Artykuły

"Znieczuleni", czyli patologia

"Znieczuleni" w reż. Rafała Matusza w Teatrze im. Osterwy w Gorzowie Wlkp. Pisze Renata Ochwat w Gazecie Lubuskiej.

We własnym mieszkaniu ginie ojciec - alkoholik, brutal, pedofil, gwałcący córkę. Ktoś poćwiartował zwłoki, ktoś wyniósł ciało z domu. Podejrzanych jest troje - matka, córka Jadźka i syn, zwany Kluchą przez kompana z aresztu. Prawdy o wydarzeniu usiłują z obowiązku zawodowego dociec więzienna psycholog i prokurator oraz ze zwykłej ciekawości - kumpel z celi Kluchy. Historię oglądamy metodą cięć filmowych - wszyscy się nawzajem obwiniają. Trwa przerażający spektakl potwornej patologii, gdzie rządzi wódka, delirka, klient prostytutki. Matka konsekwentnie broni pamięci zmarłego tragicznie męża. - On dobry byt. Nie bit -powtarza jak modlitwę. - To one go zabity - obwinia dzieci. Jadźka zrzuca winę na brata, bo on nie ma 15 lat i nie można go posadzić.

Najnowsza premiera gorzowskiego Teatru im. J. Osterwy wpisuje się w modny swego czasu nurt nowego brutalizmu. Bohaterowie, zresztą znakomicie zagrani przez gorzowskich aktorów, mówią podłym językiem, naszpikowanym wulgaryzmami do granic wytrzymałości. "Znieczuleni" to prawdziwy koncert gry aktorskiej. Dobrze z trudną rolą przygłupiego Kluchy radzi sobie debiutujący na zawodowej scenie Paweł Caban. Bez zarzutu jest jego współkompan z celi Lutek -Jan Mierzyński. Obaj młodzi aktorzy cieniują rolę, demonstrują cały wachlarz najrozmaitszych środków aktorskich. Zresztą i pozostali, szczególnie Bożena Pomykała - matka, Marzena Wieczorek - psycholog, Karolina Miłkowska - cyniczna Jadźka i Cezary Żołyński - prokurator, tworzą godne pamięci kreacje.

Pozbawiony dłużyzn, o dobrym tempie spektakl na długo zapada w pamięć, m.in. za sprawą perfekcyjnej reżyserii Rafała Matusza. Dramaturgię wydarzeń dodatkowo budują odrapane ściany Sceny XXI wieku.

Jedyne pytanie, jakie się nasuwa, to czy scena dramatyczna jest dobrym miejscem do uprawiania tego typu publicystyki społecznej? Może bowiem razić wulgarny język bohaterów. Napięcia, jakie się tworzą pomiędzy widzem i aktorem, bywają trudne do zniesienia. Zamiast dialogu z młodym widzem, do którego ta sztuka jest kierowana, zostanie tytko gloryfikacja cwaniactwa i przemocy. Natomiast zastrzeżeniem natury artystycznej jest zastosowanie nitowej muzyki Michała Lorenca do kultowego filmu "Bandyta". Ona jedna nie pasuje do całości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji