Artykuły

Niezbyt udane udawanie

W PIERWSZYM czytaniu wszystko było bardzo proste i jasne. Chcia­łem napisać po prostu, że jest to "czeskie "Rodeo".

Ponowna, a więc druga czy trzecia lektura nasunęła inne skojarzenia. Zapewne bardziej ambitne. Skojarzenia, które rzecz całą bardziej w historii i literaturze osadzają. Jednym słowem chciałem napisać: "Zu­zanna i starcy". Można by jednak pisać w ten sposób, nawet po pięćdziesięciokrotnym przeczytaniu tekstu; jednak nie po zobaczeniu sztuki na scenie wrocławskiego Teatru Kame­ralnego.

Dlatego po prostu, że jest wprawdzie na scenie Zuzanna (imię scenicznej postaci), ale nie ma starców. W sytuacji bowiem, gdy starców udają (czy jak to ładniej proponuje Rymkiewicz "imitują") młodzi aktorzy, sprawa może nabrać innego wymiaru. Albo może też owego wymiaru nie nabrać w ogóle. I w konkretnej konfron­tacji trzeba mówić raczej o drugiej ewentualności. Niestety. Wobec tego pozostaje jedna tylko możliwość. Stwierdzenie, że uroda całego widowiska po­lega lub ma polegać (dlacze­go?) na udawaniu. Ustaliliśmy już, że Ryszard Kotys (Fano) i Andrzej Mrozek (Hanzl) uda­ją starców. Wkładają przy tym tyle wysiłku w owo udawanie, że już nie bardzo staje czasu i miejsca na budowanie posta­ci. Na dodatek Ryszard Kotys udaje, że nie potrafi (w pierw­szyzn przypadku) zwrócić się do przyjaciela i przemawia do niego per "Hans", zamiast "Hanzl". Dla odmiany Maria Ławińska wyobraża sobie (a także udaje), że w roli Zuzan­ny widziała już kiedyś jedną ze swych starszych i bardziej doświadczonych koleżanek.

Przynosi to efekty dość zabaw­ne, ale także z zupełnie innej operetki. Wreszcie Bogusław Danielewski (Ryszard) nie tyl­ko gra zagubionego w świecie intelektualistę i nie tylko amanta, ale także (co znacznie trudniejsze) udaje, iż wie o co w tym wszystkim chodzi.

Reżyser widowiska udaje z kolei, że ma nam dużo do po­wiedzenia. Scenograf udaje, że wie o co szło autorowi i reży­serowi. Scenograf z reżyserem zaś, a może reżyser ze sceno­grafem, udają, że nigdy na oczy nie widzieli wódki pod tytułem "moskowskaja". Z doś­wiadczenia wiem, że to alko­hol biały, czyli czysty, i nie może go udawać żadna cieniut­ka herbata. W czym problem? Przecież zawsze nieco mocniej­sza herbata udaje u nas "martella" przecież zawsze nasi polscy - rodem z "Kobry", ale nie tylko! - Anglicy pijają wodę w charakterze whisky i tylko co trzeci odmawia dole­wania wody z syfonu (czyli "and soda"). Ja też bajki lu­bię ogromnie, lubieć więc mu­szę i udawanie. Nie w wypad­ku wszelako, jeśli autor chce nam powiedzieć malutką praw­dę o dniu dzisiejszym, realiza­torzy zaś udają, że tego nie ma, udając jednocześnie, że musimy się jakichś głębi i pod­tekstów dopatrywać.

I, żeby już skończyć z uda­waniem. Niżej podpisany uda­je, że nie zobaczył wewnętrz­nego pęknięcia. Udaje także swą szczerą i naiwną wiarę, iż wszystko to wyszło spod ręki jednego człowieka, że nie było absolutnie żadnych ingerencji. Ingerencji, które nie tyle wi­dzowi, co teatrowi, życie kom­plikują. Udaję więc, chociaż trudno mi uwierzyć, że Giovanni Pampiglione, reżyser, który znacznie przecież trudniejszy tekst precyzyjnie przekazał, i to w sposób zaskakująco doj­rzały, nagle gdzieś się zagubił we współczesnej obyczajowości, demonstrując - niemal na za­sadzie antologii - rejestr war­sztatowych i myślowych niedo­statków.

Można i trzeba bowiem gry­wać od czasu do czasu bulwa­rowe farsy. Nie wolno jednak robić tego w oparciu o teksty typu "Pokoju na godziny''.

Przepraszam. Praktyka wy­kazuje, że można. Tylko po co?

I tak oto, w nie najświetniej­szej formie dobiegliśmy do końca kolejnego wrocławskiego maratonu teatralnego. Pięć pre­mier w okresie pięciu tygodni. Dawka raczej duża. I jeśli w czymś można znaleźć pociechę, to w tym chyba tylko, że przed nami co najmniej dwumiesięcz­ny antrakt.

I akapit ostatni. Redakcję, a zwłaszcza Czytelników przepraszam najgoręcej. Tak się złożyło, że ostatnio zamiast formułować sądy ostateczne, ,,do wierzenia zapodane", pró­buję odkryć "psychologię kry­tyczną" (jeśli jest "twórcza", czemuż "etycznej" być nie może). Ostatnie jednak reali­zacje we wrocławskich tea­trach dramatycznych są co się zowie "dyskusyjne".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji