Artykuły

Nowa lewica mizdrzy się do pana Gienka

Niedawno chwaliłem dyrekcję Starego Teatru za odwagę mierzenia się ze współczesnością. Niestety, muszę zrewidować swoje poglądy po ostatnim weekendzie premier (widziałem "Bitwę Warszawską" oraz "Być jak Steve Jobs"), a zwłaszcza po przeczytaniu niektórych recenzji z obu sztuk - pisze Marek Kęskrawiec w Dzienniku Polskim.

Niedawno chwaliłem dyrekcję Starego Teatru za odwagę mierzenia się ze współczesnością. Nawet jeśli zaprezentowane dotychczas premiery momentami zgrzytały, to stanowiły powiew świeżości w teatrze, który zasługuje na to, by stać się na powrót jednym z najważniejszych miejsc dyskusji o Polsce. Niestety, muszę zrewidować swoje poglądy po ostatnim weekendzie premier (widziałem "Bitwę Warszawską" oraz "Być jak Steve Jobs"), a zwłaszcza po przeczytaniu niektórych recenzji z obu sztuk. Zachwyty wyznawców nowej lewicy, którzy w obu dziełach dostrzegli przebłysk geniuszu i perfekcyjną analizę polskiej rzeczywistości, świadczą tylko o tym, że zarówno ta część publiczności, jak i sami twórcy niewiele chyba w życiu przeżyli. Gdybym miał podsumować przekaz ideowy weekendu w krakowskim teatrze, powiedziałbym tak: "Panie, kurna, oszukali nas! Naobiecywali, a potem dorwali się, burżuje, do koryta i niszczą Polskę!". Czułem się na widowni, jakby przemawiał do mnie nastolatek w hipsterskich ciuszkach, skrzyżowany z emerytowanym panem Gienkiem, fanem Leppera, który siedzi od rana na osiedlowej ławce z piwkiem i smędzi. Analiza polskiej rzeczywistości A.D. 2013 zaprezentowana w weekend w Starym zadowoli pewnie młodzież w koszulkach z Che, sieroty po PRL oraz - paradoksalnie - sporą część elektoratu prawicy socjalnej i ich związkowych sojuszników. Nikogo więcej. Przykro mi, że w takim miejscu serwuje mi się opinie, które mogłyby z biedą ujść w latach 90., ale teraz? Nie mam nic przeciwko głosowi nowej lewicy w Starym (zwłaszcza gdy na prawicy artystyczna posucha), ale proszę nie traktować mnie jak idioty. Bo o ile jeszcze mielizny tekstowe w "Być jak Steve Jobs" udało się przykryć świetną scenografią, ruchem, muzyką i paroma popisami aktorskimi, o tyle graciarnia na scenie "Bitwy Warszawskiej" idealnie współgrała z graciarnią, jaką okazały się nudne kwestie wypowiadane przez słabiutko zarysowane postaci, grane przez świetnych skądinąd aktorów, którym niniejszym szczerze współczuję.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji