Artykuły

Protesilas i Laodamia

Jeden dzień trwało małżeństwo walecz­nego Protesilasa z piękną Laodamią - tych,

...co mieli Fylakę i Pyras okryty

kwiatami -

Piękne dziedzictwo Demetry

oraz trzód matkę Itonę,

Antron nadmorski i świeży od łąk soczystych Pteleos...

jak to opisuje Homer w "Ilia­dzie". Protesilas wyruszył pod Troję nazajutrz po ślubie, i tam - zgodnie z przepowiednią wy-roczni - poległ jako pierwszy z Greków, gdyż pierwszy postawił stopę na ziemi nieprzyjaciół. Na jeden też dzień, zwolniony przez króla świata podziemnego, wró­cił po latach do swej nieutulo­nej w żalu małżonki, by móc raz jeszcze na nią spojrzeć.

Ta romantyczna legenda po­służyła Stanisławowi Wyspiań­skiemu za kanwę opowieści o miłości niezwykłej, która zwy­ciężyła śmierć.

"Protesilas i Laodamia" to opowieść o tęsknocie, z niewielu słów się składająca i o treści niezwykle prostej, lecz pełna ekspresji w warstwie insceniza­cyjnej. Sztukę tę wziął na warsztat wrocławski Teatr Pol­ski. Zobaczymy ją w programie festiwali teatrów dramatycznych, w dniu 22 września br., w reży­serii i choreografii Henryka To­maszewskiego.

Nie pierwszy raz twórca i dy­rektor Teatru Pantomimy spró­buje swoich sił w dramacie. Nie jest to wprawdzie typowy dra­mat, mało w nim słów, wiele za to ruchu i ten ruch charaktery­zuje postacie i sytuacje. Jest to więc coś z pogranicza teatru ge­stu, który od lat propaguje To­maszewski.

"Protesilas i Laodamia" jest znakomitym materiałem do eksperymentów i tak też był po­traktowany przez Wyspiańskiego, który tutaj dał chyba najdobitniej wyraz swej plastycznej koncep­cji teatru. Opracował sam nie tylko najdrobniejsze szczegóły strojów i dekoracji ale też w odautorskich didaskaliach zano­tował poruszenia i gesty postaci. Pisze: "Laodamia, jakby zwol­niona od ciężaru spojrzeń ludz­kich, nagle się zrywa, wstaje prosto, sztywno, wznosi ręce gwałtownie w górę, twarz w gó­rę, po czym załamawszy dłonie, opuszcza ręce rozłożone, głowę pochyla nieco i coraz więcej w bok na lewą pierś - siada z wyrazem nudy".

I tak grała niegdyś Laodamię nasza wielka tragiczka Helena Modrzejewska, gdy w roku 1903 zjechała na kolejny cykl gościn­nych występów do kraju.

Bohaterowie tego przedstawie­nia bardzo wprawdzie hieratycz­ni, na wzór antycznych posągów ustatycznieni, zachowali jednak indywidualne rysy rozpaczy, mi­łości, nudy, tęsknoty. Owa przewaga gestu nad słowem, trudno­ści inscenizacyjne, pomieszanie planów, w których występują bohaterowie - wszystko to skła­da się na fakt, iż "Protesilas i Laodamia" jest tragedią nader rzadko grywaną w naszych tea­trach.

Nic dziwnego, że jej wysta­wienia podjął się mistrz gestu, jakim jest Henryk Tomaszewski. Od lat prowadząc swój teatr obrazu, teatr marzenia, w którym przeplatają się sny i jawa, stara się znaleźć przekonywający wyraz dla owego przemieszania świata umarłych ze światem obrazujących stany ducha zjaw i ze światem żywych.

"Tomaszewski zdaje się wierzyć, iż prawda o trwaniu śmier­ci i przemijaniu człowieka może być pełna tylko wtedy, gdy wraz z nim wędruje się po obydwu światach, w których współdziałają postacie ze snów i rzeczywistości..." - pisze w obszernym szkicu poświęcanym sztuce Tomaszewskiego Janina Hera. A materiału do takich rozważań dostarcza "Protesilas i Laodamia" Wyspiańskiego pod dostatkiem. W każdym razie eksperyment wrocławskiego Tea­tru Polskiego zapowiada się in­teresująco, a przedstawienie ma wszelkie szanse, by stać się wy­darzeniem sezonu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji