Dziwnie znajomy śmiech
Mikołaj Gogol w dziele swego życia opisuje współczesną sobie rzeczywistość, pozornie spokojną wegetację miasteczka w carskiej Rosji, miasteczka skorumpowanego, zapyziałego, zarozumiałego, głupiego. Komediowość "Rewizora" zawsze budziła śmiech, zwłaszcza tych, którzy opisywaną rzeczywistość dostrzegali wokół siebie, ale nie z własnym udziałem. Teatr Muzyczny w Poznaniu wystawił właśnie (20 lutego) musical oparty na komedii wielkiego pisarza. Jego adresatami mają być dorośli, ale i młodzież szkolna, dla której "Rewizor" znajduje się w spisie lektur szkolnych.
Musicalowe libretto zbudowali Mirosław Łebkowski i Stanisław Werner, nieźle zachowując istotę sztuki, zgrabnie tworząc teksty songów. Tego poziomu nie osiąga, niestety, bardzo prościutka i eklektyczna muzyka Jana Tomaszewskiego, nawet w troskliwych aranżacjach młodego Michała Łaszewicza. Na szczęście bardzo udana reżyseria Daniela Kustosika wysuwa na plan pierwszy element aktorski, ograniczając rolę muzyki do tła. I oto nieoczekiwanie takie właśnie rozwiązanie nadaje spektaklowi sporą potoczystość i uwypukla elementy komediowe. Szybko zyskuje sympatię widowni mądrzejsza niż się wydaje żona Horodniczego, Anna, grana przez Iwonę Kotzur, salwy śmiechu budzi duet Bobczyńskiego i Dobczyńskiego (Jarosław Patycki i Bartosz Kuczyk), tudzież sędzia (Wiesław Paprzycki) i kurator (Włodzimierz Kalemba). Postaciom takim jak Horodniczy (Wiesław Krupa), czy Chlestakow (Dariusz Taraszkiewicz) wyraźnie brakuje silnie zarysowanej osobowości. "Normalność" w tej konwencji to jednak za mało.
"Rewizor" w wersji musicalowej również śmieszy, choć gdy w atmosferze komedii konstatujemy niesłychaną również dzisiaj aktualność problemów tamtego miasteczka, wiemy, że nasz śmiech codzienny ma swe przyczyny raczej w pełnej złości bezsilności niż w literackim komizmie.