Artykuły

Odnaleziony smak pigwy

"Import/Export" to nie jest opowieść o wojnie. Nie jest też opowieścią o trudnym losie uchodźcy w nowym kraju. To nawet nie jest opowieść o tęsknocie. To opowieść o nastolatkach. Innych, ale takich samych zarazem. O upadkach z roweru, o słuchanych przez czeczeńskie dziewczęta ze łzami w oczach Kasi Kowalskiej i Sylwii Grzeszczak, o marzeniach i planach na przyszłość. Spektakl przełamuje swoją autentycznością stereotyp czeczeńskiego terrorysty, krwawego muzułmanina - pisze Jakub Medek w Gazecie Wyborczej - Białystok.

Zbiór pozornie niezwiązanych ze sobą scen zagranych w przekonujący sposób. Właściwie niezagranych. Na scenariusz spektaklu składają się autentyczne historie opowiadane przez czeczeńskich i polskich nastolatków. Do tego oszczędna, ale dobrze uzupełniająca całość scenografia i oprawa muzyczno-wizualna. Tak w kilku zdaniach streścić można zaprezentowany w niedzielę po raz pierwszy "Import/Export", efekt realizowanego od kilku miesięcy przez Stowarzyszenie Widok projektu "Mieszkam w Białymstoku".

W niedzielę w szczelnie zapełnionej widzami małej sali Białostockiego Teatru Lalek przedstawienie miało swoją premierę.

- Kiedy byłem mały, chowaliśmy się w piwnicy. Tata tłumaczył mi, że to normalne, że na całym świecie tak się dzieje. Któregoś razu wziął lampę naftową i kopciem znad płomienia napisał na suficie imiona całej naszej rodziny. Żeby był ślad, jeśli coś nam się stanie. A wejście do piwnicy wyglądało tak

- Bersan pokazuje na niewielki, wyrysowany ostrym światłem prostokąt na deskach sceny.

Bohaterowie spektaklu większość swojego życia spędzili w Białymstoku, dzieciństwo i wojna w górach wraca więc tylko w strzępach wspomnień. Jest więc kot Rylik, który w kukurydzy zabijał myszy. Zaćmienie słońca tuż przed wyjazdem. Zabawy na podwórku. Rosyjscy żołnierze. I przejmujący odgłos targanej wiatrem folii, zastępującej wytłuczone kulami szyby. I smak pigwy.

- W Polsce najbardziej brakuje mi chajby. To taki wielki, żółty owłosiony owoc. Kiedy przygotowywaliśmy spektakl, powiedziałem o tym reżyserowi. Najpierw razem usiłowaliśmy dojść, co to może być. Wyszło na to, że pigwa. Potem próbowaliśmy ją znaleźć. Nie udało się, dojrzewa dopiero we wrześniu. Ale mam, specjalnie na tę okoliczność, słoik konfitur z owoców, które wyrosły w Białymstoku. Zaraz je otworzę. Możecie to sobie wyobrazić? Osiem lat chajby nie jadłem - Bersan odkręca słoik, wącha, wciąż nie może się zdecydować.

- No spróbuj - wołają widzowie.

- Kwaśne, ale dobre - Bersan dzieli się wrażeniami.

Bo "Import/Export" to nie jest opowieść o wojnie. Nie jest też opowieścią o trudnym losie uchodźcy w nowym kraju. To nawet nie jest opowieść o tęsknocie. To opowieść o nastolatkach. Innych, ale takich samych zarazem. O upadkach z roweru, o słuchanych przez czeczeńskie dziewczęta ze łzami w oczach Kasi Kowalskiej i Sylwii Grzeszczak, o marzeniach i planach na przyszłość. Spektakl przełamuje swoją autentycznością stereotyp czeczeńskiego terrorysty, krwawego muzułmanina.

Niestety, ci, dla których powinien stać on się pozycją obowiązkową, wielkich szans najego obejrzenie mieć nie będą. Najbliższej powtórki możemy się spodziewać dopieraj jesienią, podczas Wschodu Kultury.

Więcej informacji na

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji