Artykuły

Nowa praca Szajny

Wieczory teatralne w tym skrzydle Pałacu Kultury spotykają się z adoracją, ale i z obojętnością, a nawet nieprzychylnością; zarówno ze strony warszawskiej publiczności, jak też krajowego i zagranicznego środowiska profesjonalnego.

"Teatr Studio" "Józef Szajna" to hasła, które nieustannie od paru lat na jednych działają jak magnes, na innych jak straszak. Ale do teatru Szajny należy zajrzeć, wcześniej czy później. Nawet za cenę opuszczenia go w trakcie przedstawienia w przypadku, gdy język tego artysty okazuje się dla kogoś niezrozumiały. Warto tam trafić, a czasem powrócić ponownie... Warto też podjąć trud nawiązania dialogu widza z pracami naszego szeroko znanego już w świecie malarza-inscenizatora. "Cervantes" ze scenariuszem, w reżyserii i scenografii Józefa Szajny jest dobrą ku temu okazją.

Zapowiadano tę premierę dość pompatycznie jako oryginalne dzieło literackie i teatralne Szajny. Ale w Teatrze Studio zawsze czekają nas niespodzianki - tym razem, wbrew zapowiedziom, ani śladu literatury. Rozkwita za to w "Cervantesie" wspaniały, na wskroś oryginalny teatr Szajny; imponująca inscenizacja plastyczna, która staje się w rękach Szajny-czarodzieja znaczącym argumentem w dyskusji o istocie teatru, o miejscu literatury w teatrze, o życiu wreszcie i problemach współczesności. Tym razem jest to głos na marginesie sporów o Cervantesa, jako symbolu wędrówki człowieka przez życie, walki skazanej na przegraną.

Jakże niebanalny, choć momentami nazbyt obsesyjny, jest język inscenizacyjny Szajny - owa "wiara teatralna", odrzucana na ogół przy pierwszym z nią zetknięciu, później frapująca, a dla wielu nawet zaraźliwa. Swych nowych wyznawców napawać zaczyna wątpliwościami, zmusza do rewidowania własnych wyobrażeń, pojęć, gustów teatralnych. Znamienne też, że widownię teatru Szajny wypełnia przede wszystkim młodzież; ta część publiczności zatem, która najchłonniej chwyta nowe języki i wiary teatralne by - owczym pędem niekiedy - podjąć ich zgłębianie...

A Szajna wciąż drąży istotę teatru, stara się podważać i rozsadzać od wewnątrz zastałe wzorce, stawia sobie coraz to nowe zadania formalne w dążeniu do czystości swej sztuki. Tworzy wprawdzie teatr oddziaływujący wizją plastyczną, ale nie rezygnuje z udziału dźwięku (muzyki, głosu ludzkiego) i zaludnia scenę, starając się odnaleźć nowe miejsce aktora w swoich przedstawieniach. Nieustannie eksperymentuje ze słowem. Raz eliminuje jego udział do minimum, raz czerpie z literatury całymi garściami. W "Cervantesie" jeszcze inaczej: odbiera jakoby słowu funkcję logicznego prowadzenia wywodu myślowego, traktuje je raczej jak muzykę, kompozycję dźwięków. Potrzebna mu jest ona do podbudowania nastroju, wydźwięku poszczególnych scen; tylko momentami układa się w urywane myśli, maksymy.

Człowiek-aktor spełnia w teatrze Szajny funkcję istotną, w "Cervantesie" większą jeszcze niż kiedykolwiek. Człowiek-rycerz, giermek, dama serca, mnich, grabarz, żebrak, pastuch, matka, ojciec widziany oczami wyobraźni plastycznej Szajny, odkształcony, zdeformowany, nagi, wyrażający siebie poprzez ruch, mowę, krzyk. Ale w "Cervantesie", w tych urzekających obrazach inspirowanych życiem i twórczością hiszpańskiego pisarza, nie szukajmy znaczeń padających ze sceny słów. Zrezygnujmy raczej z kojarzenia ich sensu, bo doprowadzi nas to do opacznych wniosków. Postaci z wizji plastycznych Szajny wydają się bowiem tym razem mówić tylko po to, by barwą i nasileniem głosu wyrażać postawy, nastroje i charaktery.

Te reguły gry, nietypowe dla teatru dramatycznego, po mistrzowsku podejmują aktorzy Józefa Szajny; Irena Jun, Tadeusz Włudarski, Józef Wieczorek, Stanisław Brudny i pozostali. Wyrzucają z siebie cały ten słowny bełkot, co nie przeszkadza kreować im przypisanych postaci scenicznych innymi środkami wyrazu. Byłoby jeszcze wspanialej, gdyby znalazł w nich Szajna poetów-improwizatorów, którzy bez udziału kiepskiej literatury w postaci scenariusza "Cervantesa" mogliby wypełniać monologami i dialogami poszczególne sceny, w zależności od ich założonych znaczeń i stwarzanych podczas spektaklu nastrojów. A może i do tego kiedyś dojdzie w teatrze Szajny; żywym, poszukującym i stale zaskakującym nas nowymi propozycjami; w teatrze, z którego zawsze wychodzi się pod głębokim wrażeniem wizji plastycznej.

A swoją drogą, czekam momentu, gdy któraś z naszych scen muzycznych zapowie w swych planach widowisko autorstwa Józefa Szajny. Twórca z Teatru Studio wydaje się stworzony do zaproponowania jakiejś nowej, zapładniającej formy widowiskowej w polskim teatrze muzycznym, formy utkanej z muzyki, plastyki i ruchu. Może byłby to spektakl pod hasłem "Penderecki" - wszak muzyka tego kompozytora bliska jest Szajnie, czego dowód dał współpracując z nim przy jednym ze swoich poprzednich przedstawień. Zachęcamy!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji