Wrocławska grupa Karbido znów jedzie w świat ze "Stolikiem"
- Posługujemy się uniwersalnym przekazem, nasza obecność na scenie nie jest fabularna, więc niczego nie musimy tłumaczyć, zatem i odbiór jest wszędzie podobny: od niedowierzania przez zachwyt, wzruszenie, radość - MAREK OTWINOWSKI z Karbido o muzycznym spektaklu.
Małgorzata Matuszewska: "Stolik" miał premierę na 27. Przeglądzie Piosenki Aktorskiej i został nagrodzony w nurcie OFF. Gdzie od tej pory byliście ze Stolikiem?
Marek Otwinowski: "Stolik" przeciągnął nas po świecie. Ta podróż zadziwia nas bez końca. Byliśmy na szych festiwalach okołoteatralnych w Europie, od Fringe Edinburgh, Fringe Dublin, CEO Valencia, PAZZ Oldenburg, Unidram Potsdamm, GogolFest Kijów, Musica Strassburg, poprzez FADJR Teheran, Israel Festival, HongKong ARTS. Trasy koncertowe wiodły przez Białoruś, Słowenię, Australię. W Australii było ok. 40 koncertów oraz nagroda "Fringe World Best Performance 2012". Graliśmy na bardziej kameralnych wydarzeniach, m.in. w Londynie, Berlinie, Wiedniu, Pradze, Dubrowniku, Salonikach, Sofii, Varnie.
Gdzie "Stolik" był rozumiany najlepiej?
- Posługujemy się uniwersalnym przekazem, nasza obecność na scenie nie jest fabularna, więc niczego nie musimy tłumaczyć, zatem i odbiór jest wszędzie podobny: od niedowierzania przez zachwyt, wzruszenie, radość. Bywa, że artystyczna manifestacja wolności nabiera dodatkowych znaczeń, jak w Teheranie i w Mińsku. Takie inklinacje wolnościowe były świetne. To wartość dodana, o której sile powoli zapominamy, żyjąc bezpiecznie w demokratycznej swobodzie.
Czy stolik zginął kiedyś w jednej z Waszych podróży?
- Skrzynia ze stolikiem zawieruszyła się w drodze powrotnej z Izraela, prawdopodobnie w jakimś mokrym portowym zaułku Rotterdamu, a może po prostu stała na deszczu. Kilka godzin przed koncertem instrument dotarł do Pragi i okazało się, że deski blatu koszmarnie spuchły i zbiły się w głuchy kloc drewna. Cudem obok sali koncertowej miał warsztat stolarz, uratował brzmienie, stół i nas.
Teraz jedziecie do Rumunii, Mołdawii i na Ukrainę...
- Wystąpimy na XX Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym SIBFEST. Wsparł nas polski Instytut Adama Mickiewicza. Siłą rozpędu zaczęliśmy myśleć, jak wykorzystać tę okazję do zbudowania trasy. Mamy spore doświadczenia z Ukrainą, z Jurijem Andruchowyczem graliśmy też w Mołdawii. Poprosiliśmy o pomoc w organizacji większej trasy Instytut Polski w Bukareszcie i Kijowie. Porozumieliśmy się z organizatorami z trzech krajów i jedziemy na 6 koncertów, później na chwilę wracamy do Polski i zaraz na Litwę. Nie byłoby tego, gdybyśmy nie chcieli, więc powinienem odpowiedzieć: wyruszamy tam dlatego, bo uwielbiamy jeździć na krawędzie Europy.