Artykuły

Udany sezon Teatru Zagłębia, a na finał Czechow bez tabletu

"Zaćmienie" w reż. Igora Gorzkowskiego w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Pisze Henryka Wach-Malicka w Polsce Dzienniku Zachodnim.

Bez przesady (i bez zaufania dawanego "na wyrost") możemy powiedzieć: Teatr Zagłębia w Sosnowcu kończy bardzo udany sezon! Ostatnią premierą Teatru Zagłębia przed wakacjami było "Zaćmienie" - adaptacja, czy raczej kompilacja, opowiadań Antoniego Czechowa.

Taka jest zgodna - a to rzadkość - opinia zarówno widzów, jak recenzentów. Najbardziej cieszy fakt, że kierownictwu sosnowieckiej sceny udało się osiągnąć ten sukces po cichu. Inaczej mówiąc, żadne skandale (ani artystyczne, ani towarzyskie) się tu nie działy, nie podejmowano niebezpiecznie ryzykownych decyzji repertuarowych i nie dokonywano drastycznych zmian w zespole, choć nowa dyrekcja zaprosiła do współpracy także nowych, utalentowanych, aktorów.

Przede wszystkim uszanowano jednak oczekiwania widzów, proponując przedstawienia z różnych pólek. Za to wszystkie - na wyrównanym, dobrym poziomie i zrealizowane przez interesujących inscenizatorów.

Tyle tytułem wstępu, który nieoczekiwanie stał się nam podsumowaniem. Ale tego wymagała sprawiedliwość!

Ostatnią premierą Teatru Zagłębia przed wakacjami było "Zaćmienie" - adaptacja, czy raczej kompilacja, opowiadań Antoniego Czechowa, udramatyzowana i wyreżyserowana przez Igora Gorzkowskiego. I choć przeniesienie prozy na scenę nie zawsze się udaje, to tym razem mamy do czynienia z prawdziwym spektaklem, a nie ze słuchowiskiem, czego osobiście obawiałam się najbardziej. Co prawda, czasem miłość do epickiej narracji przytłacza reżysera, ale szczęśliwie tylko momentami

Gorzkowski posłużył się w "Zaćmieniu" chwytem znanym, ale ciekawie wykorzystanym. Otóż wszystko to, co u Czechowa jest "sprawozdaniem" przekłada on na konkretnie, teatralne dzianie się, dzieląc scenę na dwie, umowne przestrzenie. Realną i tę, na której oglądamy projekcję wspomnień bohaterów lub udramatyzowane opisy. Przestrzenie przenikają się jednak (w różnych zresztą konfiguracjach), a postacie z opowiadań wchodzą w interakcję z narratorami wszystkich historii, co skleja je w zwartą, nieco surrealistyczną całość.

Naszymi przewodnikami po Czechowskim świecie są zaś dwaj znajomkowie: ludyczny Griabow w ekspresyjnej interpretacji Wojciecha Leśniaka oraz wiecznie zdziwiony obrotem spraw Otcow, zagrany z urokliwą melancholią przez Adama Kopciuszewskiego. To oni wywołują z pamięci zdarzenia, które widzowie oglądają trochę tak, jak projekcję w starym kinie. Sosnowieckie "Zaćmienie" w ogóle jest jakoś nostalgicznie filmowe, co świetnie się sprawdza w konfrontacji z klasycznym tekstem.

Bo też tym co mnie ujęło (i stępiło odczucie dłużyzn, niestety w pierwszej części spektaklu chwilami ponad miarę) był właśnie stosunek do tekstu. W klimacie, w rysunku postaci, w portretowaniu egzystencji przeciętnych, szarych, a przecież wypełnionych marzeniami ludzi - na scenie cały Czechow! Nic dodać, nic ująć.

Jednocześnie nad przedstawieniem dominuje dystans (do epoki i do materii literackiej), cudzysłów, szczypta ironii i dużo uniwersalnych prawd, których nikt widzowi nie wciska na siłę i nie pisze grubą krechą. Ten mądry dystans bierze się nie tylko z charakteru inscenizacji i gry aktorskiej, ale też ze scenografii Jana Polivki i kostiumów Magdaleny Dąbrowskiej - swobodnych impresji plastycznych, z epoką w tle.

W dodatku kontrabas jest tu kontrabasem, a nie gitarą elektryczną, wędka wędką, a portret Niekrasowa oglądamy w ramach, nie zaś na wypasionym tablecie. Z drugiej strony nikt nie pokazuje nam jednak Czechowowskich bohaterów ze śmiertelną powagą i nie namawia, byśmy z nimi cierpieli w egzystencjalnej pustce. I choć spektakl rozpoczyna powolna, pantomimiczna scena łowienia ryb, to jego finałem jest żywiołowy, bliższy współczesności taniec dwojga młodych bohaterów. A pomiędzy nimi - cały świat normalnych ludzkich reakcji. I sceny perełki.

Podsłuchiwanie potencjalnych narzeczonych w altance. Kontrabasista Smyczkow - bardzo udana rola Michała Bałagi - na tropie zaginionej ukochanej. Ale też rewelacyjnie, a bez sarkazmu, zagrana historia marzeń o wielkiej wygranej na loterii. Samo życie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji