Artykuły

Być albo nie być na Przeróbce

Magda Zelent, młoda teatrolożka, związana z Uniwersytetem Gdańskim przeprowadziła właśnie nietypowe warsztaty teatralne, w ramach których z klasycznymi tekstami Szekspira zmierzyli się osadzeni w gdańskim zakładzie karnym. Premiera spektaklu "W imię ojca Hamleta" dziś na Scenie Teatralnej "Alternatora".

Przemysław Gulda: Skąd wzięłaś pomysł, żeby przeprowadzić warsztaty teatralne w zakładzie karnym? Na ile był dla ciebie inspiracją włoski film "Cezar musi umrzeć" oparty na podobnym projekcie?

Magda Zellent: Zawsze chciałam pracować z osadzonymi z zakładu karnego - marzyło mi się poznanie tej zamkniętej przestrzeni i ludzi, którzy są tam są, a poznanie w procesie pracy twórczej wydawało mi się najsensowniejsze. Trzy lata temu udało mi się przez zupełny przypadek nawiązać kontakt z oddziałem terapeutycznym w Zakładzie Karnym na Przeróbce i w 2011 roku po raz pierwszy prowadziłam zajęcia teatralne. "W imię Ojca Hamleta" to już trzeci spektakl zrealizowany z warsztatowiczami z Przeróbki, ale pierwszy zrobiony naprawdę profesjonalnie dzięki dofinansowaniu, które dostaliśmy z Urzędu Miasta. Jeśli chodzi o film Tavianich, to jego premiera odbyła się już po pierwszej serii moich zajęć na Przeróbce. Sama miałam pomysł, żeby moich warsztatowiczów i naszą pracę nad spektaklem pokazać w filmie dokumentalnym. Włoska produkcja w pewnym sensie ubiegła moje zamiary. Ale to tylko mnie utwierdziło w poczuciu, że takie zajęcia mają sens.

Co okazało się największą trudnością w pracy z osadzonymi? Jakich problemów się spodziewałaś, a co okazało się kompletną niespodzianką?

- Właściwie nie natrafiłam na żadne większe problemy. Miałam wcześniejsze doświadczenia z warsztatowej pracy z młodzieżą i bardzo mi się one przydały w pracy z osadzonymi. Przede wszystkim spotkałam się z ogromną pomocą i wsparciem ze strony pracowników Zakładu Karnego na Przeróbce, a w szczególności z psychoterapeutami z tzw. "Dwójki", czyli Oddziału Terapeutycznego dla Uzależnionych od Alkoholu, tu bardzo pomogła mi Anna Drogoszewska, która kieruje tym oddziałem i załatwiała wszystkie trudne kwestie formalno-administracyjne. Jedynym problemem od początku było to, że jedni uczestnicy warsztatów nagle rezygnowali, inni dochodzili. Tym razem zaczęliśmy w 10 osób, kończymy w 8, więc to całkiem niezły wynik.

Dlaczego zdecydowałaś się właśnie na "Hamleta"? Bo przecież sama obecność w nim słów o tym, że "Dania jest więzieniem" i nie opuszczające bohatera przez cały czas poczucie uwięzienia to jeszcze za mało.

- Myślę, że tajemnicą ponadczasowości Szekspira jest to, że potrafił on tak niesamowicie oddać relacje wiążące swoich bohaterów. Bracia Taviani w swoim filmie pracowali nad "Juliuszem Cezarem", ja kolejny już rok skupiam się na monologu Hamleta, bo okazało się, że ta postać daje największe możliwości terapeutyczne. Moi warsztatowicze w trakcie zajęć muszą zmierzyć się, tak jak bohaterowie Szekspira, ze swoimi, nie najłatwiejszymi relacjami rodzinnymi. Muszą też sami odpowiedzieć na pytanie "Być albo nie być?". Poza tym oczywiście "Dania jest więzieniem" i osadzeni z Przeróbki bardzo wyraźnie czują emocjonalne zniewolenie, podobnie jak Hamlet.

W jaki sposób uczestnicy warsztatów uzupełniali tekst Szekspira o swoje własne doświadczenia?

- W profesjonalnym teatrze "Hamleta" interpretowano już na tysiące sposobów. W pracy z osadzonymi postać z Szekspira i słynny monolog "Być albo nie być?" był właściwie punktem odniesienia. Każdy z warsztatowiczów nakłada na swojego bohatera własny charakter, zainteresowania, problemy. Końcowy spektakl jest wynikiem pracy zespołowej - każdy mógł dorzucić własny pomysł dramaturgiczny i w ten sposób pojawiło się sporo bardzo ciekawych rozwiązań. Od początku moim założeniem było, żeby nie narzucić warsztatowiczom mojej wizji spektaklu, chciałam, żeby ten postaci, które tworzą, rodziły się z nich samych, z ich osobowości, charakterów, możliwości i doświadczenia. Dlatego też mamy Hamletów sportowców, szaleńców, bezdomnych. Chociaż czasami ważniejsze od doświadczenia były emocje związane z ich obecną sytuacją życiową.

Jak wiele pracy kosztowała cię cała formalna strona projektu: wchodzenie do zakładu karnego, umożliwienie osadzonym branie udziału w warsztatach czy wyjście poza zakład, żeby pokazać sztukę publiczności?

- W momencie, kiedy zaczęłam współpracę z Zakładem Karnym na Przeróbce, cały mit więzienia jako przestrzeni niedostępnej i wrogiej runął. Wszyscy pracownicy okazali się bardzo otwarci, przychylni i bez ich pomocy nie moglibyśmy doprowadzić całego projektu do końca. To, że spektakl będzie można obejrzeć poza murami Zakładu, jest ogromną zasługą pracowników oddziału terapeutycznego, o których już wspominałam, ale też życzliwości samej dyrekcji.

Jaka będzie przyszłość Twojego projektu w Zakładzie Karnym? Planujesz kolejne warsztaty?

- Warsztaty z osadzonymi dawały mi tyle satysfakcji, że bardzo chciałabym je kontynuować. Może przy okazji następnych zajęć uda mi się w końcu nakręcić planowany dokument o teatralnej pracy moich warsztatowiczów. Na pewno będzie się różnił od głośnego filmu Tavianich. Na razie jednak skupiam się na tym, żeby wszystkie zaplanowane pokazy "W imię Ojca Hamleta" przebiegły bez problemu.

"W imię ojca Hamleta", premiera: piątek, 27 czerwca, godz. 18, Scena Teatralna "Alternatora" (Uniwersytet Gdański, aula 1.43 Wydziału Filologicznego, Gdańsk, ul. Wita Stwosza 55). Następne spektakle: wtorek, 2 lipca, godz. 18, Dom Sztuki (Gdańsk, ul. Stryjewskiego 25), czwartek, 11 lipca, godz. 18, Scena Teatru Znak (CH Manhattan, Gdańsk, al. Grunwaldzka 82). Wstęp na wszystkie prezentacje jest wolny.ci Szekspira jest to,

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji