, spodziewałam się czegoś więcej. Czegoś bardziej ekstrawaganckiego, bezwzględnego, wnikliwego, odjazdowego, ciekawszego muzycznie. Moja wina, bo nasłuchałam się Einsturzende Neubauten i zachwyciłam się Bargeldem - muzykiem. Widziałam też jego wideoklipy. Niby nie obiecano mi tego "więcej" (Bargeld przed premierą mówił, że chodzi mu tylko o rozrywkę), ale "Egzekucja cennych wspomnień" mało miała wspólnego z egzekucją. Więcej z sentymentalnymi pogaduszkami przy piwie. Co można było zrobić z tymi wspomnieniami? Co z nich wydobyć, żeby spektakl nabrał innego charakteru, stał się mniej oczywisty? Nie wiem, nie ja go wymyśliłam. Ale wiem, że zaraz włączę sobie płytę "Ende neu".