Artykuły

Herbatka u faraona

Po pierwszym akcie brawa były takie, jakie powinny być dopiero w finale. "Echnaton" to coś zaskakującego, odmien­nego od operowych standar­dów. Spotęgowana systemem nagłośnień muzyka i zarys monumentalnej scenerii ro­bią wrażenie. Po operach "Ein­stein na plaży" i "Satyagraha czyli siła prawdy" (o Gandhim) trzecią część tryptyku Philipa Glassa jest opowieść o faraonie-rewolucjoniście bu­rzącym porządek religijny, da­jący ludziom prawo do szczę­ścia. Kompozytor, sławny mi­nimalista - już klasyk wśród nowatorów, przez jednych uważany za mistrza, przez in­nych za szarlatana - jak zwykle bawi się powtarzalnością dźwięków stawiając przed or­kiestrą zadania karkołomne. Początkowo zdaje się wręcz,

że to poprawność komputera a nie precyzja instrumentali­stów. Orkiestrze pod batutą Tadeusza Kozłowskiego trze­ba pogratulować sprawności i wytrzymałości.

Wręcz perfekcyjnie odda­ne zostały wszelkie kompli­kacje rytmiczne, przed który­mi stanęły chóry przygotowa­ne przez niezawodnego Mar­ka Jaszczaka.

Bardzo dobrze zaprezen­towali się soliści. Echnaton śpiewa tak rzadkim kontratenorem. Wyśmienity był To­masz Raczkiewicz (z opery poznańskiej). Jego 13-minutowy Hymn do Atona wykony­wany z wysoka ponad sceną nabiera szczególnej mocy. Wy­raziście głosowo i aktorsko zaznaczyła swoją obecność urodziwa Monika Cichocka występująca jako Nefretete, żona Echnatona. Przekonu­jącą królową Teje, jego mat­ką wciąż obecną w życiu faraona była Katarzyna Nowak-Stańczyk.

Ta trójka solistów miała swoje odpowiedniki baleto­we. Echnatona tańczył utalentowany Krzysztof Zawadz­ki, Nefretete - Monika Macie­jewska. Ale o porządku zda­rzeń decydowała tańcząca Te­je - Edyta Wasłowska. To jej majestatyczna postawa, syl­wetka, gest w znacznej mierze zaświadczały o klimacie sce­nicznych zdarzeń.

Choreograficzne układy autorstwa Iliany Alvarado oparte na staroegipskich wzo­rach dobrze wpisują się w na­turę muzyki i zdarzeń. Gorzej z baletowymi impresjami np. z II aktu.

Bez wątpienia wrażenie chciał zrobić autor insceniza­cji i reżyser Henryk Baranow­ski. Monumentalny Egipt z je­go rytuałami jest intrygujący. Nie drażni widoczkami a'la staroegipska cepelia (sceno­grafia Piotr Szmitke). Efek­towną oryginalność z tande­tą splata autorka kostiumów Barbara Plewińska.

W wędrówce przez starożytność ma udział całkiem współczesny Pisarz (Dariusz Siatkowski z Teatru Jaracza) wygłaszający staroegipskie teksty. Ale wyprawa w gąszcz symboli nagle zmienia się w drażniącą obecność na spek­taklu w stylu dawnych teatrzy­ków studenckich. Okazuje się oto, że zadeptujemy starożyt­ność i budujemy sobie pira­midy ze śmieci... Po co ta łopatologia?

I tak wspaniały pierwszy akt przysypały śmieci, a w fi­nale zamiast piramidy na plan pierwszy wysunął się... czaj­nik.

"Echnaton" to rzadka oka­zja skonfrontowania wyobra­żeń o muzyce współczesnej z operową sceną. Dobrze, że Teatrowi Wielkiemu starczy­ło odwagi na przedstawienie kultowego Glassa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji