Artykuły

Bunt jako oręż, bunt jako towar

"Courtney Love" Pawła Demirskiego w reż. Moniki Strzępki w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Mateusz Węgrzyn w konkursie na recenzję 19. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

"Courtney Love" w reżyserii Moniki Strzępki to sprawnie zagrany spektakl-koncert, w którym ironia, specyficzna ekspresja i wewnętrzny rytm zapewniają charakterystyczną dla tego typu teatru energię buntu. Znamienne, że w tym przypadku tak wiele autorefleksji samych twórców nie zniechęciło odbiorców, wręcz przeciwnie - premierę oblegały tłumy, późniejsze przedstawienia też cieszyły się dużą popularnością. Odbiór był wyraźnie pozytywny. W czym tkwi ten fenomen?

Nielinearnie i wielogłosowo opowiedziana historia Nirvany jest tylko pretekstem do ukazania szeregu drażliwych i nieprzepracowanych tematów. Strzępka i Demirski wpisują polską rzeczywistość - transformację ustrojową, przemiany społeczne lat 90., konsumpcjonizm, komercjalizację rynku muzycznego i medialnego oraz mniejszościowe dyskursy - w uniwersalny porządek. Twórcy pokazują podobne w każdym zakątku mechanizmy popularności, przemysłu rozrywkowego, resentymentów i tęsknoty za utraconą rewolucją. Większość aktorów gra podwójne lub potróje role. Są na zmianę osobistościami z amerykańskiego światka muzycznego, to znowu postaciami z popularnych w Polsce zachodnich seriali ("Cudowne lata"), czy np. uczestnikami mazurskiej kolonii. Marcin Pempuś jest Kurtem Cobainem i Nastolatkiem z Mazur, Katarzyna Strączek to tytułowa Courtney Love, ale także Dziewczyna Axla Rose, Mariusz Kiljan to Axl Rose, Wychowawca Kolonijny i Aktor Prezydent... Spora ilość osobowościowych konfiguracji i zmian tożsamości buduje kontrolowany chaos, rzeczywistość dziejącą się na oczach widza, który musi odnaleźć się w tej sieci zależności, ale jego poczucie bezpieczeństwa nie jest zagrożone. Odbiorca zostaje trochę skrytykowany, ale dostaje w zamian dużą dawkę plebejskiego humoru i rockowych brzmień. Mieszczański widz jest jednocześnie atakowany i uwodzony, na pewno dzięki temu aktywizuje się jego obecność. Efekt estetyczny jednak schodzi na nieco dalszy plan, bo w odestetyzowanym teatrze Strzępki i Demirskiego bardziej liczy się oddziaływanie społeczne i pobudzanie do obywatelskiej refleksji niż artystyczna "celebracja stanów".

W garażowej - grunge'owej scenografii autorstwa Michała Korchowca rozgrywa się rozszarpany, chropowaty spektakl niespełnionych dążeń, cudownych marzeń o sukcesie, straconych nadziei na awans społeczny i wygodne życie. Ukazuje się pułapka sukcesu - przejście od niszowości, alternatywności i eksplozji buntu do momentu kiedy bunt staje się towarem, rośnie grono uczniów i epigonów, a kupony kuszą, by szybko je odcinać. Twórcy autoironicznie wypowiedzieli się za pomocą historii Nirvany. Jednak zdaje się, że liczni widzowie wzruszający się, śpiewający razem z wykonawcami i na baczność wstający do owacji nie zdołali zauważyć autrefleksyjnego rysu, który w istocie mógłby kierować w stronę smutnych konstatacji, aniżeli koncertowych reakcji.

Na szczególną uwagę zasługuje mocno zespołowe aktorstwo. W sposobie gry tradycyjnie da się zauważyć reżyserski sposób pracy nad słowem, o którym Strzępka mówiła w wywiadzie z 2011r. jako o "stawianiu tekstu, czyli świadomości dynamiki wypowiedzi scenicznej". Obszerne partie tekstu Demirskiego, liczne monologi, gry słowne, język nierespektujący ogólnie uznanych zasad retoryki, wypowiedzi czerpiące z żywych sloganów o przetrąconej składni - to wszystko pozwala twórcom wyrazić specyfikę widzenia i przeżywania świata typowego dla różnych mniejszości i dyskursów społecznych. Teatr komunikatu, teatr krytyczny walczący o wypierane i tabuizowane tematy tak właśnie wytwarza swój charakter wypowiedzi. W tej stylistyce świetnie odnajdują się "sprawdzeni" już aktorzy reżysersko-dramaturgicznego duetu kontestatorów. Większość z nich zbudowała złożone postaci będące autochtonami w wytworzonej rzeczywistości teatralnej. Katarzyna Strączek jako Courtney daje rzetelny pokaz umiejętności aktorskich i typowo wokalnych. Przekorne łączenie siły komicznej z niemal psychodelicznym rozedrganiem w jej wykonaniu buduje kreację naprawdę godną uznania. Andrzej Kłak nierzadko nadekspresyjnie uwiarygodniając postać, nie przerysowuje jej banalnie i nachalnie, bo mimo emfazy potrafi stworzyć prześmiewczy dystans. Agnieszka Kwietniewska, snująca się jako Amy Winehouse z paczką ciastek, którymi zajada depresję, bardzo umiejętnie wprowadza do koncertowych partii nuty melancholii, przygnębienia, konsumpcjonistycznego "zmęczenia materiału". Z kolei Marcin Pempuś to Kurt walczący o przetrwanie w zanikającej niszy dążeń i oporu, który balansuje na granicy pomiędzy główną rolą, a marionetką w rękach decydentów.

"Courtney Love" dowodzi, że Strzępka i Demirski są w dobrej formie, choć już zdecydowanie bardziej niż na tworzeniu nowych form i uzasadnianiu języka komunikatu zależy im na przekazie stricte społecznym i politycznym, oprócz krytyki establishmentu znajdują bowiem czas na pytanie o własne w nim miejsce. Żaden bunt nie trwa wiecznie. Zdrowy przejaw autoironiczenj refleksji pokazuje niezwykłą żywotność tego teatru, którego konkretna widownia w większości zdaje się nie dostrzegać jego przemian, ale chce sprawdzonych efektów krytyki obywatelskiej, uwalniania dyskursów i oddawania im głosu. Poważne to wyzwanie dla kreatywnego duetu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji