Artykuły

Kapturek powrócił!

"Czerwony Kapturek" w reż. Andrzeja Zaborskiego w Białostockim Teatrze Lalek. O wznowionym przedstawieniu pisze Jerzy Szerszunowicz w Kurierze Porannym.

Od niedzieli [18 września] w Białostockim Teatrze Lalek znów możemy oglądać doskonałego "Czerwonego Kapturka" - jeden z największych hitów naszych lalkarzy

Od premiery "Czerwonego Kapturka" minęło dwanaście lat z okładem. Ostatnie przedstawienie zagrano sześć lat temu. Obecnie widowisko zostało wznowione. I dobrze, bo żal trzymać "w magazynie" tak udanego samograja.

Czerwony Kapturek (znany w wersji Charlesa Perrault i braci Grimm) to historia z rodzaju: "Znacie? To posłuchajcie!". Autorzy prezentowanej w BTL-u wersji zamienili opowieść o dziewczynce idącej przez las do babci w pyszną zabawę z publicznością.

Znacie? To podpowiadajcie!

Pomysł przedstawienia oparty jest na schemacie "teatru w teatrze". Dwaj panowie, występujący pod własnymi nazwiskami Andrzej Zaborski i Ryszard Doliński, wychodzą na scenę z zamiarem zagrania dla dzieci. Jeden przedstawia się jako aktor, drugi jest muzykiem, więc powinni sobie znakomicie poradzić. Problem w tym, że nie bardzo wiedzą, jaką historię opowiedzieć. Wiadomo, że ma być to o czymś, co zdarzyło się "dawno, dawno temu", ewentualnie "za górami, za lasami". ' Ale co dalej? Akcję popycha do przodu pojawienie się małej dziewczynki. Próba ustalenia, kim jest dziecko i co ma robić uruchamia akcję sceniczną. Przy aktywnym udziale publiczności (podpowiadającej rozwój wypadków) pojawiają się bohaterowie, inscenizowane są kolejne zdarzenia.

Aktorzy tak aranżują sytuację, by stworzyć możliwie jak najsilniejsze złudzenie, że ich poczynania zależne są wyłącznie od podpowiedzi napływających z widowni. Nawet kilkuletnie szkraby bawią się znakomicie - nie tylko mogą wykazać się znajomością literatury, ale też przez moment poczuć twórcami widowiska.

Wiek nieważny

Przedstawienia lalkowe często anonsuje się jako produkcje dla widza w dowolnym wieku. Często w praktyce oznacza to tyle, że dzieci w teatrze się nie straszy (za mocno), a dorośli nudzą się umiarkowanie. Tymczasem "Czerwony Kapturek" osiąga coś, co w teatrze dla dzieci jest bardzo rzadkie - bawi i intryguje najmłodszych, nie płacąc za to ceny infantylizmu. Dorosłym pozwala przypomnieć sobie czasy, gdy byli dziećmi, gdy po raz pierwszy słuchali opowieści o małej dziewczynce w wielkim lesie i bawić się w najlepsze w towarzystwie własnych pociech.

Super duo

Na koniec banał, ale potrzebny: dobry pomysł na przedstawienie nie gwarantuje sukcesu, potrzebni są też właściwi wykonawcy, A do tych "Czerwony Kapturek" miał wyjątkowe szczęście. Andrzej Zaborski (w jednej osobie aktor i reżyser wznowienia "Czerwonego Kapturka") i Ryszard Doliński czują się w swoich rolach jak ryby w wodzie. Luźno zarysowane postaci stwarzają wielkie możliwości do popisów aktoskich i improwizacji tworzonych na okazję konkretnego przedstawienia, dostosowanych do oczekiwań konkretnej publiczności. Panowie bawią się i bawią znakomicie - bez trudu nawiązują kontakt z maluchami, dorosłych zjednują błyskotliwymi pointami, brawurową błazenadą, humorem, którego ostrze kierują przeciwko sobie samym (dowcipy z tuszy, przerzedzonych włosów, a nawet chęci popisywania się aktora na scenie).

Panom wdzięcznie pomaga ukryta za parawanem Eliza Krasicka - animująca lalki i "dająca głos" tytułowej bohaterce. To dzięki niej nie sposób nie polubić małej, niezwykle rezolutnej dziewczynki w czerwonej czapeczce.

Całość zagrana lalkami i w żywym planie urzeka prostotą, znakomitym tempem narracji, wirtuozerią wykonania. Śmiech na widowni właściwie nie milknie, a w finale pojawia się żal, że to już koniec.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji